Dlaczego wspiera Pan tego typu akcje?
– Niespodziewanie stało się to ważnym elementem mojego istnienia. Z zawodu jestem aktorem i długo myślałem, że moim celem w życiu jest meldunek w Los Angeles i kariera w Hollywood. Nie przypuszczałem, że alkoholizm doprowadzi mnie do momentu, kiedy zrozumiem, że jestem szczęśliwym człowiekiem. Zawsze myślałem, że wyjście z nałogu będzie ciężkie. Potem okazało się, że wcale nie musi tak być. Spotykam się z ludźmi, którzy trzeźwieją. Rozmawiam z nimi i chcę im przekazać, że przyszłość jest jasna, że czeka na nich jeszcze coś niezwykłego - napawa mnie to optymizmem. Pomimo że wychodzącym z nałogu jest ciężko, później okazuje się, że to doceniają. Polubią swój dom. Sam na początku nie wierzyłem w te rzeczy.
Jaka jest świadomość społeczeństwa, jeśli chodzi o alkoholizm?
– Przez lata próbowałem zrozumieć, dlaczego poziom wiedzy na ten temat jest znikomy. Ludzie kompletnie nie wiedzą, co to uzależnienia i co mają z nimi zrobić. Czasami odnoszą się do tego w bardzo płytki i schematyczny sposób. Wychodzą z założenia, że jeśli ktoś dużo pije, to od razu jest alkoholikiem, jak bierze narkotyki, o jest narkomanem. Nie rozumieją, że ta choroba zaczęła się dużo wcześniej, a jej pojawienie się jest tylko skutkiem. Na spotkaniach grypy AA staram się mówić o tym, kiedy się to zaczyna. Zwracam uwagę na pierwsze sygnały mówiące, że za chwilę może pojawić się problem. Dzięki temu można wielu sytuacji uniknąć. Jeżeli mamy świadomość, że coś, co wygląda atrakcyjnie, jest również niebezpieczne, możemy zadać sobie pytanie, czy chcemy w to wchodzić. Dlatego też od czterech lat spotykam się z młodzieżą w gimnazjach rozmawiam. To, o czym opowiadam w szkołach, niewiele się różni od tego, o czym rozmawiam w klubach abstynenta. Pojawiają się tam różni ludzie. Jedni są zaawansowani w trzeźwieniu, a inni dopiero rozpoczynają swoją drogę. Zrozumiałem jedno, że młodzież nie jest głupia. Młodzi ludzie doskonale wyczuwają prawdę i kłamstwo. Czasami nie potrafią tego wyrazić i uzasadnić, ale doskonale to czują. Chodzi o to, żeby mieć świadomość tego, co się dzieje w życiu i co prowadzi do zadowolenia z tego, jak ono wygląda. Pomimo tego, że ludzie często mają pieniądze i wierzą, że może ich być więcej, przekonują się, że niewiele się za nimi kryje. Pojawia się pustka. Nie ma różnicy, czy stać cię, żeby pić wino za pięć złotych, czy eleganckie dwunastoletnie whiskey.
Więcej w 38 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka