Około stu pielgrzymów wyruszyło z sanockiej fary 15 sierpnia jeszcze po ciemku, o godz. 4 rano, żeby dojść na sumę odpustową o godz. 11.
- Po drodze dołączyli do nas pątnicy z Niebieszczan ze swoim księdzem proboszczem i grupa powiększyła się do około 150 osób - mówi ks. Łukasz Piróg z parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Sanoku.
Jeszcze liczniejsza, bo około 160-osobowa pielgrzymka reprezentowała sanocką parafię Chrystusa Króla na Wójtostwie. O godz. 5 wyszło około 70 osób z parafii Narodzenia NMP na Dąbrówce. Do sanockich grup dołączali, po kilka osób, mieszkańcy mijanych wiosek.
Wschód słońca powitał pielgrzymów na pierwszym krótkim postoju w Jurowcach. Dłuższy odpoczynek przewidziany był w Grabownicy Starzeńskiej, przy kościele pw. św. Mikołaja i św. Józefa. Tu miejscowe gospodynie zawsze przyjmują pielgrzymów iście po królewsku. Kawa, herbata, wypieki własnej roboty - dla nikogo nie zabraknie. Panie, które były od świtu na nogach, jeszcze prosiły, żeby zapakować ciasta na drogę.
- Niosę moje intencje i dlatego podejmuję ten wysiłek - mówi 45-letnia pątniczka z sanockiej fary. - Ale jest to też piękne przeżycie: droga wśród dobrze znanych pól i przez miejscowości, które zwykle szybko migają zza szyby samochodu. Wspólnie z innymi mówimy po drodze różaniec, Koronkę do miłosierdzia Bożego, śpiewamy piosenki.
Im bliżej do Starej Wsi, tym więcej osób zrywało w przydrożnych rowach polne kwiaty i zioła na bukiet do poświęcenia - popularna, ludowa nazwa Święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny brzmi: Matki Bożej Zielnej. Coraz większy był też tłok na drodze, auto za autem. W tym roku na centralne uroczystości odpustowe przybyły prawdziwe tłumy pątników, do czego z pewnością przyczyniła się słoneczna, piękna pogoda. Na placu przed sanktuarium i na parkingach nie było gdzie wetknąć szpilki.
Sumie odpustowej przewodniczył ks. abp Adam Szal, metropolita przemyski. W ramach przygotowania do święta już od niedzieli trwały nabożeństwa i koncerty.
Po uroczystościach na drodze w kierunku na Brzozów i Sanok utworzył się ogromny korek. Stali w nim zarówno wracający prywatnymi samochodami, jak i autobusami zamówionymi przez poszczególne parafie.