Lubię czytać i czytam dużo. Ale o „pracy” na morzu to tylko Stary człowiek i morze E. Hemingwaya… Gdyby książka nosiła tytuł 40 lat w górach, to co innego, lekturę zaczęłabym z entuzjazmem. A tak, wziąwszy do ręki (ciekawość zwyciężyła!) przeglądałam niespiesznie i bez zbytniego zainteresowania. Do czasu… Brak ciekawości ustąpił szybko zaskoczeniu i zdziwieniu. Książka mnie wciągnęła.
Jest to tom wspomnień Sanoczanina z wieloletniej pracy na statkach handlowych. Mnóstwo zdjęć czarno-białych i kolorowych, trasy morskie całego świata, 125 zaznaczonych portów i miast, o dotarciu do których marzymy nieraz całe życie. Autor Antoni Szorek, oficer-elektryk pływający na 56 jednostkach Polskich Linii Oceanicznych i obcych bander, spędził 40 lat na morzach i oceanach, cumował w 230 portach, a swoje doświadczenia osobiste i przeżycia opisał, będąc już na emeryturze.
Książka jest przewodnikiem po statkach floty handlowej: drobnicowcach, chłodnicowcach i super-kontenerowcach, po portach i bazarach, architekturze, przyrodzie i życiu codziennym mieszkańców Dalekiego i Bliskiego Wschodu, Afryki, Azji, obu Ameryk czy Karaibów. Jest wyrazem nostalgii za atmosferą bezpowrotnie znikającego, dawnego życia marynarzy i fascynacją nowoczesnymi portami i miastami; świadectwem ‘starego’ i ‘nowego’ w wielu wymiarach. Jest także historią Polskich Linii Oceanicznych, najbogatszej kiedyś firmy w PRL, i jej upadku po zmianach ustrojowych. Jest wreszcie przewodnikiem po brakach i dostatkach ówczesnej Polski.
Kto lubi podróżować i zdobywać nowe doświadczenia, zobaczy świat okiem bystrego i wnikliwego obserwatora. Udzieli mu się fascynacja techniką. Mimo dużej ilości fachowego nazewnictwa książkę czyta się łatwo dzięki objaśnieniom umieszczanym bezpośrednio pod tekstem.
Jest ona adresowana nie tylko do miłośników literatury marynistycznej. Polecam ją wszystkim, którzy są ciekawi świata i nie boją się zanurzyć w coś zupełnie nowego i nieraz całkiem abstrakcyjnego. Każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie; nie będzie znudzony przekładaniem kartek. Teraz piszą wszyscy, bez względu na to czy mają coś do powiedzenia, czy nie. Ten autor ma, i to dużo! Wykonał solidną pracę, bo jest tu ogromna wiedza fachowa, wnikliwe obserwacje i komentarze, fenomenalne kronikarstwo codziennego życia na morzach i oceanach, nieprawdopodobna wręcz pamięć do nazw, szczegółów, wydarzeń połączone z ostrością i trafnością diagnoz.
Ta książka to niespodzianka dla czytelnika. Niech nikogo nie zrazi marynistyczny tytuł; to nie tylko o statkach i morzach... Jest tu też ludzka strona morskiego życia, dużo humoru, zabawnych sytuacji, ale też groźnych i dramatycznych przeżyć. Są smaczki z życia obyczajowego a nawet fragmenty z historii np. „W porcie w Hawanie załadowano pulpę grejpfrutową w beczkach, tytoń i prezenty (słynne cygara, rum Cuba Libre i inne używki) dla generała Jaruzelskiego, ponieważ jego wizyta u Fidela Castro zbiegła się z naszym wejściem do portu w Hawanie. Na bilbordach i transparentach nad aleją, którą miał przejeżdżać generał, były ogromne napisy po polsku: „Witamy Cię Wojciechu” (…) Kuba była krajem biednym i zamkniętym dla obcych. Spacerując nadmorskim bulwarem, widzieliśmy jak, do mieszkań na drugim i trzecim piętrze wiadrami wciągano wodę, bo nie działały wodociągi”. To próbka, w jaki sposób autor opisuje poszczególne miejsca na trasie swoich rejsów.
Pozycja licząca 390 stron, wydana przez krośnieńską oficynę Ruthenus, to interesujący debiut literacki roku 2019. Polecam lekturę.