Pani Elżbieta ma 36 lat, mieszka w Sanoku. O chorobie dowiedziała się w maju tego roku.
- Siostra ma sporo pieprzyków na ciele, ale byliśmy do tego przyzwyczajeni - mówi Dominika Kawałek, siostra pani Elżbiety.
- Pewnego dnia z pieprzyka na twarzy zaczęła sączyć się krew. Pojechaliśmy usunąć znamię. Standardowo zostały pobrane próbki do badań histopatologicznych. Kiedy otrzymaliśmy wyniki okazało się, że to rak - opowiada Dominika.
Lekarze zdiagnozowali czerniaka złośliwego. To najbardziej agresywny nowotwór skóry. U pani Eli guz miał 4,5 milimetra grubości, a przy tym nowotworze to bardzo dużo.
- Siostrze wycięto przerzuty z regionalnych węzłów chłonnych, czyli takie, które znajdują się dość blisko pierwotnego ogniska czerniaka. Na szczęście jak dotąd nie zdiagnozowano żadnych przerzutów w narządach odległych - mówi Dominika.
Aby uniknąć rozprzestrzeniania się choroby pani Elżbieta powinna brać leki przeciw przerzutowe, które do niedawna były jeszcze w fazie testów.
- Siostra postanowiła zostać jednym z ochotników, którzy zgodzili się przyjmować je w ramach testów. Niestety, kiedy 17 września pojechałyśmy z siostrą do Warszawy uzgodnić szczegóły uczestnictwa w terapii, lekarz powiedział nam, że zaledwie dwa tygodnie temu, licząc od dnia naszej wizyty, leki "eksperymentalne" stały się pełnoprawnymi lekami, ale nierefundowanymi w Polsce... Osoby, które zdążyły się zaciągnąć do podobnych badań we wcześniejszych naborach, wciąż będą mogły otrzymywać leki. Dla mojej siostry jest jednak za późno. Nie będzie już kolejnych naborów, a koszt miesięcznej terapii jak poinformował nas lekarz waha się w granicach 20-25 tysięcy złotych - opowiada Dominika.
Lekarstwa trzeba przyjmować przez rok, na kurację potrzeba więc minimum 240 tysięcy złotych. Choć to na razie szacunkowe kwoty, rodziny na pewno nie będzie stać na taki wydatek.
- Moja siostra walczy z czasem. Jakimś cudem, pomimo tak grubego ogniska pierwotnego, wciąż nie ma przerzutów, ale te mogą pojawić się w każdej chwili. Gdyby zaczęła brać leki przed ich wystąpieniem, miałaby prawdziwą szansę na wygranie z tą ciężką do pokonania chorobą - mówi pani Dominika.
Liczy się już każdy dzień, bo jak się okazuje, leczenie należy wdrożyć najpóźniej do 16. tygodni od operacji wycięcia węzłów chłonnych, którą pani Elżbieta przeszła 16 sierpnia.
- Aby rozpocząć leczenie nie potrzebujemy zebrać od razu całej kwoty, jednak kiedy już zaczniemy, siostra będzie musiała przyjmować leki regularnie co miesiąc, bo w przeciwnym wypadku terapia nie zadziała - mówi Dominika.
Na razie nie wiadomo jakie leki będzie musiała przyjmować pani Elżbieta. Wszystko zależy od tego, czy z komórkach nowotworowych znajduje się mutacja genu BRAF. Jeśli wynik wyjdzie pozytywny potrzebne będą dwa leki - Dabrafenib i Trametynib. Jeżeli mutacji w genach nie ma - kobieta będzie przyjmować Niwolumab.
- Każdy z nich jest refundowany przez państwo polskie dla osób, które już mają przerzuty. Osoby, które za ich pomocą chcą uchronić się przed przerzutami, muszą za nie płacić - mówi Dominika.
W pomoc włączyła się Fundacja Czas Nadziei. Utworzyła specjalne konto na które można wpłacać pieniądze na leczenie pani Elżbiety.
- Chcemy ratować Elę, ale nas na to nie stać, dlatego zwracamy się z ogromną prośbą do ludzi dobrej woli o pomoc i wsparcie nas w tej nierównej walce. Będziemy wdzięczni za każdą okazaną pomoc -kończy Dominika.
Numer subkonta - Elżbieta Kawałek - w Fundacji Czas Nadziei:
PBS BANK o/Sanok
89 8642 1184 2018 0037 4228 0027
Fundacja nie pobiera żadnej prowizji od wpłat. 100% zgromadzonych środków na tym subkoncie będzie do wykorzystania przez Panią Elżbietę i jej Rodzinę na uzasadnione sytuacją Rodziny potrzeby.