Niewielu obywateli zdaje sobie sprawę, że osobie bez uprawnień nie wolno przetrzymywać broni i amunicji w swoim domu. W przypadku śmierci członka rodziny, który takie uprawnienia posiadał, należy zdać broń jak najszybciej. W przeciwnym razie osobie przechowującej niebezpieczne przedmioty grozi poważna kara, i to nie tylko finansowa.
Sytuacja, która spotkała mieszkańca gminy Bukowsko, mogła przydarzyć się każdemu. Mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że zabierając broń z pozostawionego bez opieki domu teściów do siebie, może narobić sobie sporego kłopotu. Bowiem w przeciągu kilkunastu godzin od tego wydarzenia pod jego domem zjawił się samochód policyjny i niczym w scenach z filmów akcji policjanci z wydziału kryminalnego sanockiej policji wkroczyli do mieszkania. Pan Leszek wpuścił ich dobrowolnie, mimo że nie posiadali nakazu. Najpierw chcieli rozmawiać z jego teściową, czyli wdową po myśliwym. To kobieta była podejrzana o nielegalne przechowywanie broni.
Pan Leszek, nie robiąc problemów, dobrowolnie przekazał broń wraz z amunicją policjantom. Tłumaczył, że zabrał ją ze sobą, bo chciał w jakiś sposób ją zabezpieczyć.
Pojechał także z funkcjonariuszami do domu teścia. Według słów mężczyzny policjanci zapewnili, że nie będzie miał żadnych problemów i poinformowali go tylko, że będzie wzywany na przesłuchanie. Pan Leszek nie przejął się więc, gdyż sądził, że po oddaniu broni i amunicji wszystko zostało wyjaśnione. Jakie było jego zdziwienie, gdy kilka dni później przeczytał o swojej historii na jednym ze znanych portali internetowych i w naszej gazecie.
Według pana Leszka w artykułach pojawiło się kilka nieścisłości. Wywnioskował jednakże, że mowa jest o nim. Zgadzał się wiek, gmina i miejsce, w którym przetrzymywał broń. Poza tym takie historie nie zdarzają się często. Jakie mogło być prawdopodobieństwo, że chodzi zupełnie o kogoś innego? To, co szczególnie zaniepokoiło mężczyznę, to informacja o karze, jaka mu grozi za nielegalne przetrzymywanie broni oraz podanie informacji, że policjanci znaleźli broń, gdy tak naprawdę została ona oddana dobrowolnie. Pan Leszek zaznacza też, że broń jest legalna. Jest na nią pozwolenie. Z tym że dokument jest wypisany na nieżyjącego teścia. I w tym momencie pojawił się problem.
O tym, że zostanie wszczęte postępowanie, żona mężczyzny dowiedziała się, gdy pojechała na komisariat zdać pozwolenie na broń. Kilka dni później przyszło pismo z Prokuratury Rejonowej w Sanoku.
- Wszystko spadło na nas tak nagle. Najpierw śmierć teścia, kilka dni potem zmarł nasz wujek, a później zamieszanie z bronią i informacja o postępowaniu - tłumaczy.
Groźba kary za nielegalne przetrzymywanie broni odbiła się również na zdrowiu rodziców pana Leszka, którzy z powodu ogarniającego ich strachu o syna znaleźli się na SOR-ze.
Dodatkowo życie w wiejskim środowisku, gdzie wszyscy ze wszystkimi się znają, zaowocowało tym, że pan Leszek został narażony na różne nieprzychylne komentarze ze strony mieszkańców swojej wioski.
- Zrobili z niego zwykłego kryminalistę i przestępcę - dodaje oburzona sołtys wsi. - A przecież ma u nas bardzo dobrą opinię.
Więcej w 9 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka