Gzyms odpadł w piątek, 27 października, około godziny 7 rano z kamienicy na styku ulic Kościuszki i Jagiellońskiej, w której znajdują się sklepy. Codziennie w tym miejscu chodnikiem przechodzi bardzo dużo ludzi.
Teren uporządkowali strażacy, a policjanci czuwali nad bezpieczeństwem przechodniów. Założono taśmy odgradzające, a pracownicy Sanockiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Mieszkaniowej przystąpili do zabezpieczenia gzymsu.
- Zaproponowałem, że skoro dysponujemy zwyżką, od ręki przystąpimy do zabezpieczenia gzymsu, ale pod warunkiem wyłączenia z ruchu jednego pasa drogi. Była to konieczność techniczna - tłumaczył po zdarzeniu Jan Paszkiewicz, prezes zarządu SPGM. - Policjant, który był na miejscu, nie zgodził się na taką możliwość ze względu na duże natężenie ruchu. W związku z tym ściągnęliśmy inną zwyżkę, która zajęła tylko chodnik i zabezpieczyliśmy naruszony gzyms.
Srebra rodowe i pies ogrodnika
Mieszkańcy Sanoka czują się zaniepokojeni spadającymi cegłówkami z sanockich kamienic.
- Całe szczęście, że spadły wcześnie rano i nikomu nic się nie stało - mówi Stanisław, mieszkaniec Sanoka, który zadzwonił do naszej redakcji, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami. - Wiem, że problem zgłaszano do SPGM w ubiegłym roku przed zimą.
Woda dostaje się pod spód gzymsu i w czasie odwilży wszystko rozsadza. Potem mamy takie tego efekty. Mówi się o tych kamienicach, że to nasze srebra rodowe, a tymczasem są one w bardzo złym stanie. Dachy przeciekają, a podgniłe więźby należałoby wymienić.
Pan Stanisław zwraca uwagę, że niektóre miasta zdecydowały się na sprzedaż kamienic. Za przykład podaje Lesko i Przemyśl.
- Sprzedane kamienice, również te nieliczne w Sanoku, zostały wyremontowane i bardzo dobrze się prezentują - mówi. - Gzyms z nich nie odlatuje. Podobnie jak z kamienicami jest z halą targową, która mogła zostać sprzedana pod koniec ubiegłej kadencji. Ale miasto jest jak pies ogrodnika, samo nie zje i innym nie da.
Więcej w 44 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka