W podpisie do zdjęcia czytamy, że autorka fotografii, spacerując po lesie natrafiła na drastyczny widok.
- Oto co spotkałam, trafiając na polanę z amboną - pisze. - Martwy lis zawieszony na drzewie. Po przybliżeniu zdjęć widać, że lis ma szyję oplecioną drutem, który z kolei zawieszony jest na gałęzi. Było to jakieś 400 m od zabudowań, w tym rekreacyjnych, gdzie przebywają turyści również z małymi dziećmi, więc ten widok mógł zastać każdy, kto wybrał się choćby na krótką przechadzkę do lasu. Widok bardzo smutny. Nie wiem, czemu ma to służyć, z jakiego powodu ktoś tego lisa tam powiesił, ale dodam, że wisiał dość wysoko.
Pikanterii sprawie dodaje to, że na jednym ze zdjęć w tle widać ambonę. Niektórzy internauci wydali już swoje wyroki skazujące głównie na myśliwych. Pojawiają się też głosy, że sprawcami mogą być "łowcy" zdjęć.
Nikt nie zgłosił, a lis wisiał
Autorka fotografii, która jest również pracownikiem FDP, wykonała zdjęcie 12 stycznia, a na portalu wpis pojawił się 25 stycznia. Jak informuje Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, o zajściu nikt nie poinformował Nadleśnictwa Cisna, które jest zarządcą tego terenu. O powieszonym lisie leśnicy dowiedzieli się z... portalu.
- Nie zgłoszono tego faktu ani na policji, ani w nadleśnictwie - mówi rzecznik. - Nie podano żadnej lokalizacji, a od zrobienia zdjęcia do opublikowania go czekano dwa tygodnie! Ów pracownik fundacji, który znalazł lisa na drzewie, przez dwa tygodnie trzymał to w tajemnicy i to jest, według mnie, największa tajemnica tej sprawy.
Gdy nadleśnictwo dowiedziało się o lisie, nadleśniczy z Cisnej natychmiast wysłał Straż Leśną na miejsce. Okazało się, że zwłoki zwierzęcia ciągle wisiały.
- Pracownik fundacji nie zadbał o to, by martwe zwierzę ściągnąć i choćby zostawić w lesie do naturalnego rozkładu - dodaje Marszałek.
O tym, czy lis stał się ofiarą kłusownika i stanowisko Fundacji Dziedzictwa Przyrodniczego przeczytacie w numerze 5 Korso Gazety Sanockiej.