Incydent miał miejsce 7 listopada około godziny 14.00. 55-letni mieszkaniec Sanoka, będąc w pracy, poczuł mocny ucisk w klatce piersiowej. Na chwilę stracił nawet przytomność. Wiedząc, co mogą oznaczać takie objawy, natychmiast zażył nitroglicerynę, która mogła uchronić go przed wystąpieniem zawału serca. Z racji tego, że pracuje w pobliżu szpitala, zamówił taksówkę. Gdy dotarł na SOR, zdziwiła go pustka.
– Przy okienku nikogo nie było – mówi mężczyzna. – Na poczekalni siedziały trzy osoby: kobieta z dzieckiem i mężczyzna skulony w pół. Zapytałem, co mu dolega i jak długo już czeka. Odpowiedział, że półtorej godziny i jak dotąd nikt się nim nie zaopiekował.
W końcu do pana Ryszarda podszedł jakiś mężczyzna i zapytał, z jakimi dolegliwościami zgłosił się do szpitala. Nie zbierając wywiadu i nie zapisując jego danych osobowych, wskazał ręką pokój, do którego powinien się udać, aby wykonać ekg. Mężczyzna zastosował się do zalecań.
Więcej w 47 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka