Od dawna temat pobierania przez księży opłat wzbudza wiele emocji. Ile osób, tyle opinii.
– Nie powinno się brać pieniędzy za pogrzeb czy wesele – mówi Łukasz, mieszkaniec z Sanoka. – Kapłani sami mówią, że trzeba mieć dobre serce i poświęcać się dla ludzi, więc mogliby dać temu przykład – dodaje rozgoryczony.
Co łaska
Większość osób dowiaduje się drogą pantoflową, za ile duchowny może udzielić sakramentu. Kwoty różnią się w zależności od regionu. W Sanoku najczęściej za ślub płacimy od 500 do 800 złotych. Podobnie jest z chrztem i pogrzebem. Za odprawienie mszy w czyjejś intencji zapłacimy od 30 do 50 złotych. W przypadku gregorianek jednorazowa kwota wzrasta automatycznie do 1500 złotych albo i więcej.
– Msza święta prowadzona jest zazwyczaj w kilku intencjach – mówi Martyna, mieszkanka powiatu sanockiego. – Nie wierzę, żeby tylko jedna osoba zostawiła za to opłatę. Słyszałam od znajomych, że niedzielna msza święta liczona jest drożej – dodaje.
W miejscowościach przylegających do Sanoka stawki są nieco większe. Natomiast w Bieszczadach mniejsze, ze względu na niższe dochody. W tygodniu odprawia się ich mniejszą ilość. Dodatkowo podczas nabożeństwa zbierane są pieniądze na tacę.
– Czasy, w których wystarczyło wrzucić złotówkę, już dawno minęły – twierdzi Martyna. – Teraz, jak zdążyłam zaobserwować, pięć złotych to minimum. Pojawiają się także dwudziestki, pięćdziesiątki, a nawet setki.
Czasami dochodzi do abstrakcyjnych sytuacji. Kobieta wspomina, że na jednej z mszy proboszcz nawoływał do składania większych datków, bo musi sobie kupić nowe opony do swojego samochodu, a ich koszt nie jest mały.
Więcej w 38 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka