Rodzice dzieci uczących się w Zahutyniu są zdezorientowani pismem Ewy Get, dyrektor Zespołu Obsługi Szkół, opublikowanym w poprzednim numerze naszej gazety.
– Urzędnicy tłumaczą, że przekazali nam jakieś dogłębne analizy i informacje. Nam na pewno ich nie przedstawiono – dziwią się. – Jedyna analiza gminy, jaka się ukazała, to tabelka na stronie internetowej, zawierająca dane demograficzne i koszty utrzymania całej szkoły.
Rodzice chcieliby wiedzieć, na jakie szczegółowe cele rozbija się wymieniona kwota.
– Utworzenie ośmiu oddziałów niekoniecznie pociągnie ze sobą zwiększenie kosztów we wszystkich aspektach, np. koszt ogrzewania będzie ten sam i dla trzech, i dla ośmiu klas – argumentują. – Mamy pomieszczenia, mamy sprzęt, brakuje tylko nauczycieli niektórych przedmiotów.
Podkreślają, że porównywanie trzyklasowej szkoły w Zahutyniu do innych w gminie o strukturze 1-8 nie jest miarodajne. Wskazują, że światło na problem rzuciłaby analiza wyłącznie liczebności oddziałów 1-3. Podają przykłady m.in. w sąsiednich gminach, gdzie liczebność oddziałów nie jest duża, a mimo to szkoły są utrzymywane.
Komisja nie jest rozwiązaniem
Rodzice skarżą się, że nie przedstawiono im kosztów utworzenia dodatkowych oddziałów. Nie została także wyliczona subwencja na jednego ucznia. Wciąż ani widu, ani słychu komisji, niezależnego organu, który miał zbadać sprawę. Miała zostać powołana początkiem wakacji, ale termin jest nieustannie przesuwany. O tej kwestii przypomniano na ostatniej sesji rady miejskiej.
– Ciężko o dobór składu takiej komisji – mówią. – W gminie nie ma osoby niezależnej. Musiałby to być ktoś spoza gminy. Najlepiej w ogóle spoza regionu, bo przecież żyjemy w małym środowisku, znamy się doskonale nawet z osobami z sąsiednich gmin. Mogłyby pojawić się zarzuty o stronniczość. Nie wiemy też, czy ta osoba zgodziłaby się robić jakiekolwiek analizy nieodpłatnie.
Rodzice zastanawiają się, czy jest w ogóle sens powoływać taki organ.
– To takie przeciąganie struny – uważają.
Więcej w 40 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka