Wszystko wydarzyło się w czwartek, 1 lutego, pomiędzy godziną 15 a 16 w lesie koło wsi Szczawne w gminie Komańcza. 27-latek do Szczawnego przyjechał samochodem. Pojazd pozostawił przy ślepym dukcie i udał się do lasu. Od drogi głównej i zabudowań dzieliło go około trzech kilometrów. Gdy wspinał się od potoku w górę wąwozu, tuż przy szczycie napotkał niedźwiedzicę.
- Była dwa-trzy metry od niego - relacjonuje st. asp. Anna Oleniacz, rzecznik sanockiej komendy. - W obronie małych zaatakowała. Łapą uderzyła 27-latka w głowę, ugryzła w rękę i szarpała za nogę. Mężczyzna zsunął się po zboczu. W czasie szamotaniny wypadł mu z kieszeni gaz pieprzowy, więc próbował bronić się siekierką. Gdy drapieżnik odskoczył, udało mu się odczołgać. Uciekając, minął miejsce, w którym leżały trzy lub cztery niedźwiadki. Do samochodu przeszedł kilometr. Stamtąd zadzwonił po pomoc do znajomych z Rzepedzi.
Znajomi po wstępnym opatrzeniu ran przenieśli rannego kolegę w okolicę stacji paliw, gdzie mogła dojechać karetka i wylądować śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W wyniku ataku mężczyzna ma obrażenia głowy, w tym oka, i całego ciała.
Mieszkańcy wiedzą o misiu
- O niedźwiedzicy przebywającej w pobliskim lesie wiem od trzech lat – mówi Robert Piechocki, mieszkaniec Szczawnego. – Niektórzy mieszkańcy obserwują ją przez lornetkę. Niedźwiedzica nigdy nie zapuszczała się na wioskę i nie stwarzała zagrożenia dla ludzi. Można ją zobaczyć czasami przy Osławie, ale od strony lasu.
Jak zaznacza pan Robert, do lasu trzeba chodzić z ostrożnością, a w sezonie grzybiarzy i miłośników poroży nie brakuje.
- Sądzę, że wypadek to wynik pewnej niefrasobliwości tego mężczyzny – mówi. – Nawet osoby pracujące w lesie, mające traktory i piły, nie czują się tam pewnie. Szkoda człowieka, ale tutaj chyba zabrakło zastanowienia się nad tym, co może się wydarzyć. Są tabliczki z ostrzeżeniami. Na ich widok już powinna u każdego zapalać się przysłowiowa czerwona lampka.
W lasach otaczających Szczawne pełno jest dzikiej zwierzyny. To nie tylko niedźwiedzie, ale również wilki, sarny czy rysie.
Uwaga, niedźwiedzie
Jak zaznacza Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, do zdarzenia doszło w terenie trudno dostępnym, przez który nie prowadzi ani szlak, ani ścieżka. Rośnie tam las gospodarczy z różnym drzewostanem. Tym samym jest to miejsce rzadko odwiedzane przez ludzi.
- Takie miejsca dają doskonałe warunki dla niedźwiedzi - informuje rzecznik. - Są to tzw. ostoje, do których się nie wchodzi.
W leśnictwie Szczawne dochodziło już do bliskich spotkań z drapieżnikami, stąd na wielu wjazdach do lasu leśnicy ustawili tablice ostrzegawcze.
- Niedźwiedzica prowadziła młode, stąd jej reakcja na spotkanie z człowiekiem mogła być odruchem obronnym – dodaje rzecznik Marszałek.
Tabliczki z napisem "Uwaga, niedźwiedzie" umieszczono tam, gdzie drapieżniki mają stałe trasy przejść lub gdzie były widywane.
RDLP w Krośnie szacuje liczebność niedźwiedzi w swoich lasach na około 200 osobników. Liczba jest spora, a leśnicy niemal codzienne natrafiają na drapieżniki. Sytuacja przedstawia się o wiele gorzej, jeśli z niedźwiedziem spotka się ktoś inny. Bo, jak zaznacza rzecznik, leśnik wie, jak się zachować, gdy natrafi na misia, a turyści i miejscowi już niekoniecznie.
– Dlatego, jeśli widzimy zwierzę z pewnej odległości, wycofajmy się spokojnie – radzi. – Nie rzucajmy się do panicznej ucieczki, bo to jest najgorsze z możliwych rozwiązań. Niedźwiedź nie działa rozmyślnie, ale odruchowo. To dzikie zwierzę, nie wiemy, jak zareaguje. Poruszając się po lesie, musimy zachowywać się normalnie. Nie skradajmy się, nie bądźmy zbyt cicho, głosem lub trzaskiem gałązek pod butami dajmy misiowi szansę usłyszenia nas lub wyczucia. Odpowiednie zachowanie może nas uchronić przed zgubnymi skutkami takiego spotkania.
Jak dodaje rzecznik, do dramatycznych zdarzeń z niedźwiedziami dochodzi zazwyczaj wiosną, gdy zbieracze poroży ruszają w las i naruszają ostoje dzikiej zwierzyny. Poroże jako część runa leśnego wolno zbierać z wyjątkiem obszarów, na których jest to zabronione, czyli na terenach parków narodowych i parków krajobrazowych. Często jednak zbieranie idzie w parze z płoszeniem zwierzyny, a to zgodnie z ustawą jest już zabronione.