Od kilku lat sentyment wobec żubrów wzrastał. Jednak sympatia nie szła w parze z wiedzą na temat zachowań populacji tych zwierząt. Potwierdziła to ankieta przeprowadzona wśród mieszkańców Bieszczad: leśników, dzieci, młodzieży i dorosłych w 2016 roku. Kwestionariusz wypełniło blisko tysiąc osób.
- Wyniki były zaskakujące – mówi Ryszard Paszkiewicz, emerytowany leśnik i badacz żubrów. – To była porażka dla edukatorów, w tym leśników.
Pytania dotyczyły wiedzy merytorycznej o żubrach. Wśród poruszonych zagadnień znalazły się kwestie: postrzeganie żubrów, ewentualne odstrzały, badania i opieka nad tymi zwierzętami. Ankietę podzielono na trzy grupy. Pierwszą stanowili leśnicy z bieszczadzkich nadleśnictw, drugą młodzież gimnazjalna i średnich bieszczadzkich szkół, zaś trzecią dorośli.
- Wydawało się, że mieszkańcy Bieszczad powinni dysponować dużą wiedzą na temat żubrów – mówi pan Ryszard. – Nic bardziej mylnego. Przykładowo – na pytanie, ile żubrów żyje w Bieszczadach, właściwą odpowiedź udzieliła tylko jedna trzecia ankietowanych. Natomiast jako opiekunów stad mylnie podawano Bieszczadzki Park Narodowy, a nie leśników.
Podobnie było z pytaniem o to, czy w Polsce poza Bieszczadami i Puszczą Białowieską żubry żyją jeszcze gdzieś na wolności. Ankietowanych pytano także o źródła wiedzy na temat tych zwierząt. Pan Ryszard zaznacza, że Lasy Państwowe wydają mnóstwo materiałów bibliograficznych dla szkół, ale według przeprowadzonej ankiety korzysta z niej zaledwie 8 procent ankietowanej młodzieży. Wiedzę o żubrach czerpią głównie z internetu.
- Dlatego leśnicy powinni tworzyć ciekawe strony internetowe, konta na portalach społecznościowych, jak to jest w przypadku leśników z Baligrodu – mówi i dodaje - Mimo to wiedza o przyrodzie wciąż jest jak podawanie cukierków, a ludzi przecież trzeba nakarmić chlebem.
Taniec z żubrami
W Bieszczadach istnieją dwa główne stada żubrów: wschodnio-bieszczadzkie i zachodnio-bieszczadzkie, nazywane baligrodzko-komanieckim. Tę ostatnią linię skrupulatnie udokumentował Ryszard Paszkiewicz, który w 1976 roku, pracując w Nadleśnictwie Komańcza, budował zagrodę dla żubrów w Woli Michowej, sprowadzonych z hodowli w Niepołomicach i Pszczynie. To on przywiózł pierwsze żubry do Komańczy. Niestety, podobną dokumentacją nie może pochwalić się drugie ze stad – wschodnio-bieszczadzkie.
- Pozostają tylko relacje osób, które jeszcze żyją – mówi pan Ryszard. – Dobrze byłoby udokumentować wiedzę o bieszczadzkich żubrach i na przykład stworzyć w Mucznem lub Baligrodzie bibliotekę żubrów bieszczadzkich. Bardzo bym chciał, żeby wiedza o tych niezwykłych zwierzętach dotarła do ludzi.
Wszystkie żubry na świecie reprezentują dwie linie genetyczne: nizinną, białowieską oraz białowiesko-kaukaską. W Polsce populacja tych zwierząt jest największa na świecie. Pozostałe duże skupiska występują na Białorusi i w Rosji. Gdy w XX wieku żubrowi groziło wyginięcie, rozpoczęto walkę o jego przetrwanie. Zainicjowano program, aby zasiedlić żubrem całe Karpaty.
- Proces zasiedlania Bieszczadów żubrami pod koniec lat 50. i na początku 60. był trudny – mówi pan Ryszard. – Po raz pierwszy odbywało się to w górach. W tym samym czasie żubry sprowadzono do ośrodka zamkniętego w Rumunii. Na Ukrainie powstało cztery, pięć stad, Słowacja nie uczestniczyła wtedy w tym projekcie.
Obecnie wolnościowe stado w Rumunii liczy około 40 sztuk, zaś na Ukrainie żyje 100-150 osobników. Nam ten proces udał się najlepiej, bo mieliśmy silną, sprawną organizację, jaką są Lasy Państwowe, która potrafiła wyłożyć pieniądze na ochronę i hodowlę żubra. Plusem jest również to, że w Polsce kłusownictwo ograniczono do minimum. Żubry miały też zagwarantowaną opiekę naukową stacji PAN-u w Ustrzykach Dolnych od końca lat 90. W proces ochrony zaangażowała się także Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie.
Polskie żubry cieszą się ogromnym zainteresowaniem w wielu krajach europejskich. Sprowadzono je do Francji, Hiszpanii, Niemiec, Rumunii i na Węgry.
- Aby rozproszyć ryzyko choroby zwierzęta się eksportuje – mówi pan Ryszard. – Jeśli jakaś choroba wystąpiłaby w Bieszczadach, to stada w innych krajach podtrzymają populację.
Dzieje się też odwrotnie. Mimo że Polska ma dużo żubrów, każdego roku paręnaście sztuk przywozi się z innych ośrodków, żeby zasilić populację osobnikami niespokrewnionymi. Im mniej spokrewnione żubry, tym mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia schorzeń.
Więcej na temat tych stworzeń w aktualnym numerze Korso Gazeta Sanocka.