reklama

Samorząd to ludzie, nie partie. Wywiad z Magdaleną Gajewską, wójtem gminy Zarszyn

Opublikowano:
Autor:

Samorząd to ludzie, nie partie. Wywiad z Magdaleną Gajewską, wójtem gminy Zarszyn - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSzum wokół wyborów powoli ustaje. Nowi gospodarze przejęli już stery. W gminie Zarszyn po dwudziestu latach urzędowania ze stanowiska wójta ustąpił Andrzej Betlej. Jego miejsce zajęła Magdalena Gajewska, która w drugiej turze uzyskała ponad 54% poparcie ze strony mieszkańców. Z nowym wójtem gminy Zarszyn rozmawia Anna Twardy.

Ponad 1950 głosów w drugiej turze to sporo. To również ogromny mandat zaufania ze strony mieszkańców. Spodziewałaś się takiego wyniku?

Przyznaję, że było to dla mnie bardzo pozytywne zaskoczenie.

Co więc trzeba zrobić, żeby taki wynik uzyskać? Jak przekonać do siebie ludzi?

Razem z członkami mojego komitetu postawiliśmy przede wszystkim na bezpośrednią kampanię, czyli odwiedzanie mieszkańców i rozmowy z nimi. Spotkało się to z pozytywnym odbiorem z ich strony. Miejscowości odwiedzałam głównie z moimi kandydatami na radnych, którzy mi pomagali jak i innymi osobami, które zadeklarowały mi pomoc i wsparcie. W dużej mierze były to osoby młode, chociaż duże brawa należą się również panu Władysławowi Kudłaczowi, który uzyskał mandat radnego z okręgu nr 15. Pan Władysław ma ponad 60 lat, ale dzielnie dotrzymywał mi kroku w odwiedzaniu mieszkańców Pastwisk i Odrzechowej. Przyznaję, że była to bardzo dobra integracja z radnymi. Mieszkańcy opowiadali nam o swoich problemach, niektórzy pilnowali, żebyśmy zaglądnęli do wszystkich sąsiadów. Zdarzało się, że chodziliśmy od rana do wieczora, aż noc nas zastawała. Początkowe zdziwienie mieszkańców przerodziło się wręcz w oczekiwanie na nas. W naszej gminie nigdy takiej kampanii nie było. Nikt nigdy do ludzi nie chodził i nie pytał ich o problemy. Wręcz przeciwnie to mieszkańcy ze swoimi problemami przychodzili do urzędu. Dlatego taka odmiana, najpierw nieco dziwna, stała się bardzo wyczekiwana. Wyniki wyborów pokazują, że było to bardzo potrzebne, spodobało się ludziom, a przede wszystkim dało nadzieję na zmiany. Nie była to tylko taktyka stosowana na potrzeby kampanii, ale realnie zapoczątkowana zmiana w podejściu do mieszkańców.

Chodziliście od domu do domu, rozmawialiście, wysłuchiwaliście bolączek mieszkańców. Problemów musi być sporo...

Tak, ponieważ priorytetem dla mnie w trakcie kampanii jak i teraz w pracy jako wójt było i jest wsłuchiwanie się w problemy mieszkańców, bo tylko dzięki temu będę mogła je skutecznie rozwiązywać. A proszę mi wierzyć, jest ich całkiem sporo. W czasie kampanii starałam się na bieżąco zamieszczać relacje z odwiedzin na mojej stronie internetowej. Łatwe to nie było, zwłaszcza pod koniec, kiedy w pracy brałam urlop, żeby móc porozmawiać z jak największą liczbą mieszkańców. Ale dzięki temu mam teraz odnotowane wszystkie problemy, które zgłaszali mieszkańcy i pewien pogląd na nie. Mam nadzieję, że sporządzoną listę będę mogła sobie powoli odhaczać, rozwiązując kolejne z problemów.

A teraz? Mieszkańcy często przychodzą ze swoimi kłopotami do urzędu?

Bardzo często, co nie ukrywam mnie bardzo cieszy. Na ten moment nie mam sztywnych godzin przyjęć. Jeśli tylko jestem w urzędzie, dla każdego z mieszkańców mam czas. Być może w przyszłości ustalę jakieś bardziej sztywne godziny, aby osoby, które chcą się ze mną spotkać miały pewność, że będę w urzędzie. Pragnę, żeby urząd był otwarty dla ludzi. Chciałabym swój gabinet przenieść na dół, głównie ze względu na niepełnosprawne i starsze osoby, ale nie wiem, czy to będzie możliwe ze względu na rozmieszczenie pomieszczeń w budynku oraz to, że gabinet ten pełni również funkcję sali ślubów... Nie podoba mi się, że siedzę na samej górze...

Jeśli chodzi o samorząd, jesteś osobą, która zawsze mniej lub bardziej miała z nim styczność. Jak wyglądały Twoje pierwsze chwile w nowej roli?

Nie wiem, od którego dnia zacząć. Czy od 19 listopada, kiedy złożyłam przysięgę. Czy od 20 listopada, kiedy po raz pierwszy spędziłam cały dzień w urzędzie już jako wójt. Było odrobinę zaskoczenia, bo zawsze jak przychodziłam do urzędu, stałam z drugiej strony biurka. A tutaj nagle okazało się, że to biurko czeka na mnie. Przez pierwsze dni wydawało mi się, że obserwuję z boku, ale na szczęście to był tylko moment. Pracownicy szybko sprowadzili mnie na ziemię, gdy okazało się, że stosy dokumentów rosną i trzeba je na bieżąco czytać i podpisywać, aby urząd mógł dalej funkcjonować. Taryfy ulgowej więc nie było. 

Nowy gospodarz, to i nowe porządki...

Owszem pewne zmiany w funkcjonowaniu urzędu nastąpią. Do końca roku dałam czas sobie oraz całej kadrze na zapoznanie się. Ale od stycznia ruszamy pełną parą. Ze względu na mieszkańców gminy chcę zmienić godziny pracy nie tylko urzędu, ale również jednostek mu podległych. Będę to konsultowała z pracownikami. Jest kilka możliwości. Na przykład we wtorki urząd byłby otwarty od 9 do 17, zaś w piątek pracownicy szybciej kończyliby pracę. Albo dwa dni w tygodniu urząd byłby czynny dłużej, a w jeden dzień krócej. Propozycji jest kilka. Z całą pewnością trzeba będzie przejrzeć i uaktualnić różne regulaminy, głównie organizacyjny. Wdrożyłam już pewne uwagi kierowane do mnie przez mieszkańców, co zdecydowanie poprawi wizerunek naszego urzędu w oczach mieszkańców. Mam jeszcze kilka pomysłów dotyczących poprawienia funkcjonowania urzędu, ale jeszcze nie chcę ich zdradzać na tym etapie.   

Wielu pracowników znasz... Niektóre osoby od wielu lat.

Tak. Niektórzy zamiast nadal mówić do mnie po imieniu, zaczęli zwracać się do mnie "pani wójt". Bardzo dziwnie się z tym czułam. Bo to nie o to chodzi, żeby się tytułować na każdym kroku. Ustaliliśmy więc, że podczas pracy w urzędzie, przy osobach z zewnątrz, gościach zachowujemy formy oficjalne. W pozostałych sytuacjach jest nieco luźniej. Najważniejszy jednak jest szacunek i kultura, ale niekoniecznie z górnolotnymi frazesami.

Mam wrażenie, że objęcie stanowiska wójta nie wpłynęło na to, jaką osobą jesteś.

Moje życie nie zmieniło się. Nadal zdarza mi się wyjść do sklepu w dresach. Nie zauważyłam też, żeby ludzie traktowali mnie inaczej niż przed wyborami. No, może poza pracownikami, ale to wynika już raczej z relacji pracodawca-pracownik. Jeśli pytasz o to, czy poprzewracało mi się w głowie, to nie. Zgodnie z zasadą, że na stanowiskach się bywa, a człowiekiem się jest cały czas. Jedyne co się zmieniło to to, że nie mam już tyle czasu dla moich najbliższych i to mnie najbardziej boli. Mam jednak nadzieję, że z czasem i ten aspekt wróci do normy.

W swoim programie wyborczym zaznaczałaś, że chciałabyś połączyć stanowisko zastępcy wójta z sekretarzem.

Zamysł tego był skierowany przede wszystkim w celu uzyskania oszczędności dla gminy w tym zakresie. I taki też cel został osiągnięty. Po wielu konsultacjach okazało się, że nie będzie to łatwe, gdyż od strony prawnej połączenie tych dwóch funkcji w ramach jednego etatu jest niemożliwe. Dlatego w celu oszczędności zdecydowałam się na zatrudnienie na pół etatu zastępcy. Pragnę w tym miejscu podkreślić, że wynagrodzenie mojego zastępcy łącznie z moim zamyka się w podobnej kwocie wynagrodzenia, jaką pobierał mój poprzednik sam. Moja decyzja o powołaniu zastępcy tylko na pół etatu oznacza dla gminy w przyszłym roku oszczędności około 100 tys. złotych.

Stanowisko objęłaś niedawno, ale już doczekałaś się pierwszego drobnego sukcesu. O co chodzi?

O drogę, która połączy Nowosielce z Pielnią. Znaleźliśmy alternatywną trasę bez mostów biegnącą wzdłuż rzeki, która połączy te dwie miejscowości. Właścicielem drogi jest Skarb Państwa, natomiast działki użytkowane są przez szkołę rolniczą w Nowosielcach. Jest to więc kwestia współpracy gminy z zarówno ze szkołą jak i starostwem. Na obecną chwilę byłaby to droga utwardzona. Trzeba ją tylko uporządkować. Kolejną kwestią jest przygotowywanie dokumentacji zmierzającej do przekształcenia referatu kultury i promocji w Gminny Ośrodek Kultury.

Oprócz sukcesów zdarzają się również pierwsze problemy...

W drugim dniu mojego urzędowania otrzymałam informację, że jest problem ze żłobkiem w Nowosielcach. Niestety byliśmy zmuszeni rozwiązać umowę o dofinansowanie z Urzędem Wojewódzkim w Rzeszowie, gdyż nie byliśmy w stanie spełnić wymogów, aby tę dotację otrzymać. Osobiście spotkałam się w tej sprawie w panią wojewodą. Na obecnym etapie nie dało się nic w tej kwestii zrobić, natomiast otrzymałam zapewnienie, że będziemy mogli ponownie w przyszłym roku w ramach tego samego programu złożyć wniosek o dofinansowanie i dokończenie żłobka. Z mojej strony zapewniam, że zarówno ja jak i pracownicy dołożymy wszelkich starań, aby pozyskać dotację, zwłaszcza że byłby to pierwszy samorządowy żłobek, jakże potrzebny, w naszej gminie. Szczegółowo problem opisałam na moim profilu na Facebooku.

A co z innymi inwestycjami?

Na pewno musimy skończyć budowę nowej biblioteki. Jest też kilka projektów, które wymagają przede wszystkim analizy i konsultacji zarówno z radnymi, jak i z mieszkańcami. Ruszył też nowy nabór na dzienne domy seniora i kluby seniora. Aktywizacja społeczności lokalnej jest dla mnie bardzo istotna, dlatego chcielibyśmy stworzyć taki klub w naszej gminie. Infrastruktura drogowa jest realizowana na bieżąco. Z pewnością będziemy chcieli skorzystać z nowego programu rządowego na remonty dróg. Będziemy też kontynuować działania inwestycyjne w zakresie oświetlenia. Projekt na wodociąg ostatnich miejscowości został złożony w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego. Pozostaje więc czekać na decyzję. A temat jak wiadomo jest niecierpiący zwłoki, zwłaszcza dla mieszkańców Odrzechowej i Pielni, którym brakuje wody.

Aby realizować wiele z tych inwestycji potrzebne są dofinansowania. Nie boisz się, że jako osoba spoza Prawa i Sprawiedliwości, partii, która dzierży prym na najwyższych szczeblach władzy, będziesz traktowana gorzej?

Chyba nie jest tak źle, skoro w trzecim dniu urzędowania udało mi się spotkać z wojewodą, a ostatnio uczestniczyć w targach rolniczych w Poznaniu z delegacją z Urzędu Marszałkowskiego. Uważam, że jeśli wszyscy kandydaci by się tego obawiali, nic by się nie zmieniło. A tak się nie stało. Wygrał człowiek, nie partia. To przykład nie tylko naszej gminy, ale również Leska, Komańczy, Sanoka czy Dydni. Chcę być wójtem niezależnym w swojej pracy, jeżeli chodzi o kwestie polityczne. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość i jaka opcja polityczna będzie sprawować rządy w kraju. Nie ma to dla mnie znaczenia, ponieważ dla dobra naszej gminy będę współpracować z każdą opcją polityczną sprawującą władzę centralną w danym czasie, ponieważ samorząd to ludzie, nie partie polityczne.

Przed Tobą wiele wyzwań. Nie żałujesz, że zdecydowałaś się kandydować i objęłaś tak odpowiedzialną funkcję?

Nie. Chociaż krócej śpię i mniej spokojnie. Zarówno w trakcie kampanii jak teraz co dnia, wkładam wiele wysiłku w moją nową pracę. Są momenty, gdy jest naprawdę ciężko, ale wtedy staram się wracać myślami do momentu, kiedy otrzymałam wyniki z ostatniego okręgu wyborczego. Świadomość tego, ilu ludzi mi zaufało – tego uczucia nie da się porównać z żadnym innym. I to właśnie w trudnych momentach daje mi siłę do zmagania się z codziennością.

Najbliższe plany?

Budżet gminy Zarszyn na 2019 rok. 

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo