Do redakcji zadzwonił wzburzony Tomasz, mieszkaniec z Zarszyna. Twierdzi, że niejednokrotnie, gdy jedzie do Beska, spotyka go niemiła niespodzianka.
- Mimo że wiem, że na przejściu mogą pojawić się piesi i zawsze w tym miejscu zwalniam, to wielokrotnie za zakrętem spotykam się z sytuacją, która przyprawia mnie o szybsze bicie serca - mówi. - Albo ktoś wyjeżdża z drogi bocznej, ale pieszy wtargnie na pasy, albo samochód jadący przede mną hamuje w ostatniej chwili z piskiem opon - relacjonuje.
Nietypowe umiejscowienie pasów komentuje też Franciszek Gajewski, sołtys Zarszyna.
- Przejście dla pieszych umieszczone jest faktycznie w niefortunnym miejscu – zauważa. - Gdyby było 50 metrów dalej w kierunku Beska, to byłoby znacznie lepiej – podkreśla.
O swoje bezpieczeństwo martwią się szczególnie osoby starsze i rodzice dzieci uczęszczających do szkoły.
- Jestem po operacji biodra i zanim przejdę na drugą stronę ulicy, to mija sporo czasu - żali się 65-letnia Anna. - Chodzą do kościoła codziennie, więc chcąc nie chcąc muszę przejść na drugą stronę ulicy. Miejscowi jeżdżą ostrożnie, ale kierowcy z daleka pędzą jak szaleni - dodaje zbulwersowana.
Stojąca obok kobieta także zwróciła uwagę, że problem jest poważny.
Więcej w 13 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka