Sytuacja, którą opisujemy, wydarzyła się 20 sierpnia.
- Mama wracała z zakupów. Idąc chodnikiem przy ulicy Krakowskiej, potknęła się i upadła - relacjonuje pani Monika, córka poszkodowanej (imiona bohaterów na prośbę rodziny zostały zmienione).
Karetkę wezwał na miejsce przypadkowy przechodzeń, świadek wydarzenia. 89-letnia kobieta o godzinie 10.49 została przyjęta na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Tak wynika z dokumentacji, którą otrzymała rodzina. 13 minut później została odesłana taksówką do domu.
- Babcia zadzwoniła do mnie i poprosiła, abym przyjechała do domu - opowiada Anna, wnuczka. - Była bardzo zdenerwowana, płakała. Mówiła, że źle się czuje i leje jej się z nosa krew. Kiedy dotarłam do domu, babcia wyglądała bardzo źle. Narzekała, że boli ją głowa i ręka. Krwawienie udało nam się opanować dopiero po godzinie - relacjonuje.
- Wyglądała, jakby ktoś ją pobił. Całą twarz miała siną, dwie szyte rany. Pytaliśmy o wyniki badań, ale babcia powiedziała, że żadnych jej nie wykonano - dodaje Mateusz, mąż Anny.
Henryk Przybycień, dyrektor sanockiego szpitala, uważa, że zachowanie lekarza, było prawidłowe.
- W naszym kraju nie ma skodyfikowanej procedury postępowania lekarskiego - wyjaśnia dyrektor. - To lekarz po przeprowadzeniu wywiadu z pacjentem i w oparciu o stan jego zdrowia zleca wykonanie niezbędnych, jego zdaniem, badań diagnostycznych - dodaje szef placówki.
- W tym przypadku nie było uzasadnienia wykonania tomografii - uzupełnia Jadwiga Wrótniak, dyrektor do spraw medycznych w sanockim szpitalu.
Pokazujemy dyrektorowi placówki oraz dyrektor do spraw medycznych zdjęcie kobiety wykonane po upadku - staruszka ma siną prawie całą twarz, do tego szwy i opuchliznę. Pytamy, czy rodzaj obrażeń nie był odpowiednią przesłanką do zlecenia badań. Oboje zgodnie odpowiadają - "nie".
- Siniaki nie są podstawą do wykonania tomografii - mówią.
Cały tekst przeczytasz w najnowszym numerze Korso Gazety Sanockiej.