W masowych formach przekazu (gazetach, telewizji, internecie) coraz częściej spotykamy się z tematyką dotyczącą leczenia naturalnymi lekami, związanymi np.z leczeniem ziołami, medykamentami pochodzenia pszczelarskiego etc).
Głównym założeniem medycyny alternatywnej jest "prewencja", a więc zapobieganie chorobie.
Podobnie sytuacja wygląda w "akademickiej" medycynie reprezentowanej przez służbę zdrowia, gdzie coraz większy nacisk kładzie się na działania profilaktyczne w zakresie wykrywania i zapobiegania chorobom.
Dlaczego więc, skoro mamy identyczne podstawowe założenie, obie te "dziedziny"(medycyna akademicka i medycyna "alternatywna") "nie współpracują" ze sobą zgodnie wzajemnie się uzupełniając w dbaniu o dobro pacjenta?
Warto zadać sobie pytanie – co tak naprawdę leży u podstaw ostrej krytyki i sceptycyzmu środowisk farmaceutyczno – akademickich wobec medycyny alternatywnej/naturalnej, która bazuje przecież na wielowiekowym dorobku tradycyjno – kulturowym.
Czy faktycznie, te stanowiska są "podyktowane" dbałością o nasze społeczeństwo (pacjentów) czy też "chodzi" o coś innego? (Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie, zaznaczę tylko, że przemysł farmaceutyczny ma bardzo dobrą koniunkturę (– co widać choćby, patrząc na zwiększającą się cały czas liczbę aptek w naszym mieście).
W większości dziedzin naukowych zwykło się przyjmować założenie, że najbardziej pożądanym i oczekiwanym zjawiskiem jest efekt SYNERGII.
Synergia służy przede wszystkim maksymalizacji efektów – osiągnięcia jak najbardziej spektakularnego wyniku – poprzez współdziałanie.
Uważam, że zdecydowanie lepszym rozwiązaniem od krytykanctwa i wzajemnej walki jest podjęcie dialogu, przez "zainteresowane strony" (bez względu na reprezentowane opcje polityczne).
W minionym tygodniu w naszych lokalnych gazetach, (tj. w "TYGODNIKU SANOCKIM" i w "GAZECIE SANOCKIEJ"), pojawiły się dwa niezależne artykuły dot. sytuacji naszego szpitala, pt. "Szpital "pod kreską", dające ogólny obraz "kondycji finansowej" naszego szpitala.
Nie będę komentować decyzji dot. braku dofinansowania z RPO - (aczkolwiek- należałoby tę kwestię bardzo starannie i rzeczowo pod kątem merytorycznym wyjaśnić, gdyż już sam fakt, że nasz szpital nie znalazł się na podstawowej liście - jest co najmniej – zaskakujący i dziwny (!!!)).
Piszę o tym fakcie, gdyż jest to kolejna przesłanka przemawiająca za tym, abyśmy to my - sanoczanie, jako mieszkańcy tego miasta, zorganizowali się i wyszli z inicjatywą, mającą na celu poprawę naszej opieki zdrowotnej w naszym mieście.
Niewątpliwie, pieniądze (takie jak dofinansowanie z RPO) są niezbędne i potrzebne dla prawidłowego funkcjonowania służby zdrowia i naszego społeczeństwa.
Chcę tylko Państwu zwrócić uwagę na to, co MY jako TUTEJSZA SPOŁECZNOŚĆ możemy zrobić, aby poprawić SWOJE "warunki leczenia".
Może zamiast walczyć i wytykać sobie błędy, pomyślimy wspólnie o dobrej (najbardziej efektywnej) polityce dla naszego miasta, która pozwoli zmaksymalizować i wykorzystać jego potencjał?
Tak, aby na zasadzie synergetycznej symbiozy zbudować podwaliny pod współpracę dyplomowanych lekarzy z osobami, które potocznie nazywane są szeptuchami, zielarkami itp.
Nie twierdzę, że medycyna alternatywna jest "zamiennikiem" tradycyjnej medycyny akademickiej. Jestem daleka od takiego stanowiska.
Uważam jednak, że warto spróbować innych metod na zasadzie wspomagania, UZUPEŁNIANIA – (tak jak w teorii ekonomii - na zasadzie komplementarności dóbr).
Ciekawym rozwiązaniem, pomagającym w "zorganizowaniu" produkcji "naturalnych medykamentów", są zakładane coraz częściej w całej Polsce spółdzielnie zrzeszające rolników/ogrodników/pszczelarzy etc.
Są to podmioty, które łączą dyplomowanych ludzi nauki (lekarzy i specjalistów z certyfikatami) z ludźmi, którzy posiadają "tradycyjno-kulturową "wiedzę" (bardzo często przekazywaną i pielęgnowaną "z dziada pradziada") oraz zasoby ("swoje miejsca", gdzie pozyskują potrzebne produkty – mam tu na myśli – ogrody, działki, pola, pasieki etc).
Może zamiast globalizacji, która przejawia się "wpuszczaniem" obcych korporacji – w tym farmaceutycznych i spożywczych, i służy głównie "wyprowadzaniu" pieniędzy (w postaci utargów) z naszego miasta, postawić na "tutejszych rzemieślników" (- rolników, działkowców, pszczelarzy) oraz osoby mające kompetencje w dziedzinie leczenia (zarówno z tytułem doktora, jak i te, które takiego nie posiadają).
Może po prostu wystarczy tylko – pomóc "w zorganizowaniu się" tutejszych mieszkańców.
Czy nie warto byłoby stworzyć mocne fundamenty pod tego typu współpracę?
Na pewno, niezbędna jest też tutaj pomoc aktualnie wybranych przez sanoczan ludzi sprawujących władzę, przejawiająca się w działaniach tworzących przyjazne warunki dla działalności gospodarczej.
Mam tu na myśli np. stworzenie strefy ekonomicznej, zwolnienia, chociaż w jakiejś części, z obligatoryjnych podatków od nieruchomości, preferencyjne pożyczki etc.
Dodatkowym naszym atutem jest fakt, że nasze miasto jest bardzo atrakcyjnym miejscem, niezwykle cenionym przez osoby przyjeżdżające tu z zewnątrz.
Sanok zachwyca, zarówno pod kątem naturalnych walorów krajobrazowych, jak i ze względu na wielowiekowe zabytki kulturowe z ich historią i tradycją.
Dlaczego tego nie wykorzystać optymalnej w promowaniu naszych produktów?
Podsumowując, śmiem stwierdzić, że bez wzajemnej współpracy ww. grup społecznych, wizja dobrostanu naszego miasta – SANOKA i JEGO MIESZKAŃCÓW jest praktycznie niemożliwa. TYLKO WZAJEMNA WSPÓŁPRACA, ZROZUMIENIE I DIALOG (z rzeczowymi argumentami, poza podziałami politycznymi).
Zróbmy to dla nas, dla naszych rodzin i najbliższych.
Komu ma zależeć na zmianach, jak nie nam – MIESZKAŃCOM?;-).