Potem do akcji wkroczyli sędziowie, nakładając na 1.10 min. przed końcem meczu mocno dyskusyjną karę na Jere Karlssona za rzekomy atak kolanem. Gdy na 35 sekund przed syreną na ławkę kar powędrował drugi z sanoczan – Juho Makela, za wyimaginowane opóźnianie gry, tyszanie wycofali bramkarza i ruszyli na bramkę sanocką siłami 6 na 3! Wyrównującego gola na 4-4 zdobyli w ostatniej sekundzie meczu. Z kolei zwycięski gol dla GKS-u Tychy padł w 17 minucie dogrywki!
Dzielnie i ofiarnie walczyły całe zespoły, ale mecz miał swoich bohaterów. Ze strony zwycięzców na pewno byli to: Aleksandre Boivin, strzelec trzech bramek, najlepszy rozgrywający w drużynie GKS-u Kanadyjczyk Jean oraz szczęśliwy zdobywca wyrównującej bramki Bartłomiej Jeziorski. W drużynie gospodarzy fantastyczny mecz rozegrał zdobywca trzeciej i czwartej bramki dla STS-u Ville Heikkinen oraz strzelec dwóch kolejnych Sami Tamminen. Świetnie bronili obaj bramkarze: Dominik Salama i Tomas Fucik. Jak można podsumować to widowisko: hokej jest najpiękniejszą dyscypliną sportu na świecie!
Marma Ciarko STS Sanok - GKS Tychy 4:5 (1:2, 1:1, 2:1, d. 0:1)
1:0 Sami Tamminen - Konrad Filipek, Kalle Valtola (11:40)
1:1 Alexandre Boivin - Jean Dupuy (14:02, 4/4)
1:2 Alexandre Boivin - Alexander Younan, Jean Dupuy (14:19, 4/4)
2:2 Sami Tamminen - Niko Ahoniemi, Kalle Valtola (20:44, 5/4)
2:3 Szymon Marzec - Emil Bagin, Filip Starzyński (33:11)
3:3 Ville Heikkinen - Karol Biłas (47:54)
4:3 Ville Heikkinen (58:59, 4/5)
4:4 Bartłomiej Jeziorski (60:00, 5/3)
4:5 Alexandre Boivin (76:05)
SĘDZIOWIE: Michał Baca i Przemysław Gabryszak (główni) oraz Sebastian Iwaniak i Michał Gerne (liniowi). KARY: 63-66. STRZAŁY: 23-36.
Marma Ciarko STS Sanok: D. Salama - J. Karlsson, K. Valtola, N. Ahoniemi, S. Tamminen, K. Filipek - J. Höglund, W. Łysenko, J. Lorraine, E. Lorraine, S. Harila - K. Biłas, B. Florczak, V. Heikkinen, J. Mäkelä, L. Miccoli - B. Rąpała, M. Wróbel, M. Dulęba, K. Mocarski, F. Sienkiewicz.
GKS Tychy: T. Fučík - B. Pociecha, O. Kaskinen, O. Šedivý, F. Komorski, B. Jeziorski - M. Gościński, O. Bizacki, J. Bukowski, F. Starzyński, S. Marzec - A. Younan, A. Nilsson, C. Mroczkowski, A. Boivin, J. Dupuy - E. Bagin, B. Ciura, J. Juhola, R. Galant, R. Szturc.
Tyszanie rozpoczęli to spotkanie mając ogromny komfort w postaci dwóch zwycięstw odniesionych na swoim lodowisku. Sanoczanie, chcąc marzyć o wyeliminowaniu GKS-u z fazy play-off, musieli ten mecz wygrać. I nie tylko ten, bo jeszcze trzy kolejne. Rozpoczęli bojowo. W 10 min. o mało nie stracili bramki, gdy Boivin po wywrotce Florczaka przejął krążek i ruszył na sanocką bramkę. Jednakże w pojedynku z Salamą, bramkarz STS był górą. W 12 min. Arena po raz pierwszy pokazała swą siłę, gdy Tamminen, otrzymawszy krążek od Filipka z okolic bulika huknął jak z armaty i krążek wylądował w długim rogu bramki strzeżonej przez Fucika. Rewanż nastąpił szybko. Po błędzie Łysenki, krążek przejął Kanadyjczyk Dupuy, błyskawicznie wrzucił go na drugą stronę do Boivina, a ten błyskawicznym strzałem nie do obrony pokonał Salamę. Rozochoceni łatwym łupem goście, poszli za ciosem. Wywalczyli krążek w tercji obronnej gospodarzy, Dupuy zagrał do Younana, ten do Boivina, który zamienił to podanie na drugiego gola. Padł on zaledwie 17 sekund po pierwszym trafieniu. W końcówce, gdy J. Lorraine odsiadywał karę, tyszanie jeszcze raz koncertowo zaatakowali rywala, na szczęście Salamie pomógł słupek.
Ostre iskrzenia zakończone wyładowaniami
Zupełnie bez respektu dla przeciwnika rozpoczęli drugą odsłonę sanoczanie. Już w 44 sekundzie na tablicy pojawił się wynik 2-2. Strzelcem gola był po raz drugi Tamminen, który otrzymawszy podanie od Ahoniemiego, huknął z pierwszego krążka i Fucik nawet nie zdążył zareagować, gdy krążek zatrzepotał w samym rogu jego bramki. W 25 min, gdy na ławce kar odpoczywał Bagin, sanoczanie zamknęli rywala w jego tercji obronnej. Ten jednak bronił się ofiarnie, a w decydującym momencie uratowała go poprzeczka, w którą trafił Heikkinen. Video weryfikacja akcji nie potwierdziła, że krążek minął linię bramkową.W 34 min. prowadzenie objęli goście. Można było żałować tej straty, gdyż Marcowi, atakującemu zza bramki, udało się wcisnąć krążek obok słupka, co nie powinno mu się udać. Frajerska bramka i to w takim meczu! Chwilę potem tyszanie, po błędzie Mocarskiego, mogli zdobyć kolejną bramkę, jednak Boivin z bliska trafił prosto w bramkarza. Końcówka tercji przyniosła inne emocje. Otóż nastąpiło wtedy wyładowanie nagromadzonej energii i w ruch poszły pięści. Iście bokserski pojedynek stoczyli Marzec z Florczakiem, w którym zdecydowanie lepiej zaprezentował się młody obrońca STS-u. Sędziowie, chcąc zapobiec dalszemu iskrzeniu, zakończyli ten fragment meczu czterema karami meczu (5+20), odsyłając do szatni: Florczaka i Ahoniemiego z STS-u oraz Marca i Younana z drużyny gości.
Z rywalem można wygrać, z sędziami trudniej
Trzecią tercję, podobnie jak drugą, sanoczanie zaczęli mocno. Gdy w 45 min. na karę odesłany został Szturc, miejscowi zaatakowali z dużym impetem. Mocny strzał Tamminena z największym trudem zdołał odbić Fucik, a bliski dobitki był Harila. Chwilę potem z bliska huknął Karlsson i gdyby nie chciał przebić bramkarza GKS-u, pewnie zdobyłby gola, a tak trafił prosto w bramkarza. Pachniało bramką. Zdobył ją w 48 min. fantastycznym strzałem w samo okno Heikkinen z podania Biłasa, trafiając ze środka tercji obronnej gości. Wyrównujący gol zmobilizował do maksymalnego wysiłku obie drużyny i sprawił, że przez 8-10 minut ponad 2-tysięczna widownia oglądała hokej w naprawdę dobrym wydaniu.Widowisko zepsuł sędzia, który w 58.50 min. odesłał na ławkę kar Karlssona za rzekomy atak kolanem. Grając w osłabieniu, znakomitą indywidualną akcję przeprowadził Heikkinen, kończąc ją zdobyciem gola! Na 1 minutę i 1 sekundę sanoczanie objęli prowadzenie! Trybuny szalały. Szybko jednak zamarły, gdy sędzia Przemysław Gabryszak walkę o krążek w roku bramki GKS-u ocenił jako opóźnianie gry i odesłał Makelę na ławkę kar. Goście wycofali bramkarza i zaatakowali świątynię Salamy 6 na 3. Przez pół minuty sanoczanie dzielnie się bronili. Mieli nawet okazję, aby wystrzelić krążek, a nawet trafić do pustej bramki gości, ale nerwy nie pomogły im w tym. Wskazówka zegara dochodziła do końca, gdy krążek posłany z bliska do sanockiej bramki przez Jeziorskiego, wpadł do siatki. W taki oto sposób GKS wyszedł z piekła, wyrównując na 4-4.
Szczęście było przy gościach
Rozpoczęła się 20-minutowa dogrywka. Jej początek był tym trudniejszy dla gospodarzy, że przez 1.24 minuty, po karze Makeli, musieli jeszcze grać w osłabieniu. Poradzili sobie jednak z atakami rywala. Mało tego, wypracowali sobie bramkową sytuację. Heikkinen cudownie podał do Tamminena, ale ten będąc w świetnej sytuacji, trafił prosto w bramkarza. Zmęczenie musiało dać znać o sobie. Potem jeszcze raz sanoczanom przyszło grać w osłabieniu (ukarany J. Lorraine) i też nie pozwolili przeciwnikowi zakończyć tych 2 minut zdobyciem bramki. Po wyrównaniu sił szansę na zakończenie meczu miał Valtola, ale zamiast precyzji zdecydował się na oddanie mocnego strzału, trafiając w bramkarza. Aż przyszła 76 minuta. Najpierw dobry strzał oddał Sedivy, jednak Salama świetnie interweniował. Kilkanaście sekund później goście nacisnęli. Krążek dostał się na kij Boivina, który posłał go po lodzie w sam róg sanockiej bramki.Fantastyczny pojedynek, w którym zabrakło jednej sekundy, aby zakończyć go zwycięsko. Szkoda. Ale tych słów nie można nie użyć: chwała zwyciężonym!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.