reklama

ZDANIE ODRĘBNE: Bank w Sanoku

Opublikowano:
Autor:

ZDANIE ODRĘBNE: Bank w Sanoku - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości

Konia z rzędem (tzn. z uzdą i siodłem) temu, kto zrozumie wyjaśnienia instytucji wypowiadających się na temat kłopotów Podkarpackiego Banku Spółdzielczego. Nie jest to upadek (bankructwo), lecz „przymusowa restrukturyzacja”, którą zarządził Bankowy Fundusz Gwarancyjny, tworząc Bank Nowy, „pomostowy”, choć nie wiadomo, czy fundusz ma prawo kreować banki? Ale zacznijmy od końca…

PBS od czterech lat „pozostawał pod ścisłym nadzorem Komisji Nadzoru Finansowego”, która zatwierdziła dla niego program naprawczy „na lata 2016-2020”. Sanocki bank zmienił skład zarządu, złożył doniesienia do prokuratury, widział konieczność gromadzenia „dalszych, znaczących rezerw celowych”, a więc działał zgodnie z przyjętym planem. Do końca konsultował się z KNF, której zalecenia wykonywał na bieżąco. Efekt tej współpracy jest taki, że „do dnia wydania decyzji o przymusowej restrukturyzacji przez BGF (czyli do 27.12. 2019) Bankowi nie przekazano żadnego dokumentu w zakresie oceny przedłożonego planu naprawy”. Rada Nadzorcza banku została zaskoczona decyzją Funduszu.

       Zaskakuje również komunikat KNF, która nadzorując cały czas podkarpacki bank, ni stąd ni zowąd stwierdza „nieskuteczność działań naprawczych podejmowanych przez PBS oraz zagrożenie dla bezpieczeństwa środków gromadzonych w tym banku”. Mając wgląd na bieżąco w działania podległej sobie jednostki, komisja nagle widzi „liczne i poważne  nieprawidłowości”, „istotne naruszenia prawa”, tudzież powołuje się na „przepisy unijne”... Wcześniej ich nie widziała?

„Przeprowadzamy ten niełatwy proces, aby zapewnić kontynuację obsługi klientów i chronić depozyty jednostek samorządu terytorialnego (JTS)” – wyjaśnia prezes BFG. W następnym zdaniu czytamy jednak, że „część depozytów JST, a także dużych firm, zostanie finalnie (to znaczy – ostatecznie!) utracona”. Tak więc straty banku zostaną pokryte „kosztem właścicieli i niektórych wierzycieli”. To warunek, aby Bankowy Fundusz Gwarancyjny – na który zrzucamy się z naszych oszczędności w skali kraju – zaangażował swoje (?) środki w ratowanie PBS. Depozyty odzyskają ci, którzy mieli do 100 tys. euro – powyżej już nie.

         Samorządy miast, gmin oraz większe firmy itp. stracą prawie połowę środków, jakie ulokowały w banku. Poszkodowanych samorządów jest 35! Miasto Sanok utraciło 4,2 mln zł, gmina Lesko 2,5 mln. Ile inne gminy i miasta? A firmy i prywatni przedsiębiorcy? Nie wiadomo. „Brak decyzji o przymusowej restrukturyzacji doprowadziłby do wielokrotnego zwiększenia utraty środków. Natomiast jednostki samorządu terytorialnego bez decyzji o przymusowej restrukturyzacji utraciłyby wszystkie zgromadzone środki finansowe. Dzięki właściwym  działaniom organów państwowych nie doszło do takiej sytuacji”.  Musicie utracić połowę pieniędzy, bo inaczej stracilibyście wszystko – oto kwintesencja wyjaśnienia Ministerstwa Finansów. Idą za nią deklaracje: wojewody, samorządu województwa, Banku Gospodarstwa Krajowego oraz tych wszystkich, którzy nieustannie troszczą się o nasze pieniądze...

         Zawiły i ogólnikowy język komunikatów instytucji centralnych natychmiast uruchamia blokadę psychologiczną; wszak nie mają one  wyjaśnić sprawę, lecz ją zaciemnić. Jedyny snop światła to wypowiedź burmistrza Leska, według którego na pokrycie strat banku „z każdego samorządu zostanie zabranych około 43% kwot, które znajdowały się na kontach gmin”. Burmistrz nazywa to katastrofą, zwłaszcza, że „gmina nie ma swoich pieniędzy. Ma nasze – z naszych podatków”.

         Jest to kluczowa wypowiedź w całej aferze. Wynika z niej primo – ani banki, ani państwo nie mają własnych pieniędzy tylko pieniądze obywateli. Pierwsze pochodzą z lokat, drugie z podatków. Secundo – kiedy bank upada albo przestaje być wypłacalny, koszty tego ponoszą wyłącznie jego klienci – nie państwo, czy instytucje, które „ratują” sytuację. Tertio – jeżeli państwo coś „dało” obywatelom (np. 500+) – pewnością w ten czy inny sposób to odbierze. Quarto – trudno mieć zaufanie do KNF, której były prezes proponował właścicielowi banku prywatnego przejęcie go za symboliczną złotówkę przez inny bank, państwowy; pod warunkiem wręczenia 40 milionowej łapówki. Quinto – dla podkarpackiego wyborcy, który był przekonany, że od pięciu lat żyje w finansowym raju, powinno to być poważne ostrzeżenie – czas przestać kierować się emocjami i uruchomić rozum!

         Nie tak dawno były premier i szef Narodowego Banku Polskiego, prof. Marek Belka, wyrażał zdziwienie, że afera SKOK-ów, która kosztowała nas ponad 5 miliardów złotych, nikomu nie dała do myślenia. SKOK-i były ściśle związane z aktualną władzą, a nasze pieniądze wypłacał poszkodowanym Bankowy Fundusz Gwarancyjny. Nie daje do myślenia również afera Getbeck-u, w której klienci stracili 2,5 miliarda złotych, a więc trzy razy więcej niż w aferze Amber Gold.

Wygląda na to, że naród darzy władzę nieograniczonym zaufaniem, które przekłada się na niewyczerpane zasoby pieniężne. Tyle, że takie po prostu nie istnieją. Biblia św. mówi o śnie faraona, w którym siedem krów chudych pożarło siedem tłustych... Władca Egiptu pozwolił sobie wytłumaczyć znaczenie tego snu, ale czy zrobi to podkarpacki suweren?

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo