reklama
reklama

Obraz Jana Szczepkowskiego z Sanoka Obrazem Roku!

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: archiwum prywatne Jan Szczepkowski

Obraz Jana Szczepkowskiego z Sanoka Obrazem Roku!  - Zdjęcie główne

foto archiwum prywatne Jan Szczepkowski

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości - Pierwszą Nagrodę Marszałka Województwa Podkarpackiego w konkursie „Otwarta Przestrzeń Kultury – Obraz, Grafika, Rysunek, Rzeźba Roku 2021” w wysokości 9 tysięcy złotych otrzymuje obraz zatytułowany „Model” sanockiego artysty malarza Jana Szczepana Szczepkowskiego. Na konkurs, organizowany przez Biuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowie, wpłynęło 161 prac, wykonanych przez 58 artystów.
reklama

Ta najważniejsza informacja prowadzącego konkursową Galę, która odbyła się 8 listopada br. w Domu Sztuki w Rzeszowie, przyjęta została burzą oklasków. Jan Szczepan Szczepkowski znany jest w środowisku artystycznym, a jego prace wielokrotnie były wystawiane i nagradzane w konkursach. Warto też wspomnieć, że jego obraz zwyciężył już raz w konkursie „Obraz, Grafika, Rzeźba Roku”, a było to w 2009 roku.    

- Ucieszyło mnie zdobycie głównej nagrody, gdyż uznawana ona jest jako najbardziej prestiżowa w dziedzinie sztuki na Podkarpaciu. Na konkurs złożyłem trzy swoje prace i wszystkie trzy brały udział w ostatecznej rozgrywce. Cieszę się, że zwyciężył ten właśnie obraz, bo był on jednym z moich najnowszych, a ja lubię, kiedy pojawiają się nowe obrazy, zwłaszcza takie, które wzbudzają zainteresowanie odbiorców sztuki i są nagradzane. To świadczy o moim rozwoju – mówi artysta. 


Sukces sanockiego artysty w Rzeszowie ma jeszcze jeden ciekawy aspekt. Otóż w 1968 roku w konkursie tym po raz pierwszy zaprezentował swoje prace Zdzisław Beksiński, wystawiając w nim rysunki i fotografie. Dumne jest z tego rzeszowskie BWA, umieszczając nazwisko sanockiego mistrza obok Franciszka Starowiejskiego, Józefa Szajny, Jerzego Nowosielskiego i Jerzego Dudy Gracza, których prace także gościły w tej placówce. 

Nie zamykają się w sanockim kręgu

Rozmawiamy o środowisku sanockich artystów malarzy, uznając je za dość liczne, kreatywne, prezentujące sztukę wysokich lotów. – Nie tworzymy zorganizowanej grupy artystycznej w postaci jakiegoś stowarzyszenia. Działamy indywidualnie, ale co chciałbym podkreślić, łączą nas towarzyskie relacje. Dzieli natomiast różna stylistyka. Jesteśmy indywidualnościami. Bardzo łatwo jest odróżnić prace Sylwestra Stabryły, Tomka Mistaka, czy Jana Szczepkowskiego. Cenimy sobie działalność sanockiego BWA, w którego Galerii wystawiamy swoje obrazy – mówi laureat I nagrody konkursu „Otwarta Przestrzeń Kultury”. 

Obserwując aktywność sanockiego środowiska artystów malarzy ktoś ostatnio powiedział, że bardziej jest ono znane w Rzeszowie, Warszawie, Sopocie, niż w Sanoku. – To prawda, chociaż mocno zaznaczamy także swoją obecność na wystawach w Sanoku, Krośnie, Przemyślu czy Rzeszowie. Najbardziej liczne i prężne jest środowisko rzeszowskie. Dużo wernisaży z udziałem znakomitych artystów prezentujących różne style i równie duże zainteresowanie nimi ze strony odbiorców. Jesteśmy tam obecni, mamy wielu przyjaciół, z którymi łączą nas bliskie relacje. Ale, jak pan wspomniał, jesteśmy też w Warszawie i Sopocie, gdzie w renomowanych galeriach, takich jak np. Dom Aukcyjny w Sopocie, wystawiamy i sprzedajemy swoje obrazy.

Potwierdzeniem tych słów niech będą indywidualne wystawy prac Jana Szczepkowskiego w Sopockim Domu Aukcyjnym (pt. „Malarstwo wyzwolone”), w Pragalerii Warszawa („Nieruchoma Kurtyna”), w Bohemie Nowa Sztuka w Warszawie („Taumaturgia”), w CWS Solvay w Krakowie („Muzeum znaczeń”), w Galerii Wspólnej w Bydgoszczy („Artes Liberales”), czy udział prac artysty w wystawach zbiorowych m. in.: „Ciałość” – CosmoGallery Sopot (2021), „Wystawa pokonkursowa” – BWA Bydgoszcz (2020), „Statek Robinsona” – Muzeum Architektury Wrocław (2019), „Im dalej w las. Neoromantycy wobec natury” – Stacja Muranów Warszawa (2017). 

Nie można też nie wspomnieć o zagranicznych prezentacjach obrazów sanockiego artysty. W Galerii Mont des Arts w Brukseli zorganizowana była indywidualna wystawa prac: „Malarstwo. Jan Szczepkowski” (2014), zaś w EMP w Tokio znalazły się one na wystawie zbiorowej pt. „Japonia & Polska” (2019). W 2011 r. prace J. Szczepkowskiego pokazywane były w Berlinie (wystawa pt. „Made in Poland”), a w 2015 r. w Londynie („Partial Exposure”). To tylko te najbardziej prestiżowe prezentacje.

O zdobywanych nagrodach, które stały się inspiracją tej publikacji, wcześniej już było. Do tych najbardziej prestiżowych, które artysta sobie najwyżej ceni, dodać należałoby jeszcze wyróżnienie specjalne Podkarpackiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych z 2020 roku, w postaci organizacji wystawy indywidualnej w rzeszowskim BWA.

Z malarstwa da się żyć 

Jan Szczepkowski kocha swój zawód, swoją pracownię, w której spędza każdy powszedni dzień. – Moje życie kręci się wokół malowania i tak już zostanie. Zaszywam się w swojej pracowni i wcale nie czuje się osamotniony – wyzna. Żyje ze swoimi obrazami. Tym, nad którym właśnie pracuje, jak też i tymi, które zdobią ściany pracowni. Odskocznią są kontakty z domami aukcyjnymi i galeriami, z którymi współpracuje i od których otrzymuje propozycje udziału w organizowanych przezeń aukcjach.

– Jest to bardzo prężnie rozwijający się rynek. Świadczą o tym rekordy, jakie w ostatnim roku biją galerie i domy aukcyjne. Mówi się, że znaczący wpływ na to ma pandemia. Potencjalni ich klienci więcej przebywają w domach, rozglądają się po ścianach, zajmują się remontami, a to zwykle zachęca do wprowadzania jakichś zmian. Najczęściej jedną z nich jest właśnie nowy obraz. Innym czynnikiem koniunktury na rynku sztuki jest galopująca inflacja. Ludzie o zasobnych portfelach bardzo często lokują oszczędności w dziełach sztuki, zwłaszcza, że eksperci twierdzą, iż jest to dobra lokata kapitału. 

Nigdy nie malowałem na czyjeś zamówienie i klienci oraz kolekcjonerzy moich obrazów doskonale o tym wiedzą. Proces tworzenia należy wyłącznie do mnie i traktuję go jako bardzo ważny element mojej wolności artystycznej. Od czasu do czasu kontaktują się ze mną, zadając koronne pytanie: czy mam coś nowego. Z rozmów z nimi wynika, że pilnie śledzą co wystawiam na aukcjach. Są to zazwyczaj stali moi klienci, choć ostatnio pojawili się też nowi, co dobrze rokuje. Powiem tak, z tego co robię, można w miarę spokojnie żyć. A jeśli połączy się to z faktem, że robię to, co kocham, co daje mi radość, to można czuć się szczęśliwym.


Mam swój własny proces tworzenia

- Mam swój własny proces powstawania obrazu i przystępując do jego tworzenia wiem, co będę malował. Zawsze moją inspiracją była stara fotografia. To ona jest punktem wyjścia moich kompozycji. Głównym elementem każdego mojego obrazu jest ludzka postać, kobieta bądź mężczyzna. Zaczynam od sporządzenia szkicu kompozycyjnego, po czym robię coś w rodzaju kolażu. I tu wchodzi do gry stara fotografia, choć coraz częściej wypiera ją współczesna.

Tę fazę tworzenia zamykam szkicem obrazu, po czym powstały pomysł kompozycyjny przechodzi w fazę interpretacji. Wtedy zaczyna się dla mnie prawdziwe malowanie. Lubię w swoich obrazach poczucie pewnej tajemniczości i unikam dosłowności. Zauważyłem, że cenią to sobie moi odbiorcy, różnie to interpretując. Podczas wernisaży rozmawiamy o tym. Bardzo lubię te rozmowy, a wypowiedzi, którymi się ze mną dzielą, mają pewien wpływ na kształtowanie się mojej osobowości twórczej.     

Szkoda, że Beksiński nie powrócił do Sanoka

Zdzisława Beksińskiego uważa za wybitnego artystę, choć bardziej interesuje go jako człowiek. – Jestem pod wielkim wrażeniem tego, co Mistrz mówił, jak interpretował życie. Stąd chłonę jego dzienniki, nagrania i wywiady, jakich udzielał. Jest to dla mnie fascynująca lektura. Uwielbiam rzeźby, jakie tworzył, uważam, że są na wybitnym poziomie. Obrazy, owszem, też są wybitne, chociaż mój sposób patrzenia na nie, myślenia o nich, jest inny niż jego. Tu przywołam jego wymowną wypowiedź: „Znaczenie jest dla mnie bez znaczenia”, która w pewnym sensie określa jego podejście do swojej sztuki. 

Jan Szczepkowski ceni Zdzisława Beksińskiego. Ogromnie żałuje, że widząc jak ważnym dla niego był jego rodzinny Sanok, nikt nie pomyślał, aby wyremontować jakiś stary domek i zachęcić go do powrotu w rodzinne pielesze. - Być może, dzięki temu, do dziś jeszcze by żył, a my cieszylibyśmy się, że mamy go u siebie. Szkoda, bo wart był tego – konstatuje.

Czy Sanok to miasto kultury? 

Pytanie wydaje się zaskakiwać mego rozmówcę. Niewątpliwie są argumenty, aby tę tezę obronić, bo to dwa wspaniałe muzea, bo to ceniona Państwowa Szkoła Muzyczna, Festiwal Operowy im. Adama Didura, Międzynarodowe Forum Pianistyczne, Biuro Wystaw Artystycznych, bo to takie nazwiska jak: Zdzisław Beksiński, Marian Pankowski, Janusz Szuber. Na pewno niewiele miast wielkości Sanoka może poszczycić się tak wielkimi atutami. Ale pozostaje też nuta niedosytu, przekonanie, że mogłoby być jeszcze lepiej, że od „miasta kultury” należałoby więcej wymagać. Choćby w dziedzinie sztuki…

- Jest wielu artystów z sanockim rodowodem, żyjących i tworzących w Sanoku, których się nie dostrzega, których się nie wykorzystuje, aby jeszcze mocniej promowali miasto, aby byli w nim bardziej widoczni. Wprawdzie od lat funkcjonuje Biuro Wystaw Artystycznych, ale które wobec skromnych funduszy, nie jest w stanie rozwinąć skrzydeł tak, żeby wznieść się wyżej i wyżej. Skromne środki na organizację wystaw, na wydawnictwa typu katalogi i foldery, na realizację wielu cennych pomysłów i wydarzeń kulturalnych, nie pozwalają na to.

A popatrzmy na Krosno. W tym samym czasie tamtejsze BWA dorobiło się zacnej kamienicy, z piękną galerią, z doskonałym zapleczem, stając się ważny ośrodkiem kultury. U nas, dawno, dawno temu też był pomysł, aby dla potrzeb BWA zaadaptować obszerne pomieszczenia strychu. Był nawet projekt, co należałoby w tym uwzględnić, niestety, zagubił się gdzieś w szufladach z pomysłami. Był inny, aby dla potrzeb prężnego i z ambicjami BWA zaadaptować kompletnie niewykorzystany Klub Górnika.

Też skończyło się na niczym – mówi Jan Szczepan Szczepkowski, po czym dodaje: - Z pracami sanockich artystów można by w sezonie letnim wyjść na zewnątrz. Na Rynek, na Zamek. Moglibyśmy wyjść z projektami i pomysłami artystycznymi poza przestrzenie pracowni, przy wsparciu ze strony miasta. Na to nie trzeba żadnych nakładów. Niechby tylko ktoś się tym zainteresował, zorganizował, my na pewno nie odmówilibyśmy.     

Tam, na sanockim Rynku czy dziedzińcu zamkowym, spotkaliby Jana Szczepkowskiego, laureata I Nagrody Konkursu „Obraz, Grafika, Rysunek, Rzeźba Roku 2021”. Mieliby okazję poznać go, porozmawiać, zobaczyć jego prace. Warto! Naprawdę warto!

Jan Szczepan Szczepkowski, artysta malarz, urodził się w 1975 roku w Sanoku. Malarz nurtu neoromantycznego. Pochodzi z rodziny o silnych tradycjach artystycznych. Mama jest absolwentką Liceum Plastycznego w Jarosławiu, tato ukończył studia ze specjalizacją: konserwacja zabytków, przez wiele lat kierował pracownią konserwacji zabytków w Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku.

On sam uczył się w Liceum Plastycznym w Krośnie, będąc uczniem artysty malarza Piotra Wójtowicza, po czym w 2003 roku ukończył Akademię Sztuk Pięknych im. Jana Matejki w Krakowie, uzyskując dyplom z malarstwa w pracowni prof. Jacka Waltosia. Jest żonaty. Żona jest lekarzem pediatrą, robiącą obecnie drugą specjalizację w szpitalu klinicznym w Rzeszowie w dziedzinie neurologii dziecięcej. Posiadają syna o imieniu Bruno, w wieku 7 lat, ucznia I klasy szkoły podstawowej. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama