Jako pierwsi hasło S.O.S. rzucili członkowie Klubu Kibica, spontanicznie organizując zebranie, na którym nie owijano nic w bawełnę. Mówiono wprost, że jeżeli Sanok ma ambicje i chce pozostać „miastem hokeja”, to nie może to być partyzantka. Współczesny hokej ekstraligowy musi być kierowany przez instytucję, wyposażoną w środki budżetowe, porównywalne do innych klubów, zapewniające jej nie tylko przetrwanie jednego sezonu, ale perspektywy rozwojowe.
– Nie może się on opierać na dwóch osobach, wprzęgniętych w rozwiązywanie codziennych problemów typu: skąd wziąć pieniądze, aby kupić kilka kijów i parę łyżew, żeby drużyna ekstraklasy mogła wyjechać na najbliższy mecz – mówiono. – Klub nie może kończyć sezonu zaległościami w wypłacie wynagrodzeń, bo widząc to, zawodnicy, którymi interesują się inne kluby, nawet się nie zastanawiają, żeby stąd uciec. Brak perspektywy, czy w przyszłym sezonie hokej w Sanoku jeszcze będzie czy już nie, nie pozostawia im wyboru – tłumaczono.
Do Klubu Kibica już dawno dotarła prawda, że z budżetem w wysokości 1 miliona złotych nie da się dziś utrzymać hokeja w ekstraklasie, z całym zapleczem rozwojowym w postaci dobrze zorganizowanego szkolenia dzieci i młodzieży. Przestało też być tajemnicą, że bez finansowego wsparcia w postaci stałej dotacji budżetowej, nie uda się oprzeć finansowania klubu hokejowego na sponsorach. Już dawno zrozumiały to wszystkie miasta hokejowe w Polsce, którym zależy na rozwoju tej dyscypliny sportu i na promocji, właśnie poprzez sport.
Liderzy Sanockiej Republiki Hokejowej mają żal do włodarzy miasta i samorządowców, że przyznana po raz pierwszy przed dwoma laty dotacja w wysokości 400 tys. złotych, już w następnym roku zniknęła z budżetu, nie ma jej też i w budżecie na rok 2024. – Co z tego, że burmistrz się stara, próbując przyciągnąć do klubu sponsorów i w kilku przypadkach mu się to nawet udało. Miejmy świadomość, że nie są to kwoty, które pozwalałyby powiązać koniec z końcem, nie mówiąc już o zbudowaniu mocnej drużyny, którą stać na nawiązanie walki z rywalami. Jeśli radnym tak trudno jest zrozumieć, że hokej stał się marką Sanoka, że jest czymś ważnym dla rozwoju sportowego dzieci i młodzieży, to może warto zadbać o to, aby tacy radni stanowili mniejszość w radzie?
Może dla bezpieczeństwa i stabilizacji trzeba podnieść rangę klubu, przekształcając go w spółkę akcyjną Miasta? Trzeba naprawdę zrobić wszystko, co tylko jest możliwe, zanim z bólem w sercu ktoś powie: „ostatni gasi światło”.
Kończący się sezon pokazał, że nie da się improwizować, nie mając do tego instrumentów, a radość z utrzymania drużyny w ekstralidze, często przepełniona jest goryczą. Ostatni sezon był zdecydowanie najgorszy ze wszystkich, w których sanoczanie występowali, grając w ekstraklasie. Ponad trzydzieści porażek i tylko cztery zwycięstwa, wymagało niezwykłej odporności kibiców. Niestety, doprowadziło do drastycznego spadku frekwencji na trybunach, a jeszcze rok temu Sanok nie miał w tym sobie równych w kraju. Pogorszyły się wyniki innych drużyn. 13 pozycja „Niedźwiadków” w Młodzieżowej Hokej Lidze, w której przed rokiem zdobyły one mistrzostwo kraju. Ostatnia porażka 16-2 z Podhalem w Nowym Targu jest jakże smutnym zwieńczeniem tego sezonu. Juniorzy, także przed rokiem „złoci”, teraz będą walczyć w barażach o miejsce w play-offie. To wszystko przekłada się na coraz mniejsze zainteresowanie dzieci trenowaniem hokeja. Nie ma sukcesów seniorów, brak idoli typu Martin Vozdecky, coraz bardziej puste trybuny, to wszystko ma swoje przełożenie.
Po ubiegłorocznym sezonie z Sanokiem pożegnali się dwaj czołowi „sanoccy Finowie”: Ville Heikkinen i Kalle Valtola, wiążąc swą dalszą grę z Unią Oświęcim, opuścili Marmę Ciarko bracia: Elliot i Johan Lorraine, wcześniej uczynił to: Niko Ahoniemi. Sezon wcześniej Sanok na Kraków zamienił Radosław Sawicki, a na Tychy Jakub Bukowski. Obydwaj wychowankowie sanockiego hokeja, ocierający się o reprezentację Polski. Czy, gdyby sanocki hokej miał się dobrze i nic mu nie zagrażało, rozstaliby się z nim? Można w to wątpić.
W tym roku proces „odjazdów” rozpoczął się dużo wcześniej, chociaż krążek jeszcze jest w grze. Sanok już nie ma o co grać, nie dla niego faza play-off. Toteż czołowi zawodnicy STS stali się łatwym łupem dla innych, mierzącym jak najwyżej. Wtorek, 30 stycznia, będzie pożegnalnym występem w barwach Marmy Ciarko STS dla dwóch kolejnych czołowych jej hokeistów. 25-letni obrońca kanadyjski Conor McEachern wzmocni w play-offach JKH Jastrzębie, zaś jego rówieśnik, napastnik estoński Mark Viitanen (strzelec 11 bramek + 3 asysty) podpisał kontrakt na grę w GKS-ie Tychy. Kontrakt z opcją przedłużenia go o kolejny rok. A trzeba mieć świadomość, że jest to początek rozmontowywania sanockiego hokeja.
Smutkiem wieje z hali Arena, choć hokeiści STS, jakby chcąc osłodzić kibicom końcówkę sezonu, robią wszystko, aby dać im na koniec trochę satysfakcji i radości. Wygrana w Krakowie (2-1), 1 punkt wywalczony z GKS-em Tychy (1-2, w dogrywce), to pokazuje charakter drużyny, a także możliwości, gdyby dysponować takimi warunkami, jakie posiadają inne kluby.
Sanoccy kibice są pełni złych przeczuć. Nawet obietnica burmistrza, że będzie jeszcze przekonywał radnych, aby pospieszyli z ratunkiem i przyznali hokejowi dotację rzędu 300 tys. złotych, nie rozwiewa ich obaw o losy ukochanej dyscypliny sportu. Po pierwsze, to nie o takie pieniądze chodzi, gdyż te na pewno nie będą gwarantem, iż można zacząć wylewać fundamenty pod przyszły sezon. One mogą być co najwyżej sygnałem dla potencjalnych sponsorów, że skoro Miastu zależy na przyszłości hokeja, to może też warto się włączyć w tę inwestycję. Ich nadzieje sięgają jeszcze dalej.
Marzy im się, żeby Sanok Rubber Company S.A. (kiedyś Stomil) związał się z hokejem, poczuł swą więź z miastem, uwierzył w jego reklamową siłę i został sponsorem tytularnym, bądź wszedł w nazwę hali „Arena”. Żeby… Marzą też o tym, że Huta Stalowa Wola, właściciel oddziału Autosan, zechce włączyć się w to dzieło i przekaże klubowi wyprodukowany w Sanoku autokar, który będzie woził hokeistów STS-u po Polsce, reklamując w ten sposób: Sanok, Hutę, Autosan i sanocki hokej. Głośno mówią też o tym, że najwyższy czas, aby odpowiedzialność za rozwój hokeja spoczęła na mocnym zarządzie, z wpływowymi osobami w składzie, a nie dwójce do wszystkiego, czyli prezesie i księgowej. Niech to będzie instytucja, z którą wszyscy się liczą, której nie sposób odmówić. – Amatorka w sporcie się skończyła, najwyższy czas, aby to dotarło wreszcie do Sanoka – mówią z przekąsem.
I mówią też, że z uwagi na zmiany, jakie dokonały się w Polsce, jest teraz dobry czas, aby z impetem przystąpić do działania. Kruszą się stare struktury, odchodzą ludzie, którzy za nimi stali, przychodzą nowi, może by tak nowe ekipy były zainteresowane, aby dopuścić do głosu innych, dać im szansę. Ale ktoś musi ich do tego przekonać, pokazać jak bardzo im na tym zależy. Spróbować skruszyć serca opowieścią, że daleko od szosy, w samym zakątku Podkarpacia, jest klub hokejowy, będący wizytówką „miasta hokeja”, którego nie stać na jego utrzymanie i potrzebuje pomocy. Stąd też wysyłane przezeń sygnały: S.O.S.
I na koniec apel: trzeb się pospieszyć! Poprzedni rok pokazał, że rozpoczynanie sezonu w lipcu nie ma żadnego sensu. A na pewno nie przyniesie oczekiwanego efektu. Co najwyżej przedłuży agonię, co jest rozwiązaniem najgorszym z możliwych. A zatem, do dzieła!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.