W minionym tygodniu zadzwonił do redakcji rozgoryczony pan Edward (imię zostało zmienione). Dzisiaj emocje opadły, ale krótkie spięcie z pracownikiem koszącym pobocza mogło skończyć się tragicznie.
Według relacji poszkodowanego, poprosił on traktorzystę, aby orkanem dokładniej skosił przydrożny rów.
- Wiem, że to ciężka praca, sam kiedyś pracowałem na traktorach i kombajnach - mówi pan Edward. - Pokazałem mu miejsce, o które mi chodzi, niewielki pas obok znaku drogowego. Tyle.
Mężczyzna nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji. Pracownik wykrzyczał w stronę pana Edwarda kilka przekleństw, po czym ostentacyjnie spuszczoną kosiarką przejechał tuż obok jego nóg. Zdenerwowany pan Edward chwilę po zdarzeniu o zachowaniu traktorzysty poinformował Powiatowy Zarząd Dróg w Sanoku.
- Nasi pracownicy są wyczuleni na takie sytuacje - dowiadujemy się z PZD, organu odpowiedzialnego za utrzymanie poboczy w powiecie - dlatego takie zdarzenie jest po prostu nieprawdziwe.
Pan Edward nie potrafi zrozumieć zachowania pracownika. Jego zdaniem ani nie krzyczał w stronę traktorzysty, ani go nie obrażał.
- Powiem panu, że dawniej ludzie byli bardziej życzliwi. W całej mojej karierze kombajnisty nigdy nie przytrafiła mi się taka przykra sytuacja.