W Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim rosną zdziczałe sady. Są one pozostałością po wsiach wyludnionych w czasie II wojny światowej. Przetrwały ciężkie warunki pogodowe i stały się częścią lasów. Niektóre znajdują się w trudno dostępnych miejscach. Dzięki temu, że jabłonie w nich rosnące tj. Cesarz Wilhelm, Grafsztynek Inflandzki i Grochówka są nieopryskiwane, zyskują zawrotne ceny. Trzylitrowy karton soku kosztuje 27 złotych, zaś 12 butelek - 50 zł.
Najwięcej dzikich sadów znajduje się w Nadleśnictwie Komańcza, Cisna, Stuposiany i Lutowiska. W Nowych Sadach w powiecie przemyskim, na dawnych terenach należących do Aleksandra Fredry powstała nawet nieduża tłocznia soku. Liczbę drzew oszacowano na 3 tysiące. Do tej pory dzikie owoce stanowiły żer dla niedźwiedzi, żubrów i jeleni.