Brutalne zabójstwo w Łączkach Jagiellońskich. Ruszył proces 70-letniego Janusza T.

Tragiczna noc – tło zdarzenia

Do zdarzenia doszło podczas prywatnego spotkania w domu Janusza T. W spotkaniu brało udział czterech mężczyzn, którzy wcześniej pomagali gospodarzowi przy porządkach na posesji. Wieczorem, podczas wspólnego spożywania alkoholu, doszło do dramatycznych wydarzeń, które zakończyły się śmiercią jednego z uczestników.

Około godziny 21:00 policja otrzymała zgłoszenie o podejrzeniu zabójstwa. Informacja dotarła do służb za pośrednictwem bratanka Janusza T., któremu ten przekazał, że jeden z gości nie żyje. Bratanek natychmiast wezwał funkcjonariuszy na miejsce.

Ustalono sprawcę. Dwóch uczestników spotkania wykluczono

Policjanci zatrzymali wszystkich uczestników spotkania. W trakcie postępowania ustalono jednak, że dwóch z nich nie brało udziału w zdarzeniu prowadzącym do śmierci Jana M. Opuścili oni dom Janusza T. wcześniej – co potwierdzili sami oraz sam oskarżony.

Zgromadzony przez prokuraturę materiał dowodowy pozwolił przypisać sprawstwo 70-letniemu gospodarzowi. Ustalono, że mężczyzna miał najpierw dotkliwie pobić ofiarę, a następnie zadać jej trzy uderzenia obuchem siekiery w głowę.

Prokuratura: „Działał z wyjątkowym okrucieństwem”

Prokurator Sławomir Merkwa przekazał, że po uderzeniach siekierą, oskarżony miał użyć ostrego narzędzia – o krawędzi długości co najmniej 7 centymetrów – którym zadał pokrzywdzonemu wiele ciosów w okolice głowy. Liczba ran oraz charakter obrażeń świadczyć mają o szczególnym okrucieństwie oraz działaniu z zamiarem bezpośrednim.

Janusz T. nie przyznaje się do winy

Podczas poniedziałkowej rozprawy Janusz T. nie przyznał się do postawionych mu zarzutów. odmówił składania nowych wyjaśnień, zaznaczając, że uczyni to w późniejszym etapie postępowania. Sąd zdecydował się na odczytanie wcześniejszych wyjaśnień, złożonych przez oskarżonego podczas śledztwa, m.in. tuż po zatrzymaniu oraz w trakcie posiedzeń aresztowych.

Oskarżony: „Broniłem się”

W zeznaniach złożonych wcześniej, Janusz T. przyznał, że niewiele pamięta z przebiegu zdarzenia, co tłumaczył spożytym alkoholem i stresem. Utrzymywał, że to Jan M. miał zaatakować pierwszy, rzekomo będąc w stanie „szału” i trzymając nóż. Oskarżony twierdził, że doszło między nimi do szarpaniny, w wyniku której został rzucony na krzesła i doznał stłuczenia żeber oraz licznych otarć.

Według jego relacji, "ocknął się" dopiero wtedy, gdy zobaczył ciało Jana M. leżące w kałuży krwi na podłodze kuchni. Podkreślał, że dalszy przebieg wydarzeń jest dla niego niejasny.

Proces trwa – grozi mu kara dożywotniego pozbawienia wolności

Podczas rozprawy Janusz T. nie sprecyzował, które fragmenty swoich wcześniejszych wyjaśnień podtrzymuje, a które chce zmienić. Ograniczył się do stwierdzenia, że ustosunkuje się do nich w późniejszym terminie.

Za zarzucany czyn – zabójstwo z użyciem szczególnego okrucieństwa – 70-latkowi grozi kara nie krótsza niż 15 lat pozbawienia wolności, a sąd może również orzec dożywocie.