Swoje zamiłowanie do sztuki odkrył w liceum. Po szkole średniej dostał się na Katolicki Uniwersytet Lubelski na kierunek historia sztuki. Tam poznał dziewczynę z Sanoka. Jego przygoda z miastem rozpoczęła się więc od miłości.
- Po studiach zamieszkaliśmy w Sanoku - mówi. - Dostałem pracę w Muzeum Historycznym. W tym roku mija czterdzieści lat, od kiedy tutaj pracuję.
W 1990 roku został wybrany na dyrektora placówki. Jak wspomina, na początku zamek wyglądał zupełnie inaczej. Ekspozycje znajdowały się w trzech salach na pierwszym piętrze oraz w poaustriackim korytarzu.
- Tamto muzeum, które pamiętam z lat 70. i to, które mamy teraz, to jakby były dwa różne miejsca - mówi dyrektor Banach. - Jeśli ktoś odwiedził zamek w 1975 roku i potem w ogóle nie był, to gdyby teraz przyjechał, byłby zaskoczony.
Oddany całym sercem
Muzeum wypełniło Wiesławowi Banachowi znaczną część życia. Poświęcenie dla tego miejsca po tylu latach budzi pewną satysfakcję u dyrektora, chociaż nie brakuje niespełnionych marzeń. Wszystkiego, co udało mu się wypracować, nie można było wykonać na zasadzie wyłącznie funkcji i obowiązków. Dyrektor zakochał się w tym, co robi i wypracował wizję, którą udało mu się zrealizować.
Kiedy rozpoczynał pracę w 1977 r. muzealiów było około 4,5 tysięcy (nie licząc archeologii). Obecnie muzeum może pochwalić się prawie 20 tysiącami eksponatów artystycznych i kolejnymi tysiącami historycznych i archeologicznych.
- Udało nam się powiększyć ich liczbę pięciokrotnie - mówi dyrektor Banach. - W dużej mierze dzięki darom, i to nie tylko testamentowi Zdzisława Beksińskiego. Nasze zbiory powiększyły się również dzięki moim wyjazdom do Francji, skąd przywoziłem prace, wystawy i archiwa.
Lata 90. to przede wszystkim modernizacja zamku.
- Gdy objąłem stanowisko dyrektora, przygotowano już dokumentację remontu, ale była ona koszmarna - przyznaje szczerze. - Prace trzeba było rozpocząć, nie opierając się na niej, gdyż w ogóle nie przewidywała ona przywrócenia renesansowego wygląd budynkowi.
Dalsze lata to rozbudowa muzeum. Jak zaznacza dyrektor, zbiorów przybywało, a miejsc na ekspozycję było za mało.
- Musieliśmy się zastanowić, jak rozwiązać ten problem, żeby pokazać to, co ludzie chcą oglądać - mówi. - Głównie powiększającą się kolekcję Beksińskiego, który pod koniec lat 90. zaczął przekazywać nam swoje prace za darmo. Pojawił się pomysł dobudowania wschodniego skrzydła. Nie mogliśmy go zrekonstruować, bo nie wiedzieliśmy, jak wyglądało. Trzeba było zdać się na wyobraźnię, tworząc bryłę nawiązującą do starej architektury, a elewacje z rozrzuconymi niewielkimi oknami oprzeć na rysunkach Zdzisława Beksińskiego.
Muzeum powiększyło się znacznie, dzięki odzyskaniu piwnic w starym zamku i połączeniu go z dobudowanym skrzydłem. W ciągu tych lat modernizacji uległ również dziedziniec zamkowy, na którym pojawiła się wieża pełniąca funkcję tarasu widokowego. Doskonale widać z niej przepiękną Dolinę Sanu i Góry Słonne.
Ważnym elementem na zamku, które skradło serce sanoczan, jest Sala Gobelinowa i jej kameralny klimat. Sala wciąż tętni życiem, ciągle coś się w niej dzieje. Nieustannie ktoś chce z niej korzystać.
- Osoby zwiedzające muzeum są pod wrażeniem wielkości i jakości kolekcji - mówi z zadowoleniem dyrektor.
Spełnione i niespełnione marzenia
Wiesław Banach ma kilka pasji. Najważniejszą, jak mówi, jest rodzina, która zawsze była na pierwszym miejscu. Drugą historia sztuki.
- Kiedy przyjechałem do Sanoka i rozpocząłem tutaj pracę, moim marzeniem było utworzenie z prowincjonalnego muzeum, przypominającego bardziej izbę pamięci, miejsca o randze ogólnopolskiej. Sądzę, że w znacznej mierze udało się to zrobić. Mam nadzieję, że muzeum dalej będzie się rozwijało, nawet jak mnie już tutaj nie będzie.
Jedyną bolączką i dramatem dyrektora Banacha jest to, że muzeum wciąż pozostaje niedofinansowane. Nasz kandydat bardzo chciałby, żeby zamek pod swoje skrzydła przejął marszałek województwa. Walczy o to nieustannie, ale jak na razie bez rezultatu. Boli go nieustające obcinanie pieniędzy na działalność placówki i to, że rządzący zdają się nie zauważać tych ogromnych ilości ludzi odwiedzających to miejsce i korzyści z tego płynących.
- To nasza ciemna strona księżyca - mówi. - Przykro patrzeć, że tak wspaniali pracownicy zarabiają gorzej niż w supermarkecie. To muzeum jest za cenne, żeby mogło tak biedować.
A zespół pracowników dyrektor Banach uznaje za swoje największe osiągnięcie.
- To znakomita kadra - chwali. - Są to ludzie godni zaufania, bardzo inteligentni. To oni tworzą wizerunek muzeum na zewnątrz. Bardzo często słyszę od ludzi, nawet gdzieś w Polsce, że u nas panuje wspaniała atmosfera, a moi pracownicy są znakomici i z pasją opowiadają zwiedzającym o prezentowanych na zamku eksponatach. To jest mój największy sukces. Jeśli przejmą po mnie opiekę nad muzeum, będę mógł spać spokojnie.
Dzięki dyrektorowi Banachowi muzeum stanowi jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Polsce. Dzięki niemu promocja Sanoka jest ogromna w całym kraju i poza jego granicami. W ciągu minionych lat wystawy eksponatów z zamku, głównie Beksińskiego, ale również ikon, ponad 80 razy były pokazywane w Polsce i kilka razy za granicą. Odwiedziły wszystkie duże miasta w kraju. Muzeum odwiedza, zwłaszcza w sezonie w niektóre dni, ponad tysiąc osób dziennie.
Opiekun sztuki
Wiesław Banach poznał Zdzisława Beksińskiego dzięki swojej żonie. Jej rodzice byli blisko związani z rodziną artysty.
- Gdy przyjeżdżałem do Sanoka, często odwiedzaliśmy Beksińskich - wspomina. - Wtedy nawiązała się pewna nić sympatii. Więź pogłębiała się również dzięki mojej pracy w muzeum, gdzie opracowywałem zbiory Zdzisława, publikowałem także artykuły, przygotowywałem wystawy.
Artysta obdarzył dyrektora ogromnym zaufaniem. To na jego dłonie złożył swój testament i przekazał do Sanoka całą swoją spuściznę.
- Chyba nigdy nie rozczarował się moją działalnością dotyczącą jego sztuki - mówi dyrektor.
Nasz kandydat ma większy lub mniejszy udział w propagowaniu twórczości i sylwetki Zdzisława Beksińskiego. Współpracuje przy powstawaniu filmów o artyście zarówno fabularnych, jak również dokumentalnych, a także przy publikacjach.
- W tym roku doczekamy się filmu dokumentalnego "Z wnętrza", który już w czerwcu będzie pokazywany na Festiwalu w Krakowie, czwartego albumu wydawnictwa BOSZ oraz dodatkowych dwóch książek, które będą publikowały korespondencję Beksińskiego - zapowiada dyrektor.
Nasz kandydat powoli również rozpoczyna pracę na książką, która będzie stanowiła syntezę całości Beksińskiego, pewne podsumowanie wszystkiego, co zostało powiedziane o artyście. Możliwe, że książka ukaże się pod koniec tego roku lub w następnym.
Dyrektorowi Banachowi udało się także stworzyć galerię kolekcji Franciszka Prochaski, artysty związanego z twórcami działającymi we Francji, prezentującą dzieła wielu wybitnych polskich artystów. Muzeum otrzymało zbiory malarza w dwóch rzutach - w 1963 i 1979 roku. Zostały ona powiększone dzięki kontaktom dyrektora z innymi twórcami.
- Liczę na to, że kolejne elementy staną się częścią naszej ekspozycji, bo to jest materiał, który przywieziony z Francji został ocalony przed zniszczeniem. Należy pamiętać, że jak umiera artysta i nie ma rodziny, to często jego dorobek jest wywożony na śmietnik. To jest drugi dział, nad którym pracowałem i może na ten temat też uda mi się jeszcze coś napisać i opracować.
Wiesław Banach za swoją działalność na rzecz kultury otrzymał wyróżnienie Zasłużony Działacz Kultury. Dwukrotnie został doceniony przez burmistrza miasta Sanoka w dziedzinie upowszechniania kultury, sztuki, nauki oraz społecznej aktywności na rzecz miasta. Jednak, jak zaznacza nasz kandydat, należy do osób, które nie potrafią świętować.
- Wciąż widzę to, czego nie udało mi się jeszcze zrobić, a jest jeszcze sporo do zrobienia. Mogę mieć tylko nadzieję, że krok po kroku uda się coś jeszcze zrobić.
Wiesław Banach jest autorem licznych opracowań dotyczących sztuki i twórczości artystów, których dzieła eksponowano w sanockim muzeum. W tym gronie znaleźli się oprócz Beksińskiego i Prochaski, m.in.: Anna Turkowska, Tadeusz Turkowski, Maria Sperling, Emil Krcha, Otto Axer, Konstanty Brandel, Jan Cybis i Władysław Szulc.
Wszystko jest inne
Dyrektor Banach stawia również na współpracę z innymi. Jak zaznacza, muzeum ma wielu przyjaciół w całej Polsce. Jednak to wzajemne współdziałanie w dzisiejszych czasach jest znacznie utrudnione, głównie z powodu finansów.
- Dawniej przyjeżdżało się nyską, zabierało wystawy np. z Muzeum Narodowego w Krakowie, wracało do Sanoka i robiło ekspozycje - opowiada dyrektor. - Teraz takie zrobienie wystawy jest już bardzo drogie. Ekspozycje muszą być ubezpieczone i lepiej jeżeli przenoszą je wykwalifikowane firmy. To wszystko sprawia, że koszty transportu są droższe. Tym samym współpraca niestety zawsze jest związana ze środkami finansowymi i przez to ograniczona. Kiedy nie było tak wypracowanych zasad, jakie wprowadziło ministerstwo w ciągu ostatnich paru lat, łatwiej było działać i robić różne rzeczy. Nie potrzeba było aż tylu pieniędzy. Teraz jest coraz gorzej.
Jak zauważa dyrektor Banach, obecnie pewne rzeczy robi coraz dłużej.
- Nie przybywa tego czasu, ale coraz bardziej go brakuje - mówi. - Moja pasja z dawnych lat, czyli jazda na rowerze górskim, dobiega końca ze względu na to, że jestem coraz starszy i coraz mnie wydolny. Pozostają mi inne pasje takie jak, muzyka, którą uwielbiam i nieprzeczytane książki, które czekają na mnie na półkach. Są również nieprzemyślane problemy z historii sztuki. Moim marzeniem byłoby trochę poleniuchować i ponudzić się, a tutaj czasu na nudzenie absolutnie brakuje.