- Dzień dobry. Piszę do Państwa, aby poruszyć temat kontroli biletów w naszych autobusach MKS - tak rozpoczynał się list przesłany do redakcji Korso Gazety Sanockiej. - We wtorek 16 maja miało miejsce bardzo przykre zdarzenie. Mianowicie moja córka ok. godz 12.30 wsiadła do autobusu linii nr 7. Kupiła bilet ulgowy, ponieważ jako uczeń szkoły średniej miała przy sobie szkolną legitymację. Jechała na konkretną godzinę do szpitala na badania. Na przystanku koło stadionu "Wierchy" została zatrzymana przez Pana kontrolującego bilety. Dokładnie to została z tego autobusu wyrzucona wraz z inną młodzieżą, której nie znała. Powodem tego zachowania panów kontrolujących był fakt, iż w przypadku mojej córki nie spodobało się ponoć zdjęcie na szkolnej legitymacji. Nie było tłumaczenia, że jedzie na badanie do szpitala i śpieszy się. Ale co dziwne, jak tylko autobus nr 7 odjechał, panowie kontrolujący oddali córce legitymację i sprawa się zakończyła. Nie było pouczenia, mandatu. Bo i za co? Za ważny bilet kupiony u kierowcy i ważną szkolną legitymację? Taka sytuacja to codzienność. Autobusy MKS są też przecież dla młodzieży. Jakim prawem "kanary" wyrzucili młodzież z autobusu? - zastanawia się autorka listu, podpisana jako "mieszkanka Sanoka".
Zwróciliśmy się o wyjaśnienie tej sytuacji do Przedsiębiorstwa Ochrony i Usług Detektywistycznych AKER Sp. z o.o., która w Sanoku zajmuje się kontrolą biletów w autobusach MPK.
- Wpłynęła do nas anonimowa skarga w tej sprawie - potwierdza Tomasz Kazimierski z firmy Karabela, nadzorujący kontrolerów biletów. - Wyjaśnialiśmy ją. Ustaliłem, że nic takiego nie miało miejsca. W tym dniu na przystanku koło "Wierchów" (nr 86) nie była przeprowadzana żadna kontrola biletów. Dokonano jej, owszem, ale przy ul. Traugutta i nie zaszła tam sytuacja opisana w skardze. Konfrontowałem to z kierowcą autobusu nr 224 linii nr 7 i on potwierdził, że nic takiego się nie zdarzyło.W tym dniu nie wypisano ani jednego mandatu.
W przypadku podejrzeń, że okazywany dokument może nie być autentyczny, zgodnie z przepisami kontrolerzy powiadamiają policję i czekają wraz z "delikwentem" w autobusie na jej przyjazd. Do tego czasu autobus jest zatrzymany, kierowca pisze potem wyjaśnienia odnośnie przyczyn opóźnienia kursu. Nie powinna mieć miejsca sytuacja, że autobus odjeżdża, a kontrolerzy i osoba zatrzymana oczekują na policję na zewnątrz, np. na przystanku.
- Nie zdarzyło się nigdy, żeby osoba, która posiada ważny bilet, musiała opuścić pojazd. Zakup biletu upoważnia do przejazdu autobusem od początku do końca trasy - dodaje Kazimierski. - Jest dla mnie niepojęte, żeby do czegoś takiego mogło dojść. Będę żądał konfrontacji z autorką tej skargi, co jest utrudnione, ponieważ nie podała swoich danych osobowych. Rozważamy skierowanie pozwu przeciwko niej za oczernianie nas w urzędzie miasta i przed dyrekcją MPK.