reklama

SANOK: Fetor pcha się do domów. Przy ulicy Jana Pawła II w Sanoku odpady nie są wywożone regularnie

Opublikowano:
Autor:

SANOK: Fetor pcha się do domów. Przy ulicy Jana Pawła II w Sanoku odpady nie są wywożone regularnie - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościZ terenu Sanockiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej przy ulicy Jana Pawła II ulatnia się smród gnijących odpadów organicznych. Fetor jest nie do zniesienia dla mieszkańców pobliskich ulic. Skończyła się im już cierpliwość i żądają natychmiastowego przeniesienia składowiska.

Od pewnego czasu na obszarze SPGK, zgodnie z umową zawartą z Urzędem Miasta Sanoka w celu utrzymania porządku, na terenie miasta funkcjonuje gminny punkt zbiórki odpadów komunalnych. Każdy mieszkaniec Sanoka może przywieźć tutaj nie tylko skoszoną trawę czy resztki jedzenia, ale również odpady nieorganiczne, tj. baterie, świetlówki, farby, oleje, lakiery, opakowania ochrony roślin, a nawet odpady wielkogabarytowe. Nikt tego nie kontroluje. 

Według mieszkańców pobliskich budynków wielorodzinnych przy ulicach: Gorazdowskiego, Jana Pawła II i Sadowej odpady nie są odpowiednio zabezpieczane. Dla osób mieszkających w pobliżu uciążliwy jest nie tylko wydobywający się z terenu punktu zbiórki fetor, ale również hałas maszyn pracujących przy odpadach budowlanych.

Na terenie pobliskich działek, które od składowiska oddziela zaledwie mur z żywotnika, mieszkańcy zauważyli zwiększoną ilość gryzoni: myszy i szczurów, które mogą przenosić niebezpieczne choroby. Zwracają również uwagę, że odpady organiczne nie są wywożone na bieżąco, ale leżakują w jednym miejscu nawet przez kilka tygodni i tutaj ulegają rozkładowi. Skarżą się, że przez zapach zgnilizny nie można w domu otworzyć okien.

- Przede wszystkim składowisko zielonych odpadów nie powinno znajdować się w obrębie 200 metrów od bloku - zwraca uwagę pani Helena, której ogródek działkowy znajduje się w odległości dwóch metrów od składowiska gnijącej trawy. Dzielą je tylko drzewa. - Ludzie mają tutaj ogród wypoczynkowy i grządki. Po drugiej stronie tui przywozi się gruz. Tumany kurzu kłębią się po działkach. W lipcu ciągle padał deszcz, ale nikt nie wywiózł skoszonej i składowanej trawy, która tutaj przez ten czas gniła. Teraz jest to staw gnojowicy, a unoszący się nad tym fetor przy 30-stopniowych upałach jest nie do wytrzymania. Na działce z tego powodu nie możemy ani chwili posiedzieć. Znajomi pytają, co my na tych działkach robimy, że tak śmierdzi. 

Cały artykuł dostęny w 30 numerze Korso Gazeta Sanocka.

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo