reklama

Film „Z wnętrza” poruszył festiwalową widownię

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Marian Struś

Film „Z wnętrza” poruszył festiwalową widownię - Zdjęcie główne

foto Marian Struś

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościGenialnym posunięciem organizatorów V edycji Podkarpackiego Szlaku Filmowego było umieszczenie w programie filmu o rodzinie Beksińskich zatytułowanego „Z wnętrza”. Co ciekawe, a po części też niezrozumiałe, film ten, wyprodukowany w 2019 roku, nie miał jeszcze swej premiery w Sanoku! - A przemierzył już kawał świata, od Odessy po Osakę – mówi jeden z jego reżyserów, sanoczanin Tomasz Szwan.
reklama

Należy się więc cieszyć, że znalazł się na „Szlaku”, czego dowodem było niezwykle ciepłe przyjęcie filmu i bardzo ciekawe spotkanie z jego reżyserami: Cezarym Grzesiukiem, Tomaszem Szwanem i Krystianem Kamińskim. Spotkanie prowadziła niezrównana i niezastąpiona red. Grażyna Bochenek.

    Sygnał, iż Zdzisław Beksiński przekazał do Muzeum Historycznego w Sanoku taśmy z nagraniami, które sam nakręcił, pobudził filmowców. Okazało się, że mieli nosa. Szybko odkryli, że taśmy zawierają bardzo cenne materiały dotyczące życia rodziny Beksińskich i ukazują, jak na przestrzeni lat zmienia się malarstwo Mistrza i jak wyglądała jego współpraca z marszandem Piotrem Dmochowskim.

Film zmieniał się kilkakrotnie, rozrastał, jego kolejne wersje powstawały w miarę powiększania się liczby przekazywanych jego twórcom kaset. A proces „wyrywania” ich z Muzeum trwał kilka lat.

reklama

– Tych taśm było tak dużo, że zawsze brakowało mi czasu, aby dokładnie obejrzeć wszystkie. A miałem przykazane od pana Zdzisława, że to ja mam zdecydować, które z nich wykorzystać, a które zniszczyć. Stąd wynikała moja ostrożność w przekazywaniu kolejnych nagrań i ona była naprawdę zasadna.

- mówił uczestniczący w sanockiej premierze „Z wnętrza” b. dyrektor Muzeum Historycznego Wiesław Banach.

     Proces obejrzenia 300 godzin nagrań, zdecydowania, które z nich wykorzystać, a które nie, trwał kolejnych kilka lat. Zwłaszcza że jakość techniczna tych taśm była na miarę jakości sprzętu, jaki był na rynku w tamtym czasie.

– Ona w miarę upływu czasu się poprawiała. Ten materiał Beksiński nagrywał bodajże na dziesięciu kamerach, każda z nich była lepsza, doskonalsza. Największe problemy były z dźwiękiem, który w oryginale był okropny. Na szczęście, nagrania te trafiły do rąk Jacka Hameli (absolwent wydziału reżyserii dźwięku Akademii Muzycznej w Warszawie, członek Polskiej Akademii Filmowej i Europejskiej Akademii Filmowej – przy. aut.), mistrza nad mistrzów w swoim fachu, dźwiękowca numer jeden w Polsce, który podjął się tego niezwykle trudnego zadania. Przekonała go wartość filmu. Do dziś jestem pod wrażeniem jak genialnie potrafił oczyścić dźwięk

reklama

– wspominał podczas spotkania Cezary Grzesiuk. 

    Oczywiście, wszystkie taśmy poddane zostały rekonstrukcji. Ogromny postęp technologiczny sprawił, że w pewnym momencie twórcy filmu przygotowali niemal idealną jego wersję, ale odeszli od niej.

– Nazywaliśmy ją wersją „wycacaną”, uznaliśmy jednak, że jest nieprawdziwa i zostaliśmy przy swojej. Chcieliśmy, aby był to obraz bardzo zbliżony do tego, jaki został zarejestrowany przez Beksińskiego

– zdradza tajniki reżyserskiej kuchni Cezary Grzesiuk. 


    - Praca nad wyborem ostatecznej wersji filmu z nagrań liczących trzysta godzin była żmudna, ale też niezwykle zajmująca i odpowiedzialna. Skupialiśmy się nad kilkoma wątkami powstającego filmu, a były nimi: twórczość Zdzisława Beksińskiego, jej transformacja w miarę upływającego czasu, stosunki z marszandem Dmochowskim oraz przemiany zachodzące w Polsce w tamtym czasie. Myślę, że to się nam udało, że jest to mocna strona naszego filmu

reklama

– mówił Tomasz Szwan. 

W międzyczasie zapanowała moda na Beksińskiego, powstawały inne filmy o Mistrzu, wśród nich fabularne, które miały większą siłę przebicia, uzyskując niezbędne finanse. „Z wnętrza”, mimo, że był jedynym filmem o sztuce mistrza Beksińskiego, nie doczekał się należnego mu wsparcia, stąd też proces jego powstawania był znacznie dłuższy.

– Oceniając to z perspektywy czasu, nie żałujemy tego. Uważamy, że końcowy efekt, jaki udało się nam uzyskać, ma prawo nas zadawalać

– dodaje Krystian Kamiński. 

     Uczestnicy spotkania byli ogromnie ciekawi, jak reżyserzy oceniają Zdzisława Beksińskiego w roli filmowca. Odpowiedzi na takie pytanie udzielił Cezary Grzesiuk. – O tym, że mistrz Beksiński był znakomitym malarzem, wszyscy wiedzą, że był genialnym fotografikiem, też wielu miłośników jego twórczości już wie. Natomiast to, że był świetnym filmowcem, o tym mogliśmy się przekonać, oglądając taśmy, które nakręcił.

Biorąc pod uwagę lata, kiedy to robił, mogę powiedzieć, że zdecydowanie wyprzedził czas. Jako filmowiec, dla mnie jest prawdziwym geniuszem! Gdyby wtedy zajmował się filmem, tak jak malarstwem, byłby tym, kto pchnąłby kinematografię mocno do przodu. Zresztą, w pewnym momencie Beksiński marzył, żeby być reżyserem filmowym.

    Inny uczestnik spotkania pytał, czy Zdzisław Beksiński, gdyby dziś obejrzał „Z wnętrza”, chciałby, aby ten film trafił na ekrany. Odpowiedzi na nie podjął się Cezary Grzesiuk. – Myślę, że jeśli ktoś dokonuje tak szczegółowej rejestracji życia, swojego i rodziny, następnie przekazuje te nagrania Muzeum Historycznemu, to można domniemywać, że nie ma nic przeciwko temu, aby to zostało kiedyś wykorzystane. Mam takie wewnętrzne przekonanie, że kręcąc swoje filmiki, Beksiński czynił to z myślą, że ktoś kiedyś coś z tego zmontuje. Moim zdaniem, nie było tam nic takiego, czego nie powinniśmy byli ujawnić. Zdanie to podzielił Wiesław Banach, dodając:

reklama

- Po obejrzeniu filmu, mogę powiedzieć, że nie widzę w nim niczego, co chciałbym wyciąć. No, może poza jedną scenką, ale to marginalna sprawa. Film naprawdę jest świetny!

    Z dyskusji wynikało, że film jest jedynym filmem o sztuce mistrza Beksińskiego, pokazującym jak na przestrzeni lat zmieniało się jego malarstwo. Dodajmy na zakończenie, że „Z wnętrza” nie miał dystrybucji kinowej. Stąd wyrazy uznania dla Podkarpackiej Komisji Filmowej, że film ten znalazł się na Szlaku, będąc równocześnie jego sanocką premierą. Niewątpliwie, to było wydarzenie numer jeden festiwalu.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama
logo