- W tym roku w górach dzieje się dużo więcej niż nad wodą - mówi Krzysztof Szczurek, naczelnik bieszczadzkiego GOPR-u. - Pracy mieliśmy przez lipiec tyle samo co w roku ubiegłym. Jednak ten rok w przeciwieństwie do tamtego zapowiada się o wiele pracowiciej. W 2016 roku mieliśmy łącznie około 270 wypraw, akcji i interwencji. Na chwilę obecną ta liczba od stycznia wynosi około 230. Można się więc spodziewać, że łącznie przekroczy 300.
Zwiększająca się liczba turystów sprawia, że w Bieszczadach coraz częściej zdarzają się akcje ratunkowe dotyczące złamań, zatrzymania krążenia lub wypadków z udziałem dzieci. W pierwszej połowie wakacji ratownicy interweniowali w sytuacjach zagrażających życiu i zdrowiu aż 33 razy. W 22 przypadkach, w tym w 17 akcjach, wzywano Lotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Liczba uratowanych osób sięgnęła 46, ale do 18 wzywano LPR. Wypraw było 9, w tym 3 poszukiwawcze, które zakończyły się szczęśliwie.
Najczęściej ratownicy interweniowali na Połoninie Caryńskiej oraz Połoninie Wetlińskiej i Tarnicy. Jedną z ostatnich lipcowych akcji ratowników było wezwanie na Bukowe Berdo do 33-letniej turystki z urazem stawu kolanowego. Kobietę przetransportowano śmigłowcem do szpitala w Lesku.
Sierpień zapowiada się dla goprowców równie pracowicie. 8 sierpnia ratownicy współpracowali z załogą Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pomocy potrzebował młody mężczyzna, który znajdował się na niebieskim szlaku z Wołosatego w kierunku Tarnicy. 21-latka z bardzo wysoką gorączką ewakuowano za pomocą długiej liny i przetransportowano do szpitala w Lesku. Kolejnego dnia ratowników z Ustrzyk Górnych zadysponowano w rejon Tarnicy do turystki z urazem stawu skokowego. Kobietę ewakuowano śmigłowcem LPR-u do leskiego szpitala. W tym samym dniu na Połoninie Wetlińskiego inną turystkę z urazem stawu skokowego przetransportowano do quada. Kobietę przewieziono na Przełęcz Wyżną.