Bieszczady odwiedzają najczęściej turyści średniozamożni (przeważają rodziny utrzymujące się z własnego małego przedsiębiorstwa, rodziny z dziećmi, emeryci, studenci, wycieczki szkolne, mieszkańcy dużych miast). Przyjeżdżają tutaj głównie latem oraz na dłuższe weekendy.
– Opinie turystów o Bieszczadach zebrane w 2015 r. niewiele różnią się od wypowiedzi z 2014 roku – zauważa Stanisław Orłowski, przewodnik PTTK. – Oznacza to, że straciliśmy rok, niewiele czyniąc w poprawieniu stanu infrastruktury turystycznej i inwestycji.
Na co narzekają turyści?
Studenci, młodzież i rodziny z dziećmi narzekają na wysokie ceny biletów wstępu do Bieszczadzkiego Parku Narodowego, muzeów i galerii oraz na wysokie ceny posiłków w barach i restauracjach. Twierdzą, że ceny te nie mają nic wspólnego z edukacją czy promocją, lecz są odzwierciedleniem „żarłocznego kapitalizmu”. Według nich sezon turystyczny jest krótki, więc wśród tutejszych dominuje chęć szybkiego wzbogacenia się, aby przetrwać martwy okres.
Organizatorzy kolonii letnich krytykują wysokie ceny usług i wstępów, brak możliwości zakupienia pamiątek na różnego rodzaju konkursy organizowane dla dzieci. Twierdzą, że sprzedawcy często nie mogą im wystawić rachunku, zasłaniając się na ogół nieobecnością szefa. Skarżą się też na brak dobrze utrzymanych i wykoszonych szlaków spacerowych w sąsiedztwie wsi letniskowych (np. Baligród, Berezka, Bóbrka, Solina, Bukowiec, Cisna, Olszanica, Polańczyk, Myczków, Rajskie, Wołkowyja, Zwierzyń) i miast (Lesko, Ustrzyki Dolne). Zwracają uwagę na szlaki zarośnięte trawami, pokrzywami i chaszczami.
Wielu kierowników kolonii zapewniło, że więcej nie wróci w Bieszczady, ponieważ nie znaleźli u nas dobrej oferty wypoczynku dla dzieci w najbliższym sąsiedztwie obiektów kolonijnych. Podobną opinię wyrażają rodziny z dziećmi.
Więcej w 47 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka