Joanna Drozd z Sanoka po raz pierwszy usłyszała od lekarzy, że jest „za gruba”, kiedy miała 10 lat.
– Kolejne lata to powtarzająca się sekwencja: dieta – efekt jojo, dieta – efekt ojo – wspomina Joanna. – W ciąży przytyłam kolejnych 17 kg, a po porodzie waga stale rosła. Dietetycy wciąż zalecali to samo. Dieta 1000-1200 kalorii i więcej ruchu. Stosowałam się do zaleceń i tyłam. W końcu się poddałam. Ogarnęła mnie bezsilność. Uznałam, że nikt mi już nie pomoże. Ludzie mówili, że jestem gruba, ale „za to” mam ładną buzię, jestem inteligentna i wesoła.
Joanna ze względu na dodatkowe kilogramy zaczęła starać się o akceptację bardziej od innych.
– Obcy patrzyli na mnie z pogardą, obrzydzeniem, a bliscy ze współczuciem i litością. W każdych oczach widziałam zarzut, że to moja wina i stwierdzenia typu: do „czego” ona się doprowadziła… Żyłam w przekonaniu, że nie mogę być zła, smutna, a już na pewno nie głodna. Bo byłam „za gruba”.
Więcej w 24 numerze Korso