Bieszczadzka Kolejka Leśna jest własnością Skarbu Państwa, w zarządzie Lasów Państwowych. Od 16 lipca 1996 roku kolejką zarządza Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej, której obecnym prezesem jest Mariusz Wermiński. Ciuchcia, która z założenia miała służyć do transportu drewna, stała się ogromną atrakcją turystyczną Bieszczadów. Kolejka kursuje praktycznie przez cały rok na dwóch trasach: Majdan-Przysłup-Majdan oraz Majdan-Balnica-Majdan.Wozi zarówno grupy zorganizowane, jak i turystów indywidualnych.
Turystów przybywa
- W zależności od sezonu posiadamy różną ilość kursów - tłumaczy prezes Wermiński. - Lokomotywa może maksymalnie uciągnąć osiem wagonów, gdzie w jednym jedzie 30 osób. Z sezonu na sezon zauważamy dużą progresję. Dla przykładu w 2016 roku kolejka przewiozła 130 tys. turystów, a w obecnym ponad 153 tys. Dziękujemy Bogu za każdy bezpieczny sezon. Cieszymy się, że nie doszło u nas do żadnych wypadków.
Mariusz Wermiński jest prezesem fundacji od sześciu lat, od miesiąca pracuje w niej na etacie. Pasję do kolei odziedziczył po ojcu.
- Na początku pojawił się pomysł, żeby przewozić kolejką drewno - wspomina. - Przy okazji jeździły również wagony osobowe, ale była to działalność poboczna.W Majdanie pierwszy pociąg wjechał na stację w styczniu 1898 roku. W latach 50. kolej przejęły Lasy Państwowe i poddały gruntownym remontom. W związku z tym, że transport drewna przestał być opłacalny, kolejka zaczęła przynosić straty. Wówczas trafiła pod opiekę Nadleśnictwa Cisna. Tam mój ojciec społecznie się nią zajmował. Wtedy też wpadł na pomysł, aby otworzyć fundację.
Nie jest łatwo
Fundacja Bieszczadzkiej Kolejki Leśnej na bieżąco pisze projekty i pozyskuje pieniądze na dalsze funkcjonowanie. W planie są kolejne inwestycje.
- Chcielibyśmy wybudować dużą wiatę, w której będą eksponowane parowozy. Być może uruchomimy też kursy drezyną z Woli Michowej do Smolnika - wymienia prezes. - Póki co skupiamy się na remoncie torowiska i taboru. Musimy podnieść tory, powymieniać stare podkłady na nowe, zrobić podsypki.
Jak zaznacza Mariusz Wermiński, wydatki są ogromne.
- Koszt jednego podkładu to 53 zł, a wymieniamy ich około dwóch tysięcy. Wybieramy też rowy. Dla przykładu koszt utrzymania odcinka na trasie z Cisnej do Przysłupia wynosi 200 tys. zł.
Turyści niejednokrotnie mają własną wizję funkcjonowania kolei i często zgłaszają swoje sugestie władzom fundacji.
- Dla wielu osób problemem jest to, że między wagonami nie ma możliwości przejścia - mówi Wermiński. - Ludzie wymagają od nas, żebyśmy na przykład obsługiwali kolej w mundurach, na koniach itp. Oczekiwań jest mnóstwo, jednak cały czas nie wiemy, jak zachować naszą surowość. Nie jest łatwo znaleźć pracowników, tym bardziej że muszą to być osoby tutejsze. Nasz pracownik musi być człowiekiem, który pójdzie z kilofem w torowisko, posiada uprawnienia kolejowe, a na koniec, z czystymi paznokciami stanie przy turyście i udzieli mu niezbędnych informacji. To wszystko musi być w jednym człowieku.
Prezes zapewnia jednak, że wszystkie uwagi są analizowane i jeśli będzie taka możliwość, wcielone w życie.
Kolejka to nasze wspólne dobro - kwituje.
***
Liczba turystów (w tysiącach):
2001 - 32
2002 - 33,5
2003 - 37
2004 - 40
2005 - 40
2006 - 42,7
2007 - 52
2008 - 56,1
2009 - 68
2010 - 60,2
2011 - 73
2012 - 85,4
2013 - 94,4
2014 - 102,6
2015 - 112,8
2016 - 130
2017 - 138
2018 - 153