reklama

Prosto z mostu

Opublikowano:
Autor:

Prosto z mostu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościSłuchajcie i rozgłaszajcie dobrą nowinę: „Sanok będzie miał nowy most!" Miasto znalazło się w rządowym programie „Mosty dla Regionów”, dzięki czemu 80 procent kosztów budowy (ponad 50 mln. zł) pokryje Skarb Państwa! Ale są też inne reakcje: - „Komu potrzebny jest most w tym miejscu? Jaki rozwój na dziewiczych terenach nadsańskich? Z jakiej strategii to wynika? Jedni więzienie, drudzy most, prowadzący donikąd… – głośno krzyczą drudzy.

Temat budowy nowego mostu przez San wyskoczył niczym królik z kapelusza. I to nie na etapie: „warto by pomyśleć o nowym moście”, ale już z informacją, że Sanok jest w programie rządowym i ma zapewnione 80-procentowe pokrycie kosztów budowy, co w przeliczeniu daje około 50 milionów złotych. To jest argument. Mocny argument.


Eksperci z dziedziny zagospodarowania przestrzennego nie mają wątpliwości, że przeprawa mostowa to cenny impuls dla gospodarczego i turystycznego rozwoju miasta. Fachowcy od mostów dodają, iż miasto pilnie potrzebuje dodatkowego mostu przez San, jako że ten, który prowadzi na Białą Górę, jest mostem tymczasowym, a użytkowany jest już ponad trzydzieści lat. Lata 70. XX wieku pamięta most Olchowiecki, który wprawdzie nie tak dawno doczekał się remontu, ale – jak twierdzą znawcy tematu – nie przedłuży mu on życia na kolejne pół wieku, ani nawet połowę z tej połówki.

O ile mało kto podważa sensowność budowy nowej przeprawy mostowej przez San w Sanoku, o tyle dyskusja nabiera rumieńców, gdy mowa jest o jego lokalizacji. Ma on powstać na przedłużeniu ulicy Sobieskiego i ronda zbudowanego na drodze 886 (ul. Królowej Bony). Po drugiej stronie Sanu łączyłby się z ulicami Rybickiego i Gajową, które czeka modernizacja. Tak wynika z koncepcji przygotowanej przez specjalistów z tej dziedziny. Gwoli uzupełnienia dodajmy, że rozpiętość mostu wyniesie 120 metrów, a jego szerokość 14 m., z obustronnym ciągiem pieszo-rowerowym, każdy po 2 metry oraz 6-metrową jezdnią, każdy pas po 3 m.
 

Most prowadzący w krzaki?
 

- „Dokąd ma ten most prowadzić, co z czym łączyć?”, „O jakim rozwoju mówią zwolennicy tej lokalizacji mostu? Budownictwa wielo i jednorodzinnego na terenach zalewowych? Co się tam ma tak dynamicznie rozwijać?”, „Czy jest sens pozbawiania Sanoka pięknych terenów rekreacyjnych, zwłaszcza, że miasto rzekomo stawia na turystykę i rekreację, jako jeden z elementów jego rozwoju?”, „W co na terenach prawobrzeżnych Sanu inwestować będą przedsiębiorcy? Czy lokowanie przemysłu oraz budownictwa w tak cennej enklawie niezniszczonej jeszcze przyrody, nie byłoby nadużyciem i błędem nie do naprawienia? Tereny prawobrzeżne Sanu powinny zostać zielone, z ogrodami działkowymi, stawami, Sosenkami i łąkami. Ktoś, kto chciałby tam wprowadzać przedsiębiorców, przemysł i budownictwo, nie ma chyba wyobraźni” – to wątki, którymi zasypywane są wszystkie lokalne portale internetowe.

 

Taka szansa zdarza się raz na pół wieku

 

Oczywiście, nie wszystkie zdania są krytyczne. Po drugiej stronie znajduje się równie wiele opinii, w których sanoczanie wyrażają swój podziw dla zajęcia się tematem mostu, nie kryjąc uznania dla włodarzy miasta i ich sojuszników za skuteczną walkę o zdobycie dużych pieniędzy na tę inwestycję.

- „Najbardziej niezbędna inwestycja w historii!”, „Władze Sanoka stworzyły warunki pod budowę mostu, który ma szansę zapisać się w annałach miasta. Nie zepsujmy tego”, „Trzeba pilnie zdemontować ten hałaśliwy i słyszalny na kilometry most-monstrum. Sanok powinien mieć nowy most”, „Nadużyciem jest twierdzenie, że inwestycja ta zniszczy potencjał przyrodniczo-krajoznawczy Sanoka, jakim jest prawobrzeżna część Sanu, leżąca u podnóża Gór Słonnych. To, w jakim stanie go utrzymamy, będzie zależało nie od mostu, ale od nas samych!”

Przeciwnicy budowy mostu nie dają za wygraną. Ich ripostą są konkretne pytania, które zadają: - „Czy ktokolwiek ze zwolenników tej lokalizacji mostu był kiedykolwiek za Sanem w tamtych okolicach, na ścieżce rowerowej, na terenach rekreacyjnych, które mieszkańcy kochają i chętnie z nich korzystają? Nawet w złą pogodę i o zmroku tam się spaceruje, biega, uprawia nordic walking i jeździ na rowerach. Komu tam potrzebne są samochody? Chyba nie chodzi o dojazd do ulicy Gajowej, przy której jest cztery domy, czy do Lisznej, do której bliżej i wygodniej jest dojechać przez most Olchowiecki”…

Zwolennicy powstania nowego mostu raczej nie polemizują z tymi głosami, ale używają innych argumentów, które mają przemawiać za tą inwestycją. Oczywiście, koronnym jest 50-milionowa dotacja rządowa, bez której Sanok nigdy nie wybiłby się na nowy most. Wymownym przykładem może być most prowadzący na Białą Górę, wojskowy obiekt o charakterze tymczasowym, któremu niebawem, chcąc uniknąć wstydu, należałoby przyznać status jednego z obiektów muzealnych. Istotnym ich argumentem jest i ten, który mówi, iż Sanok nowego mostu po prostu potrzebuje. Zwłaszcza że leciwe białogórskie monstrum już nie tylko straszy, ale też zagraża bezpieczeństwu.

Co ciekawe, z obydwoma tymi ostatnimi argumentami zgadzają się też i ci, którzy kontestują nie samą ideę budowy mostu, ale próbę jego lokalizacji. No właśnie, czy próbę? Okazuje się, że można mieć co do tego pewne wątpliwości. W jednej z publicznych wypowiedzi burmistrz Tomasz Matuszewski stwierdza bowiem: „O tę inwestycję samorząd zabiegał od ponad roku. Stworzona została koncepcja, potem, we współpracy z ministerstwem i projektantami, wybitnymi specjalistami w tej dziedzinie, naniesiono konieczne korekty, wyznaczając ostateczną (pogrubienie moje) lokalizację inwestycji.” Czyli jednak decyzję już podjęto, więc zapowiadane teraz debaty, konsultacje, wsłuchiwanie się w głos ludu, to nic innego jak próba robienia dobrego wrażenia. Wcześniej nikt o to nikogo nie pytał, nawet radnych. Gdyby tak było, temat ten niewątpliwie wyszedłby przy okazji sprzedaży Sosenek. Licząc się z perspektywą budowy mostu, z pewnością domagano by się wstrzymania sprzedaży. Most niewątpliwie podbiłby wartość tych terenów.

 

Na prawo most, na lewo most…

 

W sondażu, w którym piętnastu mieszkańcom Sanoka, a wśród nich pięciu radnym, zadałem pytanie: - gdzie powinien stanąć most? -, aż trzynastu opowiedziało się za lokalizacją w miejscu, w którym znajduje się obecny most na Białą Górę, uznając ją za najlepszą. Niestety, nie podzielają tej opinii mostowi eksperci z Politechniki Śląskiej. Uzasadniają to tym, że chcąc sprostać wymogom stawianym przeprawie mostowej w tym miejscu, koniecznym byłoby podniesienie obiektu o ponad 3 metry. Skomunikowanie tak posadowionego mostu z drogami dojazdowymi, byłoby zadaniem niezwykle trudnym, a uzyskany efekt mógłby być mocno niesatysfakcjonujący. No cóż, zawierzmy fachowcom.

W tej sytuacji lokalizacja przyjęta w koncepcji (czytaj: na przedłużeniu ulicy Sobieskiego) zaczyna jakby mnie razić. Dostrzegane są nawet jej zalety, takie jak: dobry dojazd do skansenu, Sosenek, do ogrodów działkowych, czy do bazy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.

Pojawiły się głosy, że ten most prowadzi donikąd. Tak nie można mówić. Nowy, dwukierunkowy most udrożni dojazd do skansenu i na Białą Górę, pozwoli ucywilizować tereny prawobrzeżnego Sanu. Powstaną parkingi, punkty małej gastronomii, pojawi się kanalizacja teletechniczna itp. I jeszcze jeden ważny aspekt: nowy most przybliży prawobrzeżne, zielone tereny Sanoka jego mieszkańcom. Na pewno chętniej wybiorą się tam na spacer ci, dla których teraz droga wiodąca przez straszący most białogórski, jest zbyt daleka i mało zachęcająca.

– mówi w rozmowie jeden z ekspertów od mostów Politechniki Śląskiej.

No dobrze, załóżmy, że wybudowany zostanie nowy most, że sanoczanie, nawet ci, którzy teraz nie są mu życzliwi, zaprzyjaźnią się z nim, ale to i tak nie rozwiąże mostowych problemów Sanoka. Bo na pewno problemem nadal pozostanie most na Białą Górę. Co z nim? Znawcy tematu mówią wprost: po wybudowaniu mostu, o którym mowa, trzeba pilnie pomyśleć o zdemontowaniu białogórskiego „monstrum” i budowie w tym miejscu kładki wiszącej. Ładnej, atrakcyjnej, cieszącej oko, przeznaczonej dla piechurów i rowerzystów.

Pomysł ten przywołuje obrazek wiszącej kładki przez San, jaką zamierzano wybudować w 2008 roku. Miała kosztować kilkanaście milionów złotych. Mówiono, że będzie łączyć dwa największe sanockie skarby, czyli Muzeum Historyczne ze Skansenem. Prezentowała się świetnie. Niestety, w skromnym budżecie miasta nie znaleziono nań pieniędzy, a próby znalezienia wsparcia na zewnątrz zakończyły się fiaskiem. Na pamiątkę pozostały obrazki wizualizacyjne, które, mimo iż od tamtego czasu upłynęło już kilkanaście lat, jeszcze dziś tchną nowoczesnością i pięknem. Czy już na zawsze pozostaną wspomnieniem? Może nie, jako że specjaliści od przepraw mostowych z Politechniki Śląskiej właśnie kładkę rowerowo-pieszą widzą w miejscu obecnego „złomka” łączącego miasto z Białą Górą. Niewątpliwie byłaby ona autentyczną atrakcją Sanoka, przywołując równocześnie drugą połowę XX wieku, kiedy w tym samym miejscu znajdowała się przeprawa przez San określana mianem najdłuższego mostu wiszącego w Polsce (otwarta w 1959 r.) Warto byłoby już dziś zająć się tym tematem, nie odkładając na kolejny wiek.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

logo