Dzienne Centrum Aktywności w Besku robi wiele dobrego. Niektórzy nie mają nawet pojęcia o jego istnieniu

Opublikowano:
Autor:

Dzienne Centrum Aktywności w Besku robi wiele dobrego. Niektórzy nie mają nawet pojęcia o jego istnieniu - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Mieszczą się w małym, skromnym budynku. Ale to, co robią, wykracza poza granice sołectwa i gminy, ponieważ dają uśmiech i radość osobom schorowanym i niepełnosprawnym.

Żeby trafić do Dziennego Centrum Aktywności w Besku, trzeba się trochę wysilić. Stara organistówka czy wikarówka, jak się określa drewniany budynek kościelny, schowana jest pomiędzy domami jednorodzinnymi, nieopodal parku i opuszczonej siedziby kółka rolniczego. Do budynku prowadzi gliniasta droga, aż trudno sobie wyobrazić, że tędy przejeżdżają osoby na wózkach inwalidzkich lub poruszają się osoby starsze o kulach.

Bo liczy się każdy grosz

Stowarzyszanie działa w ramach filii i współpracy z Polskim Stowarzyszeniem na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym, koło Haczów. Chociaż jedną z inicjatorek utworzenia pierwszego na Podkarpaciu stowarzyszenia na rzecz osób niepełnosprawnych była pani Kazimiera Ziemiańska. To ona wraz z innymi rodzicami dzieci niepełnosprawnych jeszcze w strukturach Towarzystwa Przyjaciół Dzieci, utworzyła w Krośnie pionierską organizację. Były to początki lat dziewięćdziesiątych. Dzisiaj pani Kazimiera wspiera beski ośrodek, do którego także uczęszcza jej niepełnosprawna córka.

- Utrzymujemy się tylko z pieniędzy Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych - mówi Marta Nitka, kierowniczka placówki. - Rozpisujemy co dwa lata projekt i w ten sposób egzystujemy.

Od konkursu do konkursu. Liczą i analizują każdą złotówkę, raz PFRON przydzieli 85, a raz 50 procent wyszczególnionej kwoty. Czasem więc wystarczy tylko na środki czystości, pensje dla terapeutów, kierowcę, dawnego taksówkarza z Krosna, który własnym autem osobowym wozi podopiecznych, utrzymanie budynku, a czasem dodatkowo uda się z pozyskanych pieniędzy przygotować ciepłe posiłki.

Bo liczy się człowiek

W ciasnej organistówce zajęcia odbywają się od rana. Kiedyś tak nie było. Jednak z uwagi na większą liczbę chętnych PFRON udzielił zgody na ośmiogodzinny tryb pracy.

Do 14.30 są starsi, potem młodsi. Rozpiętość wieku od 23 do 87 lat. Z Beska jest dziesięcioro osób, pozostali przyjeżdżają z Milczy, Bzianki, Długiego, jedna pani wozi męża po udarze, aż z Rymanowa - Zdroju. Łącznie 23 uczestników zajęć. Są więc osoby poruszające się na wózkach inwalidzkich, po udarach, z niepełnosprawnością intelektualną, cierpiący na Parkinsona.

- Co chwilę otrzymuję zgłoszenia, ostatnio z Krosna pani zadzwoniła w sprawie męża chorego na Alzheimera, musiałam niestety odmówić, mamy za mało miejsca - wyjaśnia Marta Nitka.

W ośrodku była kontrola z NFZ-u, bo istniały plany poszerzenia działalności o warsztaty dla dzieci. Jednak z uwagi na warunki lokalowe NFZ nie wyraził zgody. Są też kontrole sanepidowskie, które nigdy nie mają zastrzeżeń.

Bo uśmiech jest najważniejszy

Przy wejściu wita się Agnieszka.

- Jestem z Nowosielec, dzień dobry.

I zaraz znika. W kuchni trwają właśnie zajęcia, pan Janusz po udarze dopasowuje tabliczki z rysunkami, Wojciech rysuje, ale na razie nie chce zdradzić co. Zza drzwi drugiego pomieszczenia wychyla się szczuplutka Mariolka, choć wszyscy w ośrodku mówią do niej po prostu Anitka. Jest ciekawa świata i nowych ludzi.

- A ja to lubię hokeja, szkoda że w Sanoku tak się stało z klubem - mówi Karol.

Jest najbardziej skory do rozmowy, inteligentny i głodny wiadomości.

W placówce pracuje wykwalifikowana kadra, oprócz Marty Nitki, która pełni funkcję kierowniczki, a jednocześnie fizjoterapeutki są także panie: Dorota Skubel, również fizjoterapeutka, Joanna Mikołajczyk, psycholog, Monika Kochanowska-Jaskuła neurologopeda, Halina Mendofik, logopeda, Marzena Musiał, pedagog oraz Ewa Krupa terapeuta zajęciowy.

- Mamy sfeminizowany zespół - śmieje się Marta Nitka - ale razem z podopiecznymi tworzymy wspólnie, jedną wielką rodzinę. Najważniejszy dla nas jest szczery uśmiech potrzebujących, oni organistówkę traktują jak drugi dom.

Na jednej ze ścian widnieje napis "Nigdy nie patrz na nikogo z góry, chyba że właśnie pomagasz mu wstać".

 

Jeśli chcecie przeczytać więcej, zapraszamy do zakupu 15 numeru Korso Gazety Sanockiej.

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE