reklama
reklama

Bokserski pokaz na sanockiej Arenie. Posypały się kary meczu! [ZDJĘCIA]

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Przegrywając ostatni pojedynek rundy zasadniczej z GKS-em Tychy, sanoccy hokeiści w zasadzie „wybrali” sobie rywala w I rundzie rozgrywek play-off. Stanie się tak, jeśli Cracovia, względnie Unia, nie wybierze sobie Marmy Ciarko STS za swojego pierwszego rywala w ćwierćfinałach play-ff, na co się raczej nie zanosi. Gdyby to się potwierdziło, sanoczanie zagrają z GKS-em Tychy, który rzutem na taśmę wyprzedził w tabeli zespół GKS-u Katowice.
reklama

Kibice sanoccy zadają sobie pytanie: czy to dobrze czy źle? Odpowiedzi na nie są różne. Większość jest zdania, że obydwa górnicze zespoły, Tychy i Katowice, to przeciwnicy tej samej klasy, choć są i tacy, którzy uważają, że z Katowicami sanoczanie potrafili wygrywać nawet na wyjeździe, więc lepiej by nam „leżały” właśnie one. Niedzielny, przegrany mecz z Tychami, z pewnością pokazał, że będzie to dla sanoczan bardzo trudny rywal.

Marma Ciarko STS Sanok - GKS Tychy 4:6 (1:4, 2:1, 1:1)

0:1 Alexandre Boivin - Christian Mroczkowski, Jouka Juhola (1:28)
0:2 Filip Starzyński - August Nilsson (07:55)
0:3 Bartłomiej Jeziorski - Ondřej Šedivý, Filip Komorski (16:19)
0:4 Alexander Younan - Jean Dupuy, Emil Bagin (17:55)
1:4 Konrad Filipek - Karol Biłas (19:50)
1:5 Filip Komorski - Bartłomiej Jeziorski, Ondřej Šedivý (27:07)
2:5 Sami Tamminen - Ville Heikkinen, Jere Karlsson (27:40)
3:5 Bartosz Florczak - Niko Ahoniemi (38:17)
3:6 Alexander Younan - Christian Mroczkowski, Roman Szturc (50:45, 5/4)
4:6 Sebastian Harila - Władysław Łysenko (58:54)

SĘDZIOWIE: Bartosz Kaczmarek i Robert Długi oraz Andrzej Nenko Maciej i Waluszek. KARY: 33-38. STRZAŁY: 38-39. WIDZÓW: 1500

Marma Ciarko STS: D. Salama (od II tercji F. Świderski) - J. Karlsson, K. Valtola, N. Ahoniemi, S. Tamminen, K. Filipek - B. Florczak, K. Biłas, J. Lorraine, K. Mocarski, S. Harila - J. Höglund, W. Łysenko, V. Heikkinen, J. Mäkelä, F. Sienkiewicz - B. Rąpała, M. Wróbel, M. Dulęba, L. Miccoli, S. Dobosz.

GKS Tychy: T. Fučík (K. Lewartowski) - B. Pociecha, O. Kaskinen, O. Šedivý, F. Komorski, B. Jeziorski - O. Jaśkiewicz, O. Bizacki, M. Gościński, F. Starzyński, S. Marzec - A. Younan, A. Nilsson, C. Mroczkowski, A. Boivin, J. Dupuy - E. Bagin, J. Bukowski, J. Juhola, R. Galant, R. Szturc. 

Już początek wskazywał, że będzie to trudny i nerwowy pojedynek. Bardziej sparaliżował on gospodarzy, co sprawiło, że w 88 sekundzie goście cieszyli się z objęcia prowadzenia. Strzelcem gola był Boivin, po koronkowej akcji i świetnym dograniu Mroczkowskiego. W 8 minucie tyszanie po raz drugi pokonali Salamę. Nieuważna gra pod bramką sprawiła, że Nilsson wyłożył krążek Starzyńskiemu, który z dwóch metrów nie dał szans na obronę uderzenia. Gdy w 9 min. na ławkę kar powędrował Bizacki, wydawało się, że gospodarze zrobią wszystko, aby strzelić kontaktową bramkę. Tymczasem o mało nie stracili trzeciej, gdy tyszanie wyskoczyli z kontratakiem, jadąc 2 na 1 na bramkę rywala. Na szczęście Gościński przegrał pojedynek sam na sam z Salamą.


10 minuta spotkania pokazała jak bardzo nerwowy jest to pojedynek. Bójkę wszczął bramkarz GKS-u Fuczik, który natarł na Makelę, do których po chwili dołączyli inni. Ponad minutę trwał pojedynek bokserski GKS-Marma, zanim sędziom udało się opanować sytuację. W efekcie Fuczik i Makela odesłani zostali do szatni, Nilsson otrzymał karę 5 minut, a Ahoniemi 2 minuty. Zaświtały nadzieje, że grając z przewagą dwóch zawodników, sanoczanie zdobędą kontaktowego gola. Niestety, rozgrywali krążek bardzo nieudolnie, tak, że Lewartowski, który zastąpił w bramce Fuczika, nie miał nawet okazji, aby zaprezentować swych umiejętności. Kilka minut później goście po raz trzeci zmusili Salamę do wyciągnięcia krążka z siatki, a strzelcem gola był Jeziorski. Gdy chwilę potem tyszanie po raz czwarty podnieśli w górę kije, ciesząc się z kolejnego trafienia, zanosiło się na prawdziwy pogrom. Osłodą była bramka Filipka strzałem spod bandy zdobyta na 10 sekund przed końcową syreną. W sumie fatalna tercja dla gospodarzy, w zasadzie przesądzająca o wyniku meczu.


 A jednak można z Tychami grać jak równy z równym 

 Gdy gospodarze nerwy zostawili w szatni, okazało się, że z tym rywalem można grać na własnych warunkach. Przez pierwszych siedem minut II tercji to gospodarze byli stroną przeważającą. Na początek Tamminen oddał dobry, zaskakujący strzał, lecz krążek poszybował tuż nad poprzeczką. W 24 min. Ahoniemi przymierzył z 3 metrów, niestety, minimalnie niecelnie. W 27 min. po przechwycie krążka uciekli rywalom 2 na 1 sanoczanie, ale Mocarski w dobrej sytuacji nie trafił w bramkę. Trafili natomiast goście. W 27.07 min. Jeziorski zza bramki zagrał wprost na łopatkę kija niepilnowanego Komorskiego i zamiast 2-4 zrobiło się 1-5. W tym momencie niejeden zespół załamałby się, jednak sanoczanie udowodnili, że potrafią walczyć do końca. Sygnałem do walki była bramka zdobyta w 28 min. przez Tamminena, którego świetnie obsłużył Heikkinen.

Stracony gol jakby podenerwował tyszan, którzy mocniej nacisnęli na przeciwnika. Bliski zdobycia kolejnej bramki byli: Bizacki (w 29 min.), Sedivy (30), Mroczkowski (2-krotnie w 31 min), Jeziorski i Komorski (w 37 min). To, że nie wpadła, ogromna w tym zasługa Filipa Świderskiego, który po pierwszej tercji zastąpił Salamę. W kilku trudnych sytuacjach popisał się świetnymi interwencjami. Odpowiedzią sanoczan na wzmożone ataki GKS-u był piękny gol Florczaka, który potężnie przymierzył z dystansu, zaskakując Lewartowskiego. A niewiele brakowało, aby w samej końcówce tercji Heikkinen nie zdobył kolejnej bramki, jednak uderzył minimalnie niecelnie. W efekcie tercja wygrana przez gospodarzy 2-1, którzy doprowadzając wynik z 1-5 do 3-5 jakby chcieli powiedzieć swoim kibicom „gramy do końca”. 


Tyszanie nie pozwolili odebrać sobie zwycięstwa


 Trzecia odsłona rozpoczęła się od pojedynku oko w oko Mroczkowskiego ze Świderskim, który wygrał bramkarz STS-u. Chwilę potem z ostrego kąta próbował zaskoczyć sanockiego golkipera Gościński, następnie z bliska przymierzył Szturc, ale i w tych przypadkach górą był Świderski. W 50 min. słupek uratował sanoczan od straty gola, ale niespełna minutę później, gdy gospodarze grali w osłabieniu (kara Valtoli), ten gol padł, a jego zdobywcą był Younan. Na siódmą bramkę apetyt miał Marzec, który w 56 min, gdy sanoczanie grali w przewadze, uciekł obrońcom rywala, jednak przegrał pojedynek sam na sam ze Świderskim. W 58 min. trener sanoczan wycofał bramkarza z zamiarem poprawienia wyniku i przećwiczenia gry w takiej sytuacji.

Przyniosło to efekt. W 58.54 min. Harila, z podania Mocarskiego, zdobył czwartego gola dla gospodarzy, ustalając wynik spotkania na 4-6, przy wyniku III tercji 1-1. Tak więc, gdyby nie ta fatalna, nie wiadomo czym spowodowana, pierwsza tercja, można było z GKS-em Tychy powalczyć o zwycięstwo. I to jest lekcja na najbliższych kilka meczów w ramach ćwierćfinałów play-off. Będzie ciężko, to wiadomo, ale może potrafimy grać z Tychami tak jak w drugiej tercji…

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama