reklama
reklama

Mistrz Polski im nie straszny. GKS Katowice pokonany w Sanoku! [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Po usłyszeniu składu drużyny gospodarzy, osłabionego brakiem kilku czołowych zawodników, wielu kibiców obawiało się, że to może być rzeź niewiniątek. Tymczasem im dłużej trwał mecz, tym przyszło im przeżywać coraz większy szok. Zwycięstwo nad mistrzem Polski walczącym o jak najwyższe miejsce przed play-off-ami sprawiło, że Arena eksplodowała. - „Tak się bawią ludzie, kiedy Sanok gra, tak się bawią ludzie, kiedy wygrywa…” - śpiewał 1,5-tysięczny chór kibiców. Ależ niespodzianka! I to jest właśnie piękno hokeja!
reklama

Marma Ciarko STS Sanok - GKS Katowice 3:2 (1:1, 2:1, 0:0)


0:1 Aleksi Varttinen - Teemu Pulkkinen, Mateusz Bepierszcz (2:12)
1:1 Niko Ahoniemi - Konrad Filipek, Kalle Valtola (18:58)
2:1 Louis Miccoli - Konrad Filipek (23:47, 5/4)
3:1 Kalle Valtola - Niko Ahoniemi, Konrad Filipek (32:02)
3:2 Joona Monto - Juraj Šimek (33:42)

SĘDZIOWIE: Paweł Breske i Mateusz Niżnik oraz Mateusz Kucharewicz i Wojciech Czech.

KARY: 8-12 minut. STRZAŁY: 29-36. WIDZÓW: 1600.

MARMA CIARKO STS Sanok: F. Świderski (4) - J. Karlsson, K. Valtola, N. Ahoniemi (4), S. Tamminen, K. Filipek - B. Florczak, W. Łysenko, S. Dobosz, L. Miccoli, K. Mocarski - B. Rąpała, M. Wróbel, V. Heikkinen, J. Mäkelä, F. Sienkiewicz - M. Dulęba. Trener: Miika Elomo.

GKS Katowice: J. Murray - M. Rompkowski, M. Kruczek, B. Fraszko, G. Pasiut, B. Magee - A. Varttinen (4), J. Wanacki, J. Šimek (2), J. Monto (2), S. Hitosato - M. Kolusz, P. Wajda (2), M. Bepierszcz (2), T. Pulkkinen, P. Krężołek - K. Maciaś, R. Mrugała, P. Ciepielewski, I. Smal. Trener: Jacek Płachta.

 

Wyjechali na lód bez braci Lorraine (drobne urazy), Biłasa, Hoglunda (kontuzje) i Salamy (choroba), ale zupełnie nie było widać, żeby bali się rywala. Nawet stracona bramka na „dzień dobry”, bo już w 2.12 minucie, nie podziałała na nich deprymująco. Gola zdobył Varttinen strzałem zza bulika, zaskakując nim zasłoniętego Świderskiego. W 7 min, grając w osłabieniu, katowiczanie wyszli dwójkową kontrą i gdyby nie brak precyzji mogli prowadzić 2-0. Do podania Bepierszcza nie zdążył Rikkinen i skończyło się na strachu. Goście przeważali, ale dzięki mądrej grze w defensywie, nie dochodzili do krążków, a ich akcje były czytelne do rozszyfrowywania.


W 12 min. przed bramkową szansą stanął Krężołek, jednak krążek po jego ostrym strzale z bliska, poszedł po kiju jednego z sanockich obrońców, wychodząc poza taflę. W 14 min. z ładną kontrą wyszedł Miccoli, ale strzelił minimalnie obok słupka. Minutę później bliski zdobycia gola był Pasiut, lecz krążek po jego uderzeniu z bliska trafił w poprzeczkę. Potem jeszcze Kruczek huknął spod niebieskiej, lecz Świderski bezbłędnie wyłapał krążek. Była 18.58 minuta, gdy z szybką kontrą uciekła para Filipek – Ahoniemi. Zakończyła się ona ostrym strzałem Fina, jednym z tych, o których się mówi „nie do obrony”. Kilkanaście sekund przed końcową syreną, z indywidualną kontrą pojechał jeszcze Heikkinen, ale tuż przed bramką jednemu z obrońców GKS-u udało się odebrać mu krążek.

 

Mistrz Polski bez recepty na pokonanie rywala

Plan gości na początek II tercji był prosty: strzelić kilka bramek i spokojnie grać do końca. W 22 min. mocno strzelił po lodzie w sam róg bramki Fraszko, jednak Świderski przewidział jego zamiary i skutecznie pilnował tego właśnie rogu. Minutę później z bliska uderzył Bepierszcz, ale i tym razem bramkarz Marmy jakby czekał na ten krążek. Gdy w 22.23 min. na karę powędrował Varttinen, sanoczanie przenieśli się do tercji obronnej GKS-u. W jednej z akcji do podania Filipka dojechał Miccoli, strzelił z okolic bulika na bramkę, krążek przeleciał pod parkanem Murraya i wylądował w siatce. Nie była to udana interwencja Jaśka murarza. I w ten oto sposób sanoczanie objęli prowadzenie 2-1.


Gol zachęcił ich do śmielszych ataków, a gdy w 26.26 min. gościom przyszło grać w osłabieniu, zamknęli ich w kotle, siejąc niemały popłoch. Strzał Filipka ze środka strefy międzybulikowej sprawił Murrayowi sporo kłopotów. W 33 min. poszła kolejna kontra gospodarzy, którą napędził Filipek, a krążek dostał Ahoniemi i przekazał go Valtoli. Strzałem w okno najlepszy „napastnik” spośród obrońców w PHL podwyższył prowadzenie sanoczan na 3-1. Odpowiedzią był dobry strzał Magee w 29 min, lecz Świderski interweniował znakomicie.


Gdy wydawało się, że goście czują się coraz bardziej bezsilni, mając na plecach non stop przeciwnika, w zamieszaniu pod bramką sanocką wcisnął do bramki krążek Monto. Video weryfikacja sędziowska potwierdziła, że gol padł i został zdobyty prawidłowo. Gdy niespełna 2 minuty później sędzia ukarał Świderskiego za spowodowanie upadku przeciwnika, wydawało się, że goście zrobią wszystko, aby doprowadzić do wyrównania. Tymczasem to sanoczanie dwukrotnie skontrowali ich poczynania i tylko dobrym interwencjom Murraya mogli zawdzięczać, że na listę strzelców nie wpisali się: Tamminen (36 min.) i Valtola (39). Sami też dwa razy zagrozili bramce gospodarzy, ale strzały spod bandy Magee (37) i Pasiuta (40) zdołał wybić poza bramkę Świderski. Tercja 2-1 dla gospodarzy, była należną premią za walkę, za mądrość w grze, za groźne kontrataki.

 

Nie było obrony Częstochowy

Ruszą czy nie ruszą? - zastanawiali się kibice, coraz głośniej dopingując swoich pupilów. Na otwarcie tercji z niebieskiej huknął Karlsson, ale Murray pewnie obronił ten strzał. W 41 min. na ławkę kar powędrował Ahoniemi (za trzymanie), jednak gościom ani raz nie udało się poważniej zagrozić sanockiej bramce. W 46 min. mocnym strzałem spod bandy popisał się Pasiut, ale rozgrzany Świderski był na posterunku. Taką samą czujność wykazał Murray, broniąc podobny strzał spod bandy Florczaka. Bramkarzowi swemu katowiczanie mogli zawdzięczać, że nie stracili gola w 51 minucie. Dobry, zaskakujący strzał oddał w sam róg Filipek.


Murray jak z katapulty wypuścił w tym kierunku jeden ze swych parkanów, zatrzymując zmierzający do bramki krążek. W 52 min, gdy Monto odsiadywał karę, z dwójkową kontrą uciekli: Heikkinen i Florczak. W pewnym momencie znaleźli się za blisko bramki rywala, co ułatwiło Murrayowi zażegnanie niebezpieczeństwa. Po chwili można było podziwiać niezwykłą indywidualną akcję Ahoniemi-ego, który zatoczył wokół bramki gości trzy pełne kółka, po czym oddał krążek Valtoli. Strzał tego ostatniego obronił jednak goalkeeper GKS-u.


Gdy w 56.33 min. za ostrość 2 minuty kary otrzymał Bepierszcz, w sytuacji bramkowej znalazł się Makela. Murray szybko jednak skrócił kąt, co utrudniło mu oddanie celnego strzału. Posłany krążek minął słupek z zewnętrznej strony. Na niespełna minutę przed końcową syreną zjechał z bramki Murray, a goście podjęli próbę doprowadzenia do wyrównania. Udało się im stworzyć jedną bardzo groźną sytuację, ale leżący już na lodzie Świderski zdołał podnieść rękę i wybić krążek, ratując swój zespół przed utratą gola.

I stało się. Sanoczanie grając trzema piątkami, bez kilku swoich czołowych zawodników, potrafili pokonać drużynę mistrza Polski, który przyjechał do Sanoka po ważne, potrzebne trzy punkty. Tymczasem mistrz odjechał na tarczy. Brawo! Brawo ŚWIDERSKI, brawo FILIPEK, brawo cały zespół!

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama