Comarch Cracovia - Marma Ciarko STS Sanok 6:0 (2:0, 2:0, 2:0)
1:0 Robert Arrak - Patrik Husák (13:59)2:0 Saku Kinnunen - Radosław Sawicki, Roman Rác (17:30, 5/4)
3:0 Štěpán Csamangó (23:01)
4:0 Patryk Wronka - Erik Němec (25:35, 5/4)
5:0 Vojtěch Polák (49:27)
6:0 Martin Kasperlík - Roman Rác, Radosław Sawicki (52:45)
SĘDZIOWIE: Robert Długi i Mateusz Niżnik oraz Andrzej Nenko i Maciej Waluszek.
KARY: 4-8 minut. STRZAŁY: 30-23. WIDZÓW: 350.
Cracovia: D. Zabolotny - A. Ježek, S. Kinnunen, M. Kasperlík, R. Rác, R. Sawicki - P. Husák, E. Němec, P. Wronka, V. Polák, D. Kapica - J. Šaur, J. Gula, S. Brynkus, M. Račuk, Š. Csamangó - M. Michalski, R. Arrak, A. Dziurdzia.
STS Sanok: D. Salama - J. Karlsson, K. Valtola, V. Heikkinen, S. Tamminen, S. Dobosz - K. Biłas, W. Łysenko, K. Filipek, T. Lahtinen, A. Pawlenko - B. Florczak, J. Höglund, S. Harila, J. Mäkelä, K. Mocarski - D. Ginda, B. Rąpała, F. Sienkiewicz.
Tylko niepoprawni optymiści liczyli, że sanoczanie sprawią niespodziankę i wygrają w Krakowie, rehabilitując się za ostatnią porażkę z GKS-em Tychy w Sanoku i cztery wcześniejsze przegrane. Natomiast realiści obawiali się, że hokeiści Cracovii mogą urządzić sobie piknik strzelecki i odprawią gości ze sporym bagażem bramek. I ci się nie mylili.
Krakowianie rozpoczęli mecz od kilku sprawdzających ataków, ale uderzenia Gduli i Kapicy nie dały efektu bramkowego. Wtedy do głosu doszli goście i na tafli zaczęło być ciekawie. Od 5 do 12 minuty to oni przejęli inicjatywę, często goszcząc pod bramką Zabolotnego. W 5 min. z pierwszego krążka groźnie strzelał Tamminen, odbity przez bramkarza krążek dopadł Karlsson, ale strzelił ponad poprzeczkę. Minutę później krążek po strzale Rąpały dobijał Pawlenko, ale też nie trafił do bramki. W 7 min. Harila zgubił obrońców, wjechał pod bramkę rywala, ale strzelił prosto w bramkarza. Potem strzelali jeszcze: Karlsson (8 i 9 min.), Mocarski (9), Filipek (10), jednak konto gospodarzy pozostawało czyste. W 12 min. podanie pod bramkę dostał Heikkinen, ale był zbyt blisko bramkarza, aby móc go wymanewrować. Od tego momentu do kontrataku ruszyli krakowianie. Najpierw Wronka ładnie strzelił, ale tuż nad poprzeczką, po chwili Racuk zakręcił za bramką obrońcami STS-u, wjechał przed Salamę, ale ten nie dał się pokonać. Sztuka ta nie udała mu się w 14 minucie, gdy z wysokości bulika piękny strzał z nadgarstka oddał Arrak, po którym krążek wylądował w długim rogu bramki zaskoczonego Salamy. Minutę później mogło być 2-0, jednak Mocarski w ostatnim momencie zablokował Sawickiego, przed którym stała już tylko pusta bramka. W 18 min, gdy gospodarze grali w przewadze (kara Heikkinen – za zahaczanie) świetnym strzałem z nadgarstka spod niebieskiej popisał się Kinnunen, zaskakując Salamę. Tercja dość wyrównana, ale wynik 2-0 dla Cracovii.
Nie ma jadu, są błędy
Drugą tercję lepiej zaczęli goście, oddając strzały po uderzeniach Florczaka, Pawlenki i Biłasa, ale żaden z nich nie miał prawa zakończyć się zdobyciem bramki. W rewanżu z nadgarstka strzelił Wronka, krążek utknął gdzieś pod parkanami Salamy, czego nie był pewien on sam, oglądając się, czy przypadkiem nie ma go w bramce. Znalazł się w niej niespełna dwie minuty później, kiedy Racuk objechał sanocką bramkę, wyłożył krążek Csamango, po którego strzale prześlizgnął się on pod parkanami bramkarza STS-u. Gol zdeprymował sanoczan, sprawił, że całkowicie się pogubili, co wykorzystali gospodarze, nasilając ataki. W 26 min, gdy karę odsiadywał Łysenko (niedozwolone wystrzelenie krążka) Wronka popisał się pięknym, szybkim strzałem w samo okno sanockiej bramki. Prowadząc 4-0 krakowianie spuścili nieco z tonu, pozwalając rywalowi pograć krążkiem, ale na nic więcej. Na bramkę Zabolotnego strzelali: Mocarski, Harila, Tamminen, Dobosz, Heikkinen, Pawlenko, ale nie były to uderzenia, które mogły zaskoczyć bramkarza Cracovii. Groźniejsze były natomiast akcje hokeistów Cracovii, z których dwie miały duże szanse zakończyć się kolejnymi bramkami. Strzały Sawickiego (39.) i Wronki (40.) zdołał jednak odbić Salama.
Z dużym bagażem i zerowym kontem
W zasadzie to było już po meczu. Prowadząc 4-0 hokeiści Cracovii mogli spokojnie panować nad sytuacją, a goście, widząc swą impotencję strzelecką, też nie kwapili się do jakichś huraganowych ataków. Stąd gra wyraźnie siadła i niewiele się w niej działo. Aż nadeszła 50 minuta, gdy w zamieszaniu Polak zachował się najprzytomniej, z backhandu posłał krążek po lodzie w kierunku sanockiej bramki, a ten znalazł miejsce i wylądował w siatce. O honorowym golu pomyślał zapewne Tamminen, który w 52 min. huknął ze środka tercji przeciwnika, jednak minimalnie chybił. Lepiej od niego nastawił celownik Kasperlik. W 53 min, po dokładnym podaniu Raca, szybkim strzałem po lodzie po raz szósty zmusił Salamę do wyciągnięcia krążka z siatki. Szósty gol wyraźnie usatysfakcjonował miejscowych. W ostatnich minutach zwolnili tempo, pozwalając gościom częściej być przy krążku. Ale ci i tego nie potrafili wykorzystać. Na bramkę Zabolotnego strzelali: Heikkinen, Biłas i dwukrotnie Valtola, ale nie dane im było zdobyć honorowego gola.Nie da się ukryć, że powiało smutkiem z Krakowa. Może łomot, jaki sprawiła Cracovia sanoczanom wstrząśnie ekipą z nad Sanu. To już piąta porażka z rzędu! A jeszcze nie tak dawno sami zawodnicy deklarowali, że mają ambicje, aby po dwóch rundach znaleźć się w pierwszej czwórce, dającej awans do gry w Pucharze Polski. A jeszcze nie tak dawno rywale sanockiej drużyny określali ją mianem nieobliczalnej, z którą wygrać jest bardzo ciężko. Teraz już tak nie mówią.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.