reklama

Święty Jan powrócił na swoje miejsce

Opublikowano:
Autor:

Święty Jan powrócił na swoje miejsce - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościW Polanie z inicjatywy mieszkańców ustawiono okazałą kapliczkę, a w niej figurę św. Jana Nepomucena.

Projekt pod nazwą " Figura św. Jana Nepomucena oraz Krzyż Pamięci, jako świadkowie historii Polany" został zrealizowany przez "Grupę Inicjatywa Wsi Polana" pod kierownictwem Hanny Myślińskiej. Autorem rzeźby jest miejscowy artysta Piotr Karciarz. Figura świętego stanęła w tym miejscu nieprzypadkowo. Kiedyś już tu stała. Związane są z nią tajemnicze wydarzenia.

W historii Polany, leżącej u podnóża Bieszczad, wiele jest tajemnic i pięknych historii. I trudno się temu dziwić. Na początku XX wieku było to centrum kulturalne i religijne w tej części dzisiejszego powiatu bieszczadzkiego. Polana to jedyna wieś, w której w ówczesnych czasach większość stanowiła ludność przyznająca się do narodowości polskiej. Była też siedzibą największej parafii rzymskokatolickiej. Rozciągała się od Wołkowyi poprzez Wołosate i na północ do Jasienia – dzisiaj dzielnicy Ustrzyk Dolnych. Na terenie wsi istniała też cerkiew, która zachowała się do dziś. Według historyków to najstarsza zachowana drewniana cerkiew w Bieszczadach. Wzniesiono ją najprawdopodobniej w 1722 roku. I właśnie z cerkwią, a w zasadzie jej gospodarzem, związana jest historia opowiadana w Polanie od lat. Czy jest prawdziwa? Tego nie wiemy. W okresie międzywojennym duża część mieszkańców Polany emigrowała do USA. By móc to uczynić i zapłacić za daleką podróż, mieszkańcy pozbywali się swoich dóbr, również ziemi. Tak też zrobił mieszkający w Polanie Żyd. Działka, którą chciał sprzedać, znajdowała się obok dzisiejszej świetlicy wiejskiej. Stała na nim kapliczka z wizerunkiem świętego Jana Nepomucena. I to właśnie kapliczka w niedalekiej przyszłości miała doprowadzić do tragicznych i tajemniczych wydarzeń.

 Ofertą sprzedaży ziemi zainteresowany był miejscowy pop o nazwisku Łódzki. Transakcja po długich negocjacjach doszła do skutku. Jednak nowy właściciel postanowił czy wręcz zażądał od mieszkańców Polany" rozebrania stojącej tam kapliczki z figurą świętego. To spotkało się ze zdecydowanym sprzeciwem mieszkańców. By sprawę załatwić po swojej myśli, o pomoc zwrócił się do sprzedawcy. Ten jednak miał mu odpowiedzieć: "ziemią handluje, ale świętymi nie". Wobec takie obrotu sprawy Łódzki zmuszony był wyjaśnić sprawę w sądzie. Ten znajdował się w pobliskich Lutowiskach. Droga do sądu prowadziła przez Skorodne sąsiadujące z Polaną. Tuż przed Lutowiskami na wzniesieniu nazywanym Hodak pop nagle zasłabł i zmarł. Towarzyszący mu woźnica wrócił do Polany ze zwłokami duchownego. Po uroczystościach pogrzebowych sprawę kapliczki postanowiła do końca wyjaśnić pani Łódzka – żona zmarłego. Podobnie jak on, wraz z woźnicą przez Skorodne, ruszyła do sądu w Lutowiskach. I tu zdarzyć się miała rzecz niebywała. W miejscu, w którym umarł jej mąż, pani Łódzka zasłabła. Woźnica zawrócił do Polany. Łódzka żyła jeszcze kilka dni, lecz znajdowała się w śpiączce. W końcu umarła i została pochowana obok cerkwi. To jednak nie koniec historii. Kilka godzin po pogrzebie na jej grób zbiegły się psy i zaczęły go rozkopywać. Możliwe, że w czasie pochówku pani Łódzka jeszcze żyła, a zwierzęta to wyczuły.

Cała sprawa owiana jest tajemnicą. Pozostają pytania. Czy głównym bohaterem opowieści był św. Jan Nepomucen, a może woźnica, który mógł przyczynić się do śmierci małżeństwa, w ten sposób chroniąc kapliczkę przed usunięciem. Tego zapewne już się nie dowiemy.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo