Reklama

Ze śpiewem przez życie

Opublikowano:
Autor:

Ze śpiewem przez życie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Zawsze towarzyszył jej śpiew. Nawet teraz, gdy nachodzi ją ochota, jej dźwięczny głos niesie się po domu, ogrodzie i w kościele w kolejnych melodiach. Ryszarda Zadarko mówi, że muzykę trzeba kochać, a ona tę miłość czuła od dzieciństwa.

Pani Ryszarda mocno się wzrusza na wspomnienie śpiewanej przez siebie smutnej ballady o tym, jak ukochał Cygan skrzypce i z nimi zginął. Było to w VI klasie szkoły podstawowej. Pojechała wraz z rówieśnikami na wycieczkę szkolną w Sudety. Gdy wyszli na szczyt Śnieżki, rozpętała się burza śnieżna.

- Skryliśmy się w schronisku - opowiada. - Zamieć trwała około godziny. Z zebranych gości wyszła para i przepięknie zatańczyła tango argentyńskie do muzyki z szafy grającej. Po ich występie moja nauczycielka poprosiła, żebym coś zaśpiewała.
Głos pani Ryszardy tak zachwycił publiczność, że starszy pan, który wyłonił się spośród widzów, wręczył jej czekoladę. To była jej pierwsza nagroda za śpiewanie.

Chata za wsią" i wielkie wzruszenie 
Pierwszym teatralnym występem pani Ryszardy była rola babci w "Timur i jego drużyna". Następnie zagrała Babę Jagę w szkolnym przedstawieniu "Jaś i Małgosia".

Reżyser spektakli, Tadeusz Chłodnicki, który później reżyserował "Chatę za wsią", zachwycił się głosem pani Ryszardy. Odwiedził nawet jej ojca, po którym odziedziczyła talent i namawiał go, żeby oddał córkę, która wtedy kończyła siódmą klasę podstawówki, na naukę do szkoły teatralnej do Krakowa, bo szkoda zmarnować taki talent.

- Tato się nie zgodził, bo aktorki za czasów jego młodości były zazwyczaj utrzymankami - mówi pani Zadarko. - Byłam dobra z matematyki i chciał, żebym pracowała w banku.

Kontynuowała więc naukę w Technikum Rachunkowości, ale z muzyki nie zrezygnowała. W szkole średniej śpiewała mezzosopranem solo i w sekstecie prowadzonym przez profesora Adama Bieniasza. Należała też do pięćdziesięcioosobowego chóru działającego przy Domu Kultury w Sanoku, gdzie dyrygentem był Tadeusz Lorenc. To właśnie na bazie tej empory pan Chłodnicki wyreżyserował sztukę "Chata za wsią" Kraszewskiego. Sztuka była pięcioaktowa, czterokrotnie zmieniano do niej przepiękną, ręcznie namalowaną przez pana Chłodnickiego scenografię. Spektakl został bardzo dobrze odebrany przez widzów. Piękne śpiewy i tańce zachwycały publiczność, a w Sanoku sztukę wystawiono aż siedem razy. Za każdym razem sala domu kultury pękała w szwach. Przedstawienie grano również w okolicznych miastach i na deskach teatru w Rzeszowie. Pani Ryszarda zagrała Motrunę, w której zakochał się Cygan Tumry.

- Tato również grał w "Chacie za wsią", tylko przed wojną - mówi. - Gdy się dowiedział, że wystąpię w tej samej sztuce co on, rozpłakał się. Był też bardzo wzruszony na premierze spektaklu.

Jak twierdzi pani Ryszarda, przygotowanie takiego przedstawienia wymagało ogromu pracy.
- Po "Chacie za wsią" planowano wystawić kontynuację pt. "Córkę Motruny", ale musiałam wyjechać i w związku z tym przedstawienie nie doszło do skutku - wspomina. - Nikt nie wziął mojej roli.

Więcej w 35 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE