Swój ulubiony STS kibice zobaczyli dopiero w trzeciej tercji, kiedy w 43 min. strzelili pierwszego gola, a niespełna siedem minut później złapali kontakt na 2-3. W ostatnich dziesięciu minutach kilkakrotnie byli blisko zdobycia upragnionej bramki, ale szczęście było przy Cracovii. Kibice ze zrozumieniem przyjęli przegraną swoich pupili. Jeszcze nie ochłonęli po emocjach meczu z GKS-em Katowice.
Marma Ciarko STS Sanok - Comarch Cracovia 2:4 (0:1, 0:2, 2:1)
0:1 Martin Kasperlík - Roman Rác, Radosław Sawicki (7:08)
0:2 Roman Rác - Saku Kinunnen, Aleš Ježek (20:50, 5/4)
0:3 Sebastian Brynkus (30:22, 4/5)
1:3 Aleksandr Pawlenko - Juho Mäkelä, Ville Heikkinen (42:01, 5/4)
2:3 Władysław Łysenko - Ville Heikkinen, Niko Ahoniemi (49:56)
2:4 Damian Kapica - Patryk Wronka, Marek Račuk (59:37 - do pustej bramki)
SĘDZIOWIE: Marcin Polak i Michał Baca oraz Dariusz Pobożniak i Mateusz Kucharewicz.
KARY: 10-10.
STRZAŁY: 27-39.
WIDZÓW: 2000.
Marma CiARKO STS: D. Salama - J. Karlsson, K. Valtola, S. Harila, T. Lahtinen, N. Ahoniemi - K. Biłas, W. Łysenko, V. Heikkinen, S. Tamminen, A. Pawlenko - B. Florczak, J. Höglund (2), K. Mocarski, J. Mäkelä, K. Filipek (2) - M. Wróbel, B. Rąpała, S. Dobosz (2), F. Sienkiewicz, L. Miccoli. Trener: Miika Elmo
Comarch Cracovia: R. Stojanovič (2) - A. Ježek, S. Kinnunen, M. Kasperlík (2), R. Rác, R. Sawicki - P. Husák, E. Němec, P. Wronka, M. Michalski, D. Kapica - J. Šaur, J. Gula, S. Brynkus (2), M. Račuk, Š. Csamangó (2) - D. Tynka, R. Arrak, A. Dziurdzia (2). Trener: Rudolf Roháček,
Od początku dało się wyczuć, że obydwa zespoły chciałyby ten mecz wygrać, ale bez angażowania wszystkich swoich mocy, których, w wyniku maratonu spotkań, nieco im brakowało. Pierwszy strzał godny odnotowania oddał obrońca gości Husak dopiero w 7 minucie. Niespełna minutę później krakowianie otrzymali prezent od Harili, który w chaosie dokonywanej w tym czasie zmiany piątek, podał krążek na kij Raca, ten zagrał go do znajdującego się na czystej pozycji Kasperlika, który nie miał problemu z umieszczeniem go w bramce Salamy. W 14 min. krakowianie, grając w przewadze (na ławce Biłas, za…zamknięcie krążka w rękawicy) mogli podwyższyć prowadzenie. Strzał z bliska Sawickiego zdołał jednak odbić bramkarz STS-u. W 20 min. znów goście grali w przewadze (19.12 min, kara techniczna za nadmierną liczbę zawodników na tafli), ale jedynie strzał Guli spod niebieskiej był tym, co warto odnotować.
Krakowianie uciekają, nikt ich nie goni
Grając jeszcze z przewagą jednego zawodnika, goście dynamicznie zaatakowali. Po kilku wymianach, krążek ze środka mocno uderzył Kinnunen. Pod bramką zmienił kierunek jego lotu Rac i tak padł drugi gol dla Cracovii. Sanoczanie zrewanżowali się ładną akcją zespołową, w której bardzo bliski zdobycia bramki był Valtola. Szczęście jednak sprzyjało rywalom. Zdecydowanie więcej z gry mieli jednak goście. W 27 min. dobry strzał Brynkusa z trudem wybronił Salama, a w 28 krakowianie, wykorzystując przewagę jednego zawodnika (Dobosz, za spowodowanie upadku), założyli zamek, stwarzając duże zagrożenie dla bramki gospodarzy. W pewnym momencie krążek trafił w kask Salamy, będąc blisko sięgnięcia celu. Chwilę potem na ławce kar wylądował zawodnik Cracovii (Csamango) i wydawało się, że sanoczanie podejmą próbę zdobycie kontaktowego gola. Takie były nadzieje kibiców, tymczasem fatalny błąd jednego z zawodników gospodarzy sprawił, że Brynkus pojechał sam na sam z Salamą, zdobywając trzeciego gola. To była 31 minuta spotkania. Cztery minuty później wydawało się, że wreszcie gospodarze odczarują bramkę Cracovii. W idealnej sytuacji znalazł się Ahoniemi, ale nie zdołał jej wykorzystać.
Trzecia tercja po sanocku, ale widać jedna to za mało
Trzecią tercję sanoczanie rozpoczęli w przewadze (w 40 min. Stojanovic), a 25 sekund później dołączył do niego Kasperlik i przez ponad półtorej minuty grali z przewagą dwóch zawodników. Przez cały ten czas atakowali, ale nie potrafili postawić kropki nad „i”. Dopiero, gdy na lód wjeżdżał z ławki kar jeden z krakusów, Pawlenko pięknym strzałem pokonał Stojanovica. Od tego momentu jakby nowy duch wstąpił w hokeistów STS-u, jednak drugi gol jakoś nie mógł wpaść do bramki przeciwnika, mimo, że ten dwukrotnie grał w osłabieniu (w 43.50 min. Dziurdzia i w 46.56 – Brynkus). Jednakże szybsza i składniejsza gra gospodarzy sprawiła, że mecz przeniósł się pod bramkę Cracovii, atakowanej przez sanoczan.Efektem była kontaktowa bramka zdobyta w 50 min. przez Łysenkę z podania Heikkinena, trudnym do obrony strzałem pod pachę bramkarza. Sanoczanie poczuli wiatr w żagle, mając 10 minut na doprowadzenie do wyrównania. Atakowali wściekle, może nie tak precyzyjnie jak w meczu z GKS-em, ale na pewno bardzo ambitnie, wkładając w to całe swoje serca. Jak na złość, bardzo dobrze spisywał się w bramce Stojanovic. Na minutę przed końcową syreną zjechał z bramki Salama, zastąpiony przez napastnika. Zagrywka ta nie przyniosła oczekiwanego efektu. Przeciwnie, na 23 sekundy przed końcem spotkania gościom udało się przejąć krążek i Kapica wpisał się na listę strzelców, zdobywając czwartego gola dla Cracovii.
Mecz może nie był pięknym widowiskiem, ale miał swoją dramaturgię. Próba doścignięcia, prowadzącego już 3-0 rywala, przyniosła sporo emocji i gdyby się powiodła, znów rozpływalibyśmy nad kunsztem naszych hokeistów. Ale w sporcie bywa różnie, nie zawsze jest z górki, często idzie jak po grudzie. W piątek czeka sanoczan bardzo trudny wyjazdowy mecz z Unią Oświęcim, która dziś nieoczekiwanie przegrała u siebie z GKS-em Katowice 1-4. A w niedzielę powalczymy w Sanoku z JKH Jastrzębie. Zaczyna się robić ciekawie!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.