reklama
reklama

Gdyby nie ta nieszczęsna druga tercja

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: redakcja

Gdyby nie ta nieszczęsna druga tercja - Zdjęcie główne

foto redakcja

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Sport Kilka prostych błędów w defensywie skutkowało utratą trzech bramek, które rozstrzygnęły mecz w Tychach na korzyść gospodarzy. I co z tego, że przez dwie tercje sanoczanie grali ze zdobywcą Pucharu Polski 2023/24 jak równy z równym, remisując dwie tercje. Można rzec: walczyli - jak zawsze, przegrali – jak zwykle. Szkoda!
reklama

GKS TYCHY – MARMA CIARKO STS SANOK 4-1 (0-0, 3-0, 1-1)

1-0 Filip Komorski-Mateusz Bryk-Oskar Jaśkiewicz (28.03)
2-0 Filip Komorski-Pawło Padakin-Bartłomiej Pociecha (30.54)
3-0 Pawło Padakin-Filip Komorski-Bartłomiej Jeziorski (34.13)
3-1 Lauri Huhdanpaa-Mark Viitanen-Johan Ceder (52.55, 5/4)
4-1 Filip Komorski-Pawło Padakin (59.59, do pustej)
 
GKS Tychy: Lewartowski – Nilsson, Kaskinen; Padakin, Komorski, Jeziorski – Jaromersky, Ciura; Mroczkowski, Rac, Ubowski – Bryk, Jaśkiewicz; Gościńki, Turkin, Bukowski – Pociecha, Korenczuk; Krzyżek, Galant, Marzec.
MARMA CIARKO STS: Salama – Binner, Lindberg; Huhdanpaa, Ceder, Kallionkieli – McEachern, Musioł; Filipek, Strzyżowski, Viitanen – Florczak, Biłas; Dulęba, Karnas, Bukowski – Rybnikar, Ginda; Fus, Miccoli, Sienkiewicz.
SĘDZIOWALI: Sebastian Kryś i Krzysztof Kozłowski oraz Jacek Szutta i Artur Hyliński. KARY: 8-10 minut. STRZAŁY: 25-18. WIDZÓW: 1500.

Można było mieć obawy, że tyszanie potraktują mecz z „czerwoną latarnią” jako ostry trening strzelecki i zechcą pokazać swoją moc. Tymczasem mecz zaczął się od gry w obydwie strony i w 6 min. to goście, jako pierwsi mieli szansę otworzyć wynik. Na bramkę GKS-u dobry strzał ze środka tercji obronnej gospodarzy oddał Sienkiewicz. Z trudem zdołał odbić przed siebie krążek Lewartowski, zdążył dojechać do niego Sienkiewicz, uderzył z najbliższej odległości, ale zrobił to mało precyzyjnie i guma nie wylądowała w siatce. A powinna. Dopiero w 14 min. bramkową akcją popisali się górnicy.

Galant posłał krążek do czyhającego pod sanocką bramką Marca, ale po mistrzowsku zablokował go Salama. W rewanżu soczysty strzał oddał na bramkę GKS-u Dulęba, ale krążek minimalnie minął słupek. Dwie minuty później mocnym, kąśliwym strzałem popisał się Florczak i Lubartowski z dużymi problemami wybronił jego uderzenie. W 19 min. po strzale Biłasa, zbijał krążek Viitanen, ale i w tym momencie bramkarz GKS-u parkanem zapobiegł utracie bramki. W rewanżu, w 20 min. w idealnej sytuacji znalazł się Rac, jednak Salama i tym razem pokazał mistrzowską klasę. Sanoczanie do końca nie odpuszczali. Na kilkanaście sekund przed końcową syreną kapitalnej okazji do strzelenia gola „do szatni” nie wykorzystał Ceder. Tercja bezbramkowa, wyrównana, w której więcej okazji do zdobycia choćby jednej bramki mieli goście. Zapowiadała ona dobre widowisko.
     
Nie upilnowali Komorskiego
 
Już w 28 sek. II tercji brzydko faulował Komorski, wylądował w boksie kar i zaświtała nadzieja, że może za to spotka jego drużynę kara. Tymczasem goście grali w przewadze, jakby chcieli wszystkim udowodnić, że rozgrywanie power play to ich najsłabszy punkt. Zdecydowanie lepiej rozgrywali przewagi gospodarze (25.20 min. na karze Biłas), bombardowali bramkę przeciwnika, ale defensywa STS-u, na czele z Salamą, choć trzeszczała, nie dała się pokonać. Niemniej pachniało bramką. Padła ona w 28.03 min. po mocnym strzale Bryka zza bulika. Krążek zdołał odbić przed siebie Salama, ale trafił on prosto na kij niepilnowanego Komorskiego, który bez problemów umieścił go w bramce. Niespełna 3 minuty później gospodarze koncertowo rozegrali szybką, zespołową akcję 3 na 2.

Krążek od Pociechy trafił do Padakina, ten błyskawicznie strzelił na bramkę, odbity przez Salamę znalazł się w zasięgu kija Komorskiego, a dalej to już była formalność. Po następnych trzech minutach tyszanie po raz kolejny rozklepali sanocką obronę. Atakując w tercecie: Jeziorski, Komorski, Padakin, zakończyli dzieło golem tego ostatniego, przy którym Salama nie miał zupełnie nic do powiedzenia. W ostatniej minucie, korzystając z gry w przewadze (Strzyżowski ukarany za zahaczanie), po ładnej akcji w trójkącie, gospodarze powinni byli zdobyć czwartą bramkę, ale przeszkodził im w tym Salama. Tercja 3-0 dla GKS-u. Zasłużenie! Po trzech świetnych, szybkich akcjach, przy których defensywa rywala nie wypełniła swego zadania. I w tym momencie było już prawie po meczu. 
   
Tercja dla sanoczan, chociaż remisowa
 
W 42 min. Galant z Korenczukiem uśpili czujność defensywy rywala, na szczęście sztuka ta nie uda się im z Salamą, który strzelony z najbliższej odległości przez Galanta krążek uchwycił do raka. W rewanżu kąśliwy strzał Huhdanpy ładnie wybronił Lewartowski. Wszyscy liczyli, że w 43 min. wreszcie padnie honorowy gol dla gości, jako że na ławkę kar w 42.41 min. powędrował Rac. Nic z tych rzeczy. Przez dwie minuty sanoczanom nie udało się ani raz zagrozić bramce przeciwnika. Potem szanse na gola dla sanoczan zdecydowanie zmalały, jako że na ławce kar wylądował w 45.10 Musioł (spowodowanie upadku), a w 48.14 Binner (przeszkadzanie). Bliżej zdobycia bramki byli w tym czasie gospodarze, jednak strzały Mroczkowskiego i Turkina znalazły zaporę w osobie Salamy.

W 52.55 min. padł wreszcie upragniony gol dla Marmy Ciarko. Zdobył go Huhdanpaa precyzyjnym strzałem z okolic bulika, po którym krążek trafił w samo okno długiego rogu bramki GKS-u. Gol dodał skrzydeł sanoczanom. W 54 min. dobrym strzałem popisał się Lindberg, ale też interwencja Lewartowskiego była przednia. Ataki gości straciły na impecie, gdy w 55.24 min. Kallionkieli zaatakował rywala kijem trzymanym oburącz (po co?), za co został przez sędziów ukarany dwoma minutami. W 57 min. efektowną akcją popisał się McEachern. Najpierw oddał świetny strzał, po czym przymierzał się do dobitki, gdy został brzydko zaatakowany przez Komorskiego.

Nie wytrzymał tego obrońca STS, doszło do ostrego spięcia, po którym trafiony prawym prostym rywal wylądował na lodzie. Na 1.24 min. przed końcem sanoczanie wycofali bramkarza i w szóstkę zaatakowali gospodarzy, czyniąc to wyjątkowo dobrze. Nie udało się jednak zdobyć kontaktowego gola. Więcej szczęścia mieli górnicy. Przejąwszy krążek, na 1 sekundę przed końcową syreną Komorski posłał go do pustej bramki, zaliczając tym samym hat- tricka. 

Wyjeżdżamy na tarczy z Tych, przegrywając w sumie tylko jedną (drugą) tercję. Gdyby nie błędy i dekoncentracja przy trzech straconych bramkach, dodajmy, że po świetnych, szybkich akcjach, można by sanoczanom bić brawo! Rozegrali bowiem dobry mecz i naprawdę nie przestraszyli się rywala. Nadal (mimo gola Huhdanpy) nie potrafimy rozgrywać przewag, nadal bezmyślnie prokurujemy kary. Może by tak w niedzielę poprawić te dwa elementy i postraszyć Unię…

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama