16 maja przeprowadzono kolejny konkurs, w którym pokonała jednego kandydata. Z wykształcenia plastyk, filolog polski i anglistka, z zamiłowania malarka oraz poetka. Nową dyrektorkę pytamy o to, co udało się zrealizować do tej pory, o jej plany i strategię rządzenia.
Jedna z większych szkół podstawowych w mieście, zarządzanie nią to chyba duże wyzwanie. Przez rok udało się pani sporo zmienić?
Zanim objęłam funkcję dyrektorki, odwiedziłam placówkę i zobaczyłam, że ma ona ogromny potencjał, że dużo można tutaj zrobić. Lubię wyzwania, mierzyć się czasem, wręcz z czymś niemożliwym, a nie ukrywam, że obok potencjału widziałam w tej szkole parę niewykorzystanych możliwości.
Stajnia Augiasza?
Aż tak bym tego nie ujęła. Na pewno taką szkołę jak nasza należy systematycznie prowadzić. Jest ona ciekawie rozplanowana, posiada ogromny plac wokół, nie pamiętam na przykład, czy widziałam kiedyś szkołę, która posiadałaby patio. To doskonałe miejsce do wykorzystania podczas przerw międzylekcyjnych, ale również na zajęcia na świeżym powietrzu.
Oczywiście w planach mamy piękną adaptację patio pod kątem szkolnego ogrodu z nasadzeniem roślinności dostosowanej do pór roku. I to nie jest wcale odległa przyszłość - może znajdzie się miejsce na niewielką fontannę, marzy mi się rzeźba. Znakomitym akcentem byłaby taka, wymyślona przez naszych uczniów.
Z tego, co słyszę, zwraca pani uwagę na wystrój, ma to aż takie znaczenie?
Bardzo ważne jest miejsce, w którym nie tylko odpoczywamy, ale pracujemy, uczymy się. Wyznaję w naszej szkole filozofię uczenia się w nowej przestrzeni, na co zwróciłam uwagę podczas mojej prezentacji na stanowisko dyrektorki. To się już dzieje na przykład w szpitalach, proszę zwrócić uwagę na oddziały dziecięce w Polsce.
Dąży się do tego, by dzieci leczyły się w jak najbardziej komfortowych i przyjaznych warunkach, tak by trauma bólu była dla nich zminimalizowana. Dlaczego nie przerzucić tego pomysłu do szkół, szczególnie na poziomie edukacji wczesnoszkolnej? Uczmy dzieci w lepszej i ciekawszej przestrzeni, sprawmy, by szkoła kojarzyła im się z dobrym i ciepłym miejscem.
My już to realizujemy. Zakupiliśmy sporo kolorowych plansz dydaktycznych, na korytarzach pojawiają się prace uczniów. Bo szkoła jest przecież dla nich. Oni już zauważają różnice, a wystarczyło przykładowo na korytarzach postawić ławki. Z początku dzieci zaciekawione siadały obok, bo była to dla nich nowość.
Zauważyłem, że w oknach na korytarzu wiszą nietypowe firanki.
I oto chodzi, otoczenie ma pozytywnie wpływać na każdego w szkole. Musimy trzymać się norm dostosowanych do tego typu placówek, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by coś zmienić, dać temu inny wyraz. Skoro mamy do czynienia ze szkołą podstawową, to czemu nie wprowadzić do przestrzeni bajkowego, dziecięcego wymiaru?
Cały wywiad z dyrektorką Beatą Wójtowicz w aktualnym wydaniu Korso Gazeta Sanocka.