Reklama

Sanockie Centrum Rehabilitacji i Sportu do reanimacji?

Opublikowano:
Autor:

Sanockie Centrum Rehabilitacji i Sportu  do reanimacji? - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Przeczytałem w sanockiej prasie kolejną informację o przyczynach podtopienia nie tak dawno oddanych obiektów CRiS w Sanoku i w konsekwencji wyłączenie ich z użytkowania.

Ostatnią jest informacja z samo uspokajającym wnioskiem, wydrukowanym wytłuszczonym drukiem, informującym o wieloletnich zaniedbaniach jako przyczynach  podtopienia.  W podtekście: zawinili poprzednicy, a obecni włodarze mogą spokojnie umyć ręce od nieco śmierdzącej sprawy. I zadowoleni  mogą  czekać  na wypłatę  jakiegoś odszkodowania  za poniesione  straty, oczywiście  jeżeli obiekt był ubezpieczony?. Przez grzeczność nie zadaję tego kłopotliwego pytania właścicielom obiektu. Nie dociekam też  szczegółów, z jakiej rury ,czy też kratki ściekowej  wypłynęły  wartkim strumieniem miejskie fekalia do maszynowni tego obiektu.  Zresztą, czy zadawanie takich pytań zmieni stan rzeczy, jaki aktualnie mamy? Jest szczyt lata, upały powyżej 300 C, setki chętnych  do kąpieli i plażowania na basenie otwartym, a my Sanoczanie hajda na basen do Leska lub Brzozowa,  jak to było przez ostatnie dwa lata,  kiedy nowy obiekt był budowany. MOSiR Lesko kasuje teraz moje pieniądze, a MOSiR-owi w Sanoku kasa przechodzi „koło nosa”. 

Pisząc ten polemiczny tekst, nie miałem  na celu  „dowalenie”  za wszelką cenę  obecnie rządzącym. Chcę się przede wszystkim ustosunkować do oświadczenia  wydanego przez prowadzącego inwestycję „Inżyniera kontraktu”. Tym nadzorcą była Krośnieńska Dyrekcja Inwestycji, która przekazała do prasy oświadczenie, że wszystko było budowane zgodnie z  projektem technicznym i  było starannie odbierane w kolejnych etapach  przez  kwalifikowanych  inspektorów. Kiedy wszystko było tak  pięknie  przygotowane  pod względem  dokumentacyjnym  i  doskonale  zorganizowane w czasie budowy, to skąd  się wzięły  gówna w maszynowni?  Każdy logicznie myślący człowiek może postawić takie pytanie? Tłumaczenia KDI Krosno, zamieszczone w  prasie i dotyczące kompromitującej  wpadki eksploatacyjnej na obiekcie CRiS przypominają  starą   francuską   przyśpiewkę jakiejś lady Margarit, która w wolnym tłumaczeniu brzmi: „Kochani wszystko jest porządku,  tylko wszystko szlag trafił”. Wypisz, wymaluj pasuje  do aktualnej sytuacji w  CRiS w Sanoku.   

Przechodząc  do meritum sprawy, należy zadać kolejne pytanie? Czy realizacja  zadania zgodnie z  zatwierdzonym projektem  (obecnie jest to świętość) gwarantuje  pożądany efekt eksploatacyjny. Odpowiedź jest twierdząca  i prosta. Jednak pojawia się zastrzeżenie; jeżeli projekt jest dobrze opracowany i ma oświadczenie, że został sporządzony zgodnie z zasadami wiedzy technicznej , sztuki budowlanej  i obowiązującymi  przepisami. Jeżeli tak było w przypadku sanockiej inwestycji, zostało „zapięte na ostatni guzik”, to po raz drugi pytanie, skąd te fekalia w maszynowni?   

Diagnoza, wynikająca z moich 45-letnich  doświadczeń  inżynierskich  jako projektanta i inspektora nadzoru, będzie  taka: 
1. We wstrętnym PRL-u do projektowania tak skomplikowanych obiektów, jak  zespół basenów, nie obowiązywało dogmatyczne kryterium „najniższej ceny”, tylko fachowości zespołu projektowego, który podejmował się wykonania dzieła, jak też kryterium najniższej ceny nadzoru nad realizacją  inwestycji.
2. Nawet najmądrzejszemu zespołowi projektowemu patrzono na ręce, a przy realizacji dużych inwestycji powoływano ciało doradcze, które nazywało się „KOPI”  Była to komisja  oceny projektów inwestycyjnych, składająca się z kilku lub kilkunastu uprawnionych projektantów wszystkich branż. Ich zadaniem było „pastwienie się” nad opracowaniem przedłożonym przez kolegów po fachu. Dyskusje czasem trwały po kilka dni, ale  w ich wyniku z biur projektowych  wychodziły  opracowania  przemyślane  i  dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Znam to z autopsji, bo uczestniczyłem w takich spotkaniach . 
3. Gdyby przedmiotowy  projekt  zespołu basenów  poddano takiej procedurze  weryfikacyjnej to na KOPI ktoś zadałby pytanie, jak maszynownia  budynku  zlokalizowana pod powierzchnią terenu  jest zabezpieczona przed zalaniem:
- wodami  z Sanu , (bo obiekt jest w części w strefie zalewowej)  
-wodami z kanalizacji deszczowej, 
- ściekami  z kanalizacji sanitarnej.  
Gdyby się okazało, że projekt nie przewiduje w maszynowni żadnych zabezpieczeń przed zalaniem,  to zapadła by decyzja  o ich zaprojektowaniu.   
4. Jeżeli projekt CRiS  poszedł do realizacji bez opinii KOPI, z ewidentnymi  błędami projektowymi w zakresie barku zabezpieczeń przed zalaniem maszynowni,  to można było  jeszcze błędy skorygować na etapie realizacji zadania przez inspektorów  nadzoru. Można było, ale trzeba myśleć logicznie,  znać z autopsji problemy eksploatacyjne i widzieć je w nadzorowanym obiekcie. 
5. Ewentualne zabezpieczenia pomieszczeń maszynowni przed zalaniem wodami opadowymi czy ściekami sanitarnymi stanowiłyby śmiesznie niskie  koszty  w stosunku do całości inwestycji.  
    
Zapewne niedługo przeczytam gdzieś entuzjastyczny artykuł, jak to Centrum Rehabilitacji i Sportu przywrócone zostało do  użytkowania. A stało się to dzięki: poświęceniu, oddaniu i zaangażowania  tych a  tych,  i jeszcze kogoś, oraz – być może – ponownie poświęcone. Jednak czy w euforii z okazji  ponownego otwarcia obiektu przeczytamy jasną deklarację, że nie będzie on ponownie zalany? Jak to się stanie kolejny raz, to przysłowiowa zła krew zaleje nie tylko mnie.  
 

 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE