Mam zniżkę formy. Wszystko jest mi obojętne, na nic nie mam ochoty, najchętniej zamknęłabym się w domu i nie wychodziła z łóżka. Czy to już depresja?
- Rozpoznanie depresji jest uzależnione od czasu trwania i nasilenia tej "zniżki formy". Jeśli objawy utrzymują się dwa tygodnie i dłużej, to prawdopodobnie mamy do czynienia z depresją. Natomiast warto pamiętać, że zniżkę formy "łapie" każdy człowiek, szczególnie jeśli występują odpowiednie do tego okoliczności: stres, kłopoty, szybkie tempo życia, brak czasu na odpoczynek, nadmiar pracy, samotność, brak satysfakcjonujących relacji z ludźmi, poczucie zranienia. Można wymieniać sporo czynników, które taką "zniżkę formy" powodują. Ważne jest, czy potrafimy się wygrzebać z jakiejś kryzysowej sytuacji, znaleźć sposób poradzenia sobie z nią, pokonania jej. Jeśli się to nie udaje, i zauważamy, że nasz komfort życia szybko spada, powinniśmy się tym zaniepokoić.
Jak w takim razie odróżnić zniżkę formy od depresji?
- Zniżka formy jest często krótkotrwała i dość szybko się z niej wychodzi. Ludzie zazwyczaj uczą się wybierać strategie, które im pomagają taką "zniżkę formy" pokonać. Poza tym zniżka formy, nawet jeśli wywołuje cierpienie, to jest to cierpienie przemijające, kończące się najczęściej z rozwiązaniem sytuacji stresowej. I jeszcze jedna ważna różnica – "zniżkę formy" pokonujemy często sami, wykorzystując własne zasoby, pomysły. Natomiast depresji nie jesteśmy w stanie pokonać sami.
Skąd bierze się depresja?
- Nie ma jasnych przyczyn. Ciągle jeszcze stosowany jest podział na przyczyny biologiczne (depresja endogenna) i psychologiczne lub społeczno-kulturowe (depresja egzogenna). Depresja wywołana czynnikami biologicznymi może wynikać z zaburzeń w gospodarce neuroprzekaźników, hormonów mózgu bądź może być wywołana czynnikami genetycznymi. Ale towarzyszy również innym chorobom somatycznym i uzależnieniom. Natomiast depresja egzogenna może być wywołana silnie stresującymi wydarzeniami życiowymi, szczególnie takimi, w których jest zawarty element utraty (np. w żałobie). Wtedy też mówimy, że depresja jest reakcją na jakiś poważny, przedłużający się kryzys.
Jakie symptomy powinny nas zaniepokoić?
- Depresja często zaczyna się od zmiany nastroju. Pacjenci mówią, że towarzyszy im smutek, bezradność, zniechęcenie, zwątpienie, poczucie, że wszystko utraciło sens. Do tego często zmienia się kondycja fizyczna – pacjenci skarżą się na zmęczenie, bezsenność. Czasem może być tak, że dyskretne zmiany nastroju idą w parze z często powtarzającymi się dolegliwościami somatycznymi. Pacjenci mówią wówczas, że częściej odwiedzają lekarzy, że mają mniejszą odporność na choroby sezonowe, pojawiają się u nich różne dolegliwości bólowe albo zaczynają przesadnie martwić się o swoje ciało i doszukują się różnych dolegliwości, których nie potwierdzają żadne badania. Bardzo wyraźnym sygnałem są myśli samobójcze lub fantazje na temat uszkadzania własnego ciała. Jeśli te sygnały trwają dłuższy czas i zaczynają wyraźnie przeszkadzać w funkcjonowaniu, to trzeba zacząć szukać pomocy.
Coraz więcej mówi się w ostatnim czasie o depresji. Przyznała się do niej m.in. narciarka i multimedalistka Justyna Kowalczyk, świetna aktorka Danuta Stenka i znany i lubiany prezenter telewizyjny, Maciej Orłoś. Na czym właściwie polega depresja?
- To skomplikowana i podstępna choroba. Mogę śmiało powiedzieć, że depresja w pewien sposób wyłącza człowieka z życia. Gasi w nim chęć życia, ciągnie do samozniszczenia. Depresja powoduje, że człowiek jest niezdolny do funkcjonowania w każdym obszarze życia: zawodowego, rodzinnego, towarzyskiego. Pacjenci czują, że świat i wszystko, co wokół nich jest, nie ma znaczenia. Przestają ich obchodzić bliskie osoby, praca, tracą zainteresowania, wycofują się w jakąś ciemną przestrzeń, w której czują przymus pozostawania. Mało tego, chcą w tej przestrzeni zniknąć, przestać być. Znika radość życia.
Zygmunt Freud, ojciec psychoanalizy, tłumaczył, że życiem człowieka rządzą dwa podstawowe popędy: Eros – popęd do życia i Tanatos – popęd do śmierci. W depresji dominuje ten drugi. Stopniowo uzyskuje przewagę nad potrzebą działania, kochania, tworzenia, aż w końcu doprowadza człowieka do wycofania z życia. Chorujący na depresję mają problemy z najprostszymi czynnościami – przestają dbać o higienę, tracą apetyt, mają poważne trudności z zasypianiem, przestają odczuwać przyjemność. Szalenie męczące stają się myśli depresyjne, które dotyczą znacznie zaniżonej samooceny, poczucia bezwartościowości i bycia nikomu niepotrzebnym, aż do silnego poczucia winy, grzeszności. Większość pacjentów przestaje odczuwać potrzeby seksualne i wycofuje się z aktywności seksualnej.
To musi być niezwykle trudne, zarówno dla chorej osoby, jak i jej bliskich. Jak reagować, kiedy u bliskiej osoby zdiagnozowano depresję?
- Należy aktywnie uczestniczyć w leczeniu. Ta aktywność może zacząć się od zdobywania wiedzy o chorobie. Wiedza powoduje rozumienie, zwiększa empatię. Czasem rodziny funkcjonują w zaprzeczeniu chorobie i komentują zachowania chorego jako lenistwo, fanaberię, widzimisię. Bez zrozumienia nie ma wsparcia.
Dobrze jest, jeśli bliscy też będą w kontakcie ze specjalistami, bo wtedy sami mogą otrzymać wsparcie w postaci porady czy wyjaśnienia. Bliscy często nie wiedzą, czy to, jak się zachowuje chory, mieści się w obrazie choroby, czy jest już czymś zupełnie innym. Życzliwość, cierpliwość, otwartość, naturalność, ale też zdolność do powstrzymywania się zbędnych, gwałtownych komentarzy to warunki potrzebne do odpowiedniego wsparcia chorego.
Rozumiem, że klepanie po plecach i mówienie "weź się w garść", "nie przesadzaj, inni mają gorzej" nie są dobrym pomysłem...
- Zdecydowanie, bo takie teksty obarczają chorego odpowiedzialnością za chorobę i wzmacniają poczucie winy. Jak ma się powiedzieć coś takiego, to lepiej milczeć.
Jak przekonać bliską osobę, że powinna skorzystać z porady specjalisty? Jedna z moich znajomych wyznała, że terapeuta skierował ją do psychiatry. Nie poszła, bo "nie będzie z niej czubka robił".
- To niestety ciągle problem – ludzie myślą, że pomoc psychiatry jest czymś najgorszym, jakąś okrutną ostatecznością. Wielu pacjentów zgadza się na wizytę u psychiatry, kiedy bliscy proponują, że z nimi pójdą. Niektórzy pacjenci uznają, że taka konsultacja jest potrzebna, bo cierpienie, jakie wywołuje depresja, jest już nie do zniesienia, a boją się, że zrobią "coś głupiego" i nie będzie dla nich ratunku.
Myślę, że nie można nikogo przekonywać na siłę. Trzeba raczej zachęcać i rozmawiać z chorymi o ich obawach związanych z wizytą u psychiatry. Można wówczas zrozumieć, na czym te obawy się opierają. Często głównym powodem jest wstyd. Wtedy możemy rozmawiać z taką osobą o tym wstydzie i o jego sensie. Zachęcanie i towarzyszenie choremu jest skuteczniejsze niż przekonywanie czy zmuszanie. Choć w niektórych przypadkach zmuszenie do leczenia jest koniecznością.
Czym może skończyć się nieleczona depresja?
- Nieleczona depresja może prowadzić do śmierci. I właściwie na tym można zakończyć odpowiedź na to pytanie. To bardzo groźna choroba, która doprowadza człowieka do wyniszczenia wewnętrznego, do wszechogarniającej pustki.
Gdzie szukać pomocy?
- Należy zacząć od konsultacji psychiatrycznej. Więc miejscem właściwym do podjęcia leczenia jest Poradnia Zdrowia Psychicznego. Lekarz dokona diagnozy pacjenta, prawdopodobnie zleci rozpoczęcie farmakoterapii i zaproponuje psychoterapię, wydając skierowanie do psychoterapeuty. No i z pewnością umówi kolejną, kontrolną wizytę u siebie.
Czy można w jakiś sposób skutecznie chronić się przed depresją?
- Najkrócej mówiąc, trzeba zdrowo żyć. Mam tu na myśli dbałość o naszą higienę psychiczną. W Polsce to ciągle problem. Jesteśmy pod tym względem bardzo zaniedbani. Hołubi się ciało, kondycję fizyczną, piękny wygląd, ale ciągle mało mówi się o tym, że równie ważna jest forma psychiczna. Jeśli nie nauczymy się o nią dbać, problemy psychiczne staną się bardzo prawdopodobne.
Dbać o higienę psychiczną to odpoczywać, wysypiać się, być aktywnym fizycznie, realizować swoje pasje, otaczać się przychylnymi i życzliwymi ludźmi, uczyć się być wdzięcznym, cieszyć się z drobnych rzeczy, przestać uganiać się za sukcesami i bogactwem. A przede wszystkim szukać przestrzeni, w której można kochać i można czuć się kochanym.