Czy według pana zmiany, które obecnie zachodzą w organizacji pogotowia ratunkowego, są potrzebne?
Uważam, że obecnie ratownictwo medyczne w Polsce, a tym samym na terenie Bieszczad jest zorganizowane dobrze, o ile nie bardzo dobrze, możemy czuć się bezpiecznie. Obecne lokalizacje, sprzęt i wyszkolenie pracowników są na wysokim poziomie. Stan ten wymaga jedynie niewielkich regulacji. Łączenie i centralizacja to w zasadzie procesy nieuniknione, decyzje w tym zakresie podjęto wiele lat temu. Ich realizacja jest przesądzona. To tylko kwestia czasu. Zmiany są zaplanowane, teraz będą wprowadzane w życie. Zostały wprowadzone np. w Małopolsce. Nie da się ich uniknąć. Jednak ich realizacja to zupełnie inna sprawa, powinna zostać przeprowadzona z uwzględnieniem przede wszystkim bezpieczeństwa społeczeństwa, pracowników oraz wpływu na dotychczasowych właścicieli i ich kondycję. Najważniejszy jest pacjent, ale o pracowników również trzeba zadbać tak, aby ufali tym zmianom. Zawsze możemy wypracować lepszą formę współpracy.
Sądzi pan, że tego zaufania brakuje?
Czasami mam wrażenie, że doskonale rozwiązujemy problemy, które sami sobie tworzymy. Walczymy z wiatrakami, które sami budujemy. Nie wszyscy rozumieją specyfikę zarządzania służbą zdrowia. Teraz na przykład próbuje się nas przekonać, że jedynym rozwiązaniem jest utworzenie pogotowia tylko w Sanoku. Nie jest to jedyne wyjście. Możliwa jest przecież współpraca placówek z czterech powiatów, których dotyczą zmiany. Przypomnę tylko, że w 2015 roku podpisaliśmy porozumienie dotyczące obsługi dyspozytorni, w którym zawarto również rozwiązania na przyszłość. Właśnie na taką sytuację, jaka jest obecnie, zostało tam określone również to, że SP ZOZ w Sanoku będzie liderem, a pozostałe palcówki, czyli Brzozów, Ustrzyki Dolne i Lesko, będą podwykonawcami. Ewentualnie zostanie podjęta inna forma współpracy. Podjęliśmy tę współpracę, podpisaliśmy umowę. Teraz nikt o tym nie pamięta. Dzisiaj służba zdrowia wymaga konsolidacji, może to być doskonały początek współdziałania szpitali powiatowych i ich współpracy nie tylko w zakresie ratownictwa. Razem możemy znacznie więcej.
Podkreśla się, że Brzozów jest otwarty na współpracę w przeciwieństwie do Leska... Czy tak jest faktycznie?
Takie twierdzenie jest nieuprawnione. Lesko chce współpracować. Nie jesteśmy dużym szpitalem i nie tylko chcemy, ale musimy współpracować. W odniesieniu do Brzozowa mamy jednak inne uwarunkowania. Brzozów jest jednostką o znacznie większym od nas potencjale z dużym kontraktem. Dla szpitala o charakterze regionalnym, głównie dzięki onkologii, środki z ratownictwa mają zupełnie inne znaczenie i stanowią niewielki ułamek budżetu. Wyłączenie ze struktur szpitala ratownictwa nie zachwieje jego finansami. W przeciwieństwie do mniejszych placówek, takich jak Ustrzyki Dolne czy Lesko, gdzie środki na ratownictwo to kilkanaście procent budżetu. Równie istotne jest to dla szpitala w Sanoku.
Więcej w 15 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka