Kotka uciekła z domu oknem w nocy z 5 na 6 sierpnia. Po długich poszukiwaniach 15 sierpnia znalazła ją Aneta Rygliszyn, właścicielka, na ulicy Podgórze, zaraz koło przejścia dla pieszych.
Kobieta informuje, że w momencie, kiedy zauważyła kotkę Roxi, nie wiedziała, że w jej brzuchu znajduje się bateria, i że ktoś celowo ją tam włożył. Kwas, który zdążył wypłynąć w tamtym momencie, zdążył zniszczyć kotu prawie wszystkie narządy wewnętrzne.
– To był czysty przypadek – mówi. – Znalazłam kotkę zwiniętą w kulkę w agonalnym stanie na trasie, którą chodzę do pracy. Była już niewidoma. Leżała w swoim kale, wymiocinach i moczu. Przeraźliwie miauczała.
Rygliszyn podaje, że na zwierzęciu pojawiły się robaki padlinożercy. Właścicielka od razu pojechała z kotką do lecznicy. Roxi dostawała kroplówki. Następnego dnia rano była już bardzo wychłodzona. Umierała. Weterynarz zrobiła prześwietlenie, które wykazało, że w brzuchu znajduje się bateria. Od razu podał środek usypiający, żeby przygotować ją do zabiegu. Niestety, nie przeżyła.
– Pierwsze podejrzenie dotyczyły sytuacji, w której bateria mogła być podana przez kanał rodny – mówi Rygliszyn. – Jak się o tym dowiedziałam, myślałam, że zemdleję. W ostateczności okazało się, że bateria została zaaplikowana przez gardło.
Kobieta ma podejrzenia, że osoba, która w sadystyczny sposób znęcała się nad kotką, prawdopodobnie pochodzi z sanockiego osiedla Błonie. Dodaje, że nawet weterynarz stwierdził, że rzadko kiedy zdarza się sytuacja, żeby ktoś w tak bestialski sposób potraktował zwierzę.
– To musiało dziać się w zacisznym pomieszczeniu, bunkrze czy piwnicy – mówi Rygliszyn. – Roxi musiała przeraźliwie miauczeć, jak jej wpychali na siłę przez gardło baterię. Na pewno bardzo cierpiała, kiedy kwas zaczął rozpuszczać jej wnętrzności. Najbardziej przeraża mnie fakt, że codziennie mogę mijać oprawcę i o tym nie wiedzieć.
Dla Anety kotka była jak rodzina. Kobieta jest inspektorem Ogólnopolskiego Towarzystwa Zwierząt Animals. Na początku miała nadzieję, że pupilkę przygarnęła z ulicy starsza pani.
– Niestety, trafiła na kogoś nieodpowiedniego – mówi z goryczą. – To nie mógł być człowiek, tylko jakiś młodociany sadysta, który eksperymentuje na zwierzętach. To może być jego pierwsze, ale na pewno nie ostatnie tego typu działanie. Według weterynarz była to osoba, która doskonale wiedziała, co robi. Z nieoficjalnych źródeł dowiedziałam się, że najwięcej kotów ginie na Błoniu, a w centrum ktoś truje psy – dodaje.
Aneta nie może zrozumieć, jak można celowo przetrzymywać zwierzę przez Torturowany kot siedem dni i patrzeć na jego agonię.
Sprawa została zgłoszona na policję. Jak podaje Anna Oleniacz, rzecznik prasowy policji w Sanoku, z sekcji przeprowadzonej przez weterynarza wynika, że przyczyną było siłowe włożenie przez przełyk baterii typu AAA, która uszkodziła drogi oddechowe i częściowo układ pokarmowy. W sprawie jest prowadzone dochodzenie.
Według rzecznik, przypadek nie jest odosobniony. W poniedziałek, 22 sierpnia, na policję przyjęto inne zgłoszenie dotyczące psa znalezionego z raną postrzałową. Policjanci ustalają, kto i w jakich okolicznościach postrzelił zwierzę.