Odkrycie tego wspaniałego „skarbu” zawdzięczać można zamieszkałemu na Kurpiach Tomaszowi Zawistowskiemu i jego przyjacielowi Maciejowi Szymańskiemu, którzy przed dwudziestoma laty penetrowali tereny Bieszczadów, ciekawi, co w sobie kryją. Ich uwagę przykuło cerkwisko w Maniowie. W ruinach cerkiewnej dzwonnicy natrafili na ukryty w ziemi dzwon, o czym powiadomili Jerzego Ginalskiego, dyrektora Muzeum Budownictwa Ludowego, archeologa z wykształcenia.
- To było bodajże w roku 2006, tuż po odkopaniu przez nas dzwonu w Balnicy, gdy odwiedził mnie z muzeum T. Zawistowski, mówiąc z dumą: „Ja wiem, gdzie jest jeszcze jeden, równie okazały dzwon. I wskazał na dzwonnicę cerkwi w Maniowie. Z wypiekami na twarzy przyjąłem tę wiadomość, ale po zamieszaniu, do jakiego doszło po odkryciu dzwonu z Balnicy, zdecydowałem się odłożyć temat na jakiś czas. Na pewno nie na zawsze. Ten czas nadszedł w momencie, gdy znalazłem się na emeryturze. Skontaktowałem się z Tomaszem Zawistowskim. Odesłał mnie do księdza Piotra Bartnika, wtajemniczonego w temat spoczywającego w ziemi dzwonu. Wraz nim, przed miesiącem, odwiedziłem cerkwisko w Maniowie. Następną wyprawę do Maniowa odbyłem już z archeologiem z MBL-u Marcinem Glinianowiczem. Potwierdziła ona, iż „skarb” spokojnie spoczywa w wyznaczonym miejscu. To dodało sprawie przyspieszenia
– mówi archeolog Jerzy Ginalski.
Zgodnie z procedurami, Muzeum Budownictwa Ludowego wystąpiło do Podkarpackiego Konserwatora Zabytków o wyrażenie zgody na wydobycie dzwonu. Kolejnym wymaganym krokiem było wyrażenie zgody przez właściciela terenu, a było nim Nadleśnictwo Komańcza RDLP. Mając te dwa dokumenty, na dzień 8 listopada br. wyznaczony został termin przeprowadzenia akcji. Wcześniej, działając pod batutą Jerzego Ginalskiego, przygotowano operację od strony logistycznej, oczywiście z udziałem niezastąpionej w takich przypadkach ekipy z MBL.
Akcja wzbudziła w światku archeologicznym ogromne zainteresowanie. Na cerkwisku w Maniowie pojawili się główni bohaterowie wydarzenia: Jerzy Ginalski z mocną grupą archeologów: Marcinem i Gabrielą Glinianowiczami oraz Piotrem Kotowiczem. W tym gronie nie mogło zabraknąć prof. dr. hab. Michała Parczewskiego, wykładowcy akademickiego, wieloletniego członka Rady MBL w Sanoku. Przybyli, szczęśliwi, że ten wielki dzień wreszcie nastąpił: Tomasz Zawistowski z małżonką Marzeną Józefczyk oraz Maciej Szymański, a także wspomniany wcześniej ks. Piotr Bartnik. Zameldowali się również gospodarze: Edward Marszałek, rzecznik prasowy RDLP oraz leśniczy Adam Pasiniewicz.
Wielogodzinne prace przy wydobywaniu dzwonu z uwagą śledziła około 20-osobowa widownia. To najlepszy dowód, jak duże zainteresowanie wzbudzało każde kolejne odkrycie. Finał, czyli wydobycie „skarbu” na powierzchnię, był prawdziwą eksplozją radości. Gratulacjom i uściskom, zdjęciom indywidualnym i grupowym (z dzwonem oczywiście) nie było końca. Nie mogło zabraknąć części artystycznej, czyli próby jakości dźwięku.
Była ona zaplanowana w scenariuszu, o czym świadczył fakt, iż wzięto z muzeum serce dzwonu, licząc się z tym, że może go nie być wraz z dzwonem. Nie pomylono się. A co do brzmienia? Okazało się cudowne! I pomyśleć, że tak wspaniały instrument przez 70-80 lat milczał, ukryty pod ziemią w ruinach cerkiewnej dzwonnicy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.