Łukasz, pochodzi z Krakowa, jednak często przyjeżdża w Bieszczady, żeby chodzić po górach. Bardzo zdenerwowała go sytuacja, kiedy nie mógł się gdzie schronić w oczekiwaniu na transport do domu.
– Spędziłem dwa dni w Cisnej i zszedłem do Komańczy na pociąg – mówi. – Dopadł mnie deszcz. Chciałem się trochę zagrzać i sądziłem, że hala dworca będzie otwarta. Tymczasem budynek jest zamknięty na cztery spusty i musiałem marznąć. Jestem tym faktem niemile zaskoczony – dodał rozgoryczony.
Mężczyzna czekał na pociąg od dłuższego czasu. Godzina odjazdu dawno minęła, jednak osobowy dalej nie nadjeżdżał. Łukasza zdenerwowała sytuacja, że na zamkniętej stacji było także brudno.
Dodaje, że Komańcza to miejscowość turystyczna i taki budynek powinien być otwarty i zadbany. W końcu to wizytówka miejscowości.
Więcej w 40 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka