Reklama

Dwie pikiety, dwa światy

Opublikowano:
Autor:

Dwie pikiety, dwa światy - Zdjęcie główne
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Sto metrów od siebie spotkały się dwie grupy ludzi. Na Placu Harcerskim zebrali się mieszkańcy ubrani na czarno, pod czarnymi parasolami. Na ul. Pisłudskiego ustawili się obrońcy życia z antyaborcyjnymi transparentami, biało-czerwonymi flagami, odmawiając modlitwy.

Organizatorem kontrmanifestacji jest Fundacja PRO - Prawo do Życia z Warszawy. Oprócz mieszkańców Sanoka w białej pikiecie" uczestniczyły też osoby z Leska i Ustrzyk, gdzie istnieje formalna komórka fundacji. Fundacja PRO - Prawo do Życia przygotowywała poprzedni projekt ustawy antyaborcyjnej, który nie został przyjęty przez posłów. Obecnie do Sejmu trafił nowy projekt zakładający zakaz aborcji, złożony przez Polską Federację Ruchów Obrony Życia. Są pod nim zbierane podpisy, m.in. w kościołach.

Do 3 października, kiedy to odbyły się obie pikiety, w Sanoku zebrano 450 podpisów pod konkurencyjnym projektem Ratujmy Kobiety. W skali całej Polski ich liczba wynosi ok. 140 tysięcy, ale zbiórka potrwa jeszcze do 10 października.

Czarny wtorek
- Zbiórka podpisów jest naszym głównym celem - mówi Miranda Korzeniowska z sanockiego koła Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. - Finał zbiórki zbiegł się akurat z "czarnym poniedziałkiem", więc postanowiłyśmy jako Ogólnopolski Strajk Kobiet zrobić "czarny wtorek". Cały czas rząd daje nam powody do tego, żeby wykorzystywać kolejne dni tygodnia do protestów.

- Uważam, że nie możemy mieć braku wyboru - tłumaczy Kamila Mackiewicz-Rossmanith, koordynatorka ogólnopolskiego projektu Ratujmy Kobiety z ramienia Partii Razem. - Nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby kobieta zgwałcona czy ta, która wie, że płód jest niezdolny do życia poza łonem matki, nie mogła podjąć decyzji. Jestem bardzo zadziwiona odpowiedziami młodych osób na propozycję złożenia podpisu - że ich to nie dotyczy. Myślę, że jest zbyt niska świadomość, czym jest brak wyboru. Dlatego zdecydowałyśmy się walczyć o nasze prawa do wyboru. Nie chodzi o usuwanie ciąży, jak wszyscy nas oskarżają - że jesteśmy morderczyniami. Przede wszystkim chodzi o prewencję - o to, żeby zapobiegać, edukować, żeby tych niechcianych ciąż i niechcianych dzieci było jak najmniej.

- Chodzi o walkę kobiet z tym, co się dzisiaj dzieje w Polsce - mówią dwie Jagody z Sanoka, 20- i 19-letnia. - Chcą nam zabrać prawa do wolności, do wybierania tego, co chcemy zrobić ze swoim ciałem. Chodzi głównie o aborcję.

- Chciałabym żyć w kraju demokratycznym, żeby kobiety miały pełnię praw - mówi Ewa Marczak, emerytowana nauczycielka z Sanoka. - Jestem w takim wieku, że nie walczę już o siebie, ale moje dzieci i wnuki niechże żyją w normalnej ojczyźnie. Było przez chwilę normalnie, a to, co się dzieje teraz, jest nie do uwierzenia. Prawo do aborcji - no pewnie, że jest potrzebne. To jest ciężka decyzja dla kobiety - ale jeśli ma się rodzić dziecko kalekie i dostać za to tysiąc złotych, to człowieka krew zalewa. Matka chodzi 9 miesięcy w ciąży i na drugi dzień po porodzie jej dziecko umiera - ale ma urodzić. Nie mam pojęcia, skąd takie dziwne pomysły. Już dwa lata jesteśmy tak okropnie zniewoleni  w każdej dziedzinie życia. Wie pani, ile osób przyszłoby tu, gdyby nie szykany w pracy?

- Nie zgadzam się, żeby ktoś za mnie decydował, co mam na sumieniu - mówi 69-letnia Anna Błażowska z Czaszyna.- To moje sumienie i ja nim rządzę. Nie chcę, żeby ktoś mi coś narzucał. Przytakuje jej mąż Andrzej.

Więcej w 40 numerze Tygodnika Korso Gazeta Sanocka

Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE