– Jest Pan samorządowcem powiatu sanockiego od 2006 roku. Czy według Pana potrzebny jest ten samorząd, czy dałoby się bez niego żyć?
– Uważam, że powiaty są ważne, ponieważ pełnią wiele istotnych funkcji administracyjnych i samorządowych. Warunek jest jeden: to mają być dobre samorządy, dobrze wywiązujące się z powierzonych im zadań.
– Dobre, to znaczy jakie?
– Przede wszystkim, nieskażone polityką. Przed kilkunastoma laty były zdecydowanie bardziej samorządowe, jednak z czasem zaczęła przenikać w nie polityka, co im ogromnie szkodzi. Przynależność partyjna stała się głównym wyznacznikiem podejmowanych decyzji. A poza tym, dlaczego to Warszawa ma decydować, kto rządzi w powiatach.
– I Pan postanowił to zmienić…
– Owszem! Myśl, którą się kierowałem: zrobić coś bez polityki! Dlatego zaprosiłem do współpracy wszystkich radnych, bez względu na ich poglądy i przynależność partyjną. Z zaproszenia skorzystali prawie wszyscy, co bardzo mnie ucieszyło. To oznaczało, że sprawy samorządowe wygrały z polityką! I niech tak zostanie!
– Ostatnio powiat sanocki obiegła dość szokująca informacja, iż rada powiatu jednomyślnie zatwierdziła budżet na 2025 rok. Jak to było możliwe, zastanawiają się mieszkańcy powiatu, a zwłaszcza Sanoka?
– Po prostu, umiemy ze sobą rozmawiać, kierując się społecznym interesem, a nie partyjną przynależnością radnych.
– A może budżet jest tak bogaty po stronie dochodów, że zaspokaja interesy wszystkich samorządowców…
– To nie ten przypadek. W tym miejscu dodam, że zatwierdzony budżet nie jest spełnieniem naszych marzeń. Traktujemy go jako wyjściowy. Jeśli miałby się zamknąć kwotą dochodów w wysokości 167 mln złotych, jaką przyjęliśmy, byłaby to porażka. Liczę, że w trakcie realizacji budżetu znacznie zwiększymy dochody. Wszak gramy o dużo więcej.
– Na jakich dziedzinach życia społecznego będziecie się koncentrować?
– Oświata, służba zdrowia, infrastruktura drogowa i komunalna, obsługa obywateli – to te najważniejsze, na których się skupimy.
– Czy to przypadek, że oświata znalazła się na pierwszym miejscu? Czyżby z uwagi na duże pieniądze, jakie trzeba do niej dokładać, szykowały się tu jakieś ostre cięcia?
– Nie, nie zamierzamy nic likwidować, natomiast musimy ją zdynamizować i dostosować do naszych potrzeb. Nie o to chodzi, żeby, dla przykładu, dwie nasze szkoły rywalizowały ze sobą w tych samych specjalnościach. Niech zostanie jedna i niech rywalizuje z dobrymi szkołami z ościennych powiatów. Szkoły muszą przyciągać młodzież z zewnątrz. Niestety obserwujemy niepokojące zjawisko coraz mniejszego zainteresowania naszymi szkołami ze strony młodzieży spoza powiatu. Trzeba wszechstronnie zbadać tego przyczynę i podjąć działania zaradcze. I zrobimy to! Jestem zwolennikiem utworzenia Szkoły Mistrzostwa Sportowego z hokejem na lodzie i jazdą szybką w rolach głównych. Moim zdaniem, jest taka potrzeba, jest też potencjał i jestem przekonany, że byłoby zainteresowanie. Mówi się o tym od blisko dwudziestu lat, natomiast my to zrobimy!
– Co Pan odpowie tym, którzy będą próbowali Pana przekonać stwierdzeniem, że w porównaniu z sąsiednimi powiatami i tak mamy sport na wysokim poziomie…
– Odpowiem, że nie powinniśmy się mierzyć z sąsiednimi powiatami, ale z tymi większymi, które są mocne w sporcie. Musimy pomóc w utrzymaniu i rozwoju naszych, sanockich dyscyplin i nie udawać, że nie ma problemów. Weźmy hokej. Jego brak w Sanoku to tak, jakby wyrwać serce temu miastu i powiatowi. Ale musi on stanąć na mocniejszych nogach. Mamy I-ligowy tenis stołowy, trzeba go utrzymać, tak aby nie spotkał go ten sam los, co siatkówkę męską, nie tak dawno też I-ligową.
– Skoro wywołaliśmy temat ratownictwa, czas przejść do szpitala. Powszechnie mówi się, że wymaga on zmian systemowych. Powiat jest „za mały”, aby się z nimi zmierzyć…
– Owszem, system trzeba zmieniać, ale powiaty, jako organy zarządzające szpitalami, muszą go wspierać. Tu też jest dla nas robota do wykonania. Należałoby oczekiwać w miarę szybkiej decyzji, jakie oddziały winny funkcjonować w danym szpitalu. Sanok musi być silnym ośrodkiem działającym na rzecz zdrowia, ale już w szpitalach w Lesku i Ustrzykach nie ma potrzeby utrzymywania tych samych oddziałów, powinny natomiast działać takie, jakich w Sanoku nie ma.
– Przyzna Pan jednak, że brak oddziału położniczego w mieście wielkości Sanoka, nie przynosi mu chluby…
– Absolutnie, choć mam też świadomość, że przywrócenie tego oddziału do życia jest dziś problemem bardzo złożonym. Potrzebne do tego byłoby miejsce, którego już nie ma, a przede wszystkim odpowiedni skład specjalistów o wysokich kwalifikacjach oraz doświadczony personel. Mimo tych barier, uważam, że tematu tego nie można odsunąć na bok.
– O co jeszcze powinien zabiegać Sanok w dziedzinie szpitalnictwa?
– Problemem o wysokiej i coraz bardziej rosnącej randze jest utworzenie oddziału psychiatrii, a w nim psychiatrii dziecięcej. W tym przypadku też możemy trafić na brak wysokiej klasy specjalistów, ale myślę, że powstały mocny, nowoczesny oddział psychiatryczny byłby w stanie przyciągnąć takowych.
– Problemem spędzającym sen z powiek jest olbrzymie zadłużenie szpitala, sięgające ok. 130 milionów złotych…
– Tak, to jest problem, wykraczający poza nasze możliwości. Gorzej, że ten dług systematycznie rośnie. Każdy miesiąc pomnaża go o ok. 3,5 miliona złotych.
– Wspomniał Pan o braku miejsca na nowe oddziały, tymczasem „stary szpital” przy ul. Konarskiego stoi i straszy, a przy tym mieści w swoich wnętrzach dwa oddziały…
– Zgadzam się, „stary szpital” to wizerunkowa katastrofa sanockiego szpitalnictwa. Mam świadomość, że dwa oddziały w nim funkcjonujące, trzeba pilnie stamtąd przenieść.
– Wie Pan, gdzie?
– Mamy pewne pomysły. Opowiadałbym się za rozbudową szpitala pod konkretne potrzeby na terenach do niego przyległych, a mamy takowe. Natomiast działki przy ul. Konarskiego, zajmowane aktualnie przez „stary szpital” i Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy (SOSW), trzeba sprzedać, oferując je inwestorowi zainteresowanemu np. budownictwem mieszkaniowym. Zmieniłoby to w sposób znaczący wizerunek tamtej części miasta.
– Dotknął Pan bardzo wrażliwego tematu Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. To jeden z największych wstydów i porażek sanockiej oświaty i Sanoka kilku ostatnich dziesięcioleci. Przyzna Pan?
– Nie jeden z największych, a największy. To kolejna wizerunkowa katastrofa. Dobrze, że w ostatniej kadencji rady powiatu, dzięki zdecydowanej akcji rodziców uczniów SOSW, udało się wreszcie znaleźć sensowne rozwiązanie i przystąpić do budowy nowego ośrodka. Powstanie w dzielnicy Olchowce, w idealnym na tego typu placówkę miejscu. Obecnie wylewane są fundamenty, a dla mnie jest to czytelny znak, że ośrodek już na pewno powstanie. To będzie prawdziwa perełka, na którą te Dzieci i ich rodzice w pełni zasługują.
– A finanse nań? Macie je, czy macie mieć?
– Na pierwszy etap mamy, na kolejne szukamy. Wybieramy się w tej sprawie do Ministry Edukacji Narodowej, będziemy też czynić starania o środki z rezerwy części oświatowej subwencji Premiera. Jestem przekonany, że cel, jakiemu pieniądze te będą służyć i warunki, w jakich obecnie Dzieci przebywają, zjednają nam sojuszników w podjętym dziele. Dodam, że oddanie nowego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w posiadanie Dzieci i ich rodziców jest naszym priorytetowym zadaniem tej kadencji.
– Skoro o wstydliwych tematach rozmawiamy, nie sposób pominąć milczeniem mostu na Białą Górę. Jeśli „stary szpital” i obecny SOSW uznał Pan jako wizerunkową katastrofę, to most białogórski również do tej grupy należy. Zgadza się Pan?
– Katastrofą jest już sam fakt, że przez tyle lat nic w tym temacie nie zrobiono. A nie zrobiono, bo nikt nie chciał wesprzeć powiatu choćby złotówką, gdy miasto przystępowało do budowy nowego mostu. Ale już działamy. Podjęliśmy decyzję i właśnie przystępujemy do remontu „staruszka”, który go uzdrowi. W szybkim tempie znaleźliśmy 1 milion złotych na wymianę płyt, w budżecie zabezpieczyliśmy kwotę 1,8 mln zł, które przeznaczamy na ten cel. A gdy stanie nowy most, wówczas podejmiemy się nadać mostowi białogórskiemu docelowy wygląd. Moim zdaniem, będzie to kładka spacerowa, pieszo-rowerowa, z możliwością przejazdu.
– Czymś niezaprzeczalnym jest fakt, że dusicie się dzieląc siedzibę Starostwa z Urzędem Miasta, a niektóre wydziały mieszczą się w odległych, oddzielnych budynkach. Nie da się ukryć, że cierpi na tym obsługa klientów, męczą się pracownicy. Czy jest szansa, żeby i tutaj liczyć na jakąś poprawę?
– Owszem i nastąpi to w dość krótkim czasie. Świadomi problemów, podjęliśmy decyzję o zamiarze kupna budynku mieszczącego się na skraju Rynku i ulicy Cerkiewnej i prowadzimy tę transakcję. W planach mamy przeniesienie tam wydziału komunikacji i transportu. Miejsce po nich zajmie geodezja, którą wyprowadzimy z ulicy Kościuszki. A nad przyszłością budynku przy Kościuszki zastanowimy się. Jedną z opcji jest wykorzystanie go na internat, jeśli udałoby się nam utworzenie w Sanoku Szkoły Mistrzostwa Sportowego.
– Co przyniesie dla powiatu 2025 rok?
– Myślę, że jego dokonania będą zauważalne. Spod ziemi „wyjdzie” nowy Specjalny Ośrodek Szkolno-Wychowawczy, a w budynku Rynek 7 zacznie funkcjonować przestronny, nowoczesny wydział komunikacji i transportu Starostwa. Przyjemniej i bezpieczniej będzie się jeździć po wyremontowanym moście białogórskim. Zainicjujemy proces zmian w sanockiej oświacie. Mam nadzieję, że przybliży się nam wizja „starego szpitala”, a także poznamy los budynku byłego Zespołu Szkół nr 5 przy ul. Jagiellońskiej. Oczywiście, zrealizujemy także szereg inwestycji w wielu miejscowościach powiatu.
– W tym, co Pan mówi, czuć energię, chęć sporych dokonań i wiarę w sukces. Czy nie obawia się Pan, że skromne środki, jakimi dysponuje Powiat, okażą się barierą nie do pokonania?
– Wspomniałem już, że część naszej energii poświęcimy na zdobywanie dodatkowych środków, a poza tym, jeśli będzie taka potrzeba, nie zawahamy się, aby sięgnąć po kredyt. Oczywiście, będzie to kredyt, który musi czemuś sensownemu służyć, a nie być kredytem wziętym po to tylko, żeby się zadłużać. Przywołam tu kadencję, w której starostą był Sebastian Niżnik. Wbrew przestrogom, odważył się sięgać po kredyty, ale dzięki nim osiągnął wiele, a dzięki podjętym inwestycjom, Powiat ruszył z miejsca.
– Czy jest coś, co sprawia, że zapala się w Panu zielona lampka, która podpowiada, że trzeba przyspieszyć, bo jest na to dobry czas?
– Owszem. Są to nasze duże ambicje, możliwości zdobycia środków pochodzących z zewnątrz oraz oczekiwania społeczne. I jest jeszcze coś, co należy uwzględnić. Mam tu na myśli podjętą decyzję o budowie drogi z Miejsca Piastowego do Sanoka, która będzie dla nas drogą na świat. Ona przyciągnie inwestorów, rozszerzy rynek pracy, wzbudzi zainteresowanie tym regionem. Pozwoli odkryć, że jest tutaj pięknie, że mamy dużo wolnych terenów, że jest sporo atrakcyjnych i tanich działek. To wszystko sprawi, że nabierzemy rozpędu. Już przymierzamy się do tego!
– Mieszkańcy gmin sąsiadujących z Sanokiem nie wybaczyliby mi, gdybym nie zapytał o Pana stosunek do zakusów związanych z przyłączaniem wiosek, a nawet całych gmin do miasta…
– A czy Pan, mieszkając w Sanoku, chciałby, żeby w mieście piały Panu koguty? Ludziom na wsi zaczyna to już przeszkadzać. Dlatego dajmy sobie z tym spokój. Sanok jeszcze się nie dusi, żeby potrzebował rozszerzania granic. Jest tu co robić i bez tego. A poza tym, żeby być przyłączonym do miasta, ludzie muszą tego chcieć. I tego się trzymajmy!
– Bardzo dziękuję za rozmowę.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.