Postawiono jej zarzut nielegalnego wykorzystywania zastrzeżonych informacji, w celu osiągania korzyści materialnych. Zarzuty postawiono 6 osobom, w większości spokrewnionych z Grażyną R. Wobec 3 osób Sąd Okręgowy w Krośnie zastosował środek zapobiegawczy w postaci 3-miesięcznego tymczasowego aresztu. I o tym właśnie mówi się w Sanoku.
O wydarzeniach w Wydziale Komunikacji pisaliśmy poprzednio:
- AFERA w Wydziale Komunikacji w Sanoku: 3-miesięczny areszt dla 56-letniej urzędniczki
- AFERA w Wydziale Komunikacji w Sanoku: Starosta wydał oświadczenie
- 56-latka wyprowadzała dane z urzędu! Usłyszała zarzuty, grozi jej 10 lat!
Pożywką do dalszego interesowania się tematem było oświadczenie Starosty sanockiego, który oznajmił, iż do chwili zakończenia śledztwa nie będzie wypowiadał się w tej sprawie. „[…] Równocześnie podjąłem decyzję o przeprowadzeniu kontroli wewnętrznej […]” (w wydziale komunikacji Starostwa Powiatowego w Sanoku).
Smutne to i śmieszne! Smutne, bo na pewno jest to niewątpliwie dramat dla tych ludzi, którzy chyba nie widzieli w tym co robią nic złego. Śmieszne w momencie, że na wieść o wkroczeniu funkcjonariuszy Wydziału ds. Walki z Korupcją Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, starosta sanocki zlecił przeprowadzenie kontroli wewnętrznej w wydziale komunikacji.
Dlaczego śmieszne? Bo tajemnicą poliszynela był proceder nakłaniania (kuszenia) petentów rejestrujących samochody w wydziale komunikacji starostwa w Sanoku do ubezpieczania ich w określonej agencji, prowadzonej przez członków rodziny pracownicy wydziału. Proceder ten trwał wiele, wiele lat i wiedział o nim cały urzędniczy światek, począwszy od koleżanek i kolegów wydziału, na staroście kończąc.
Interesował się tym lokalny "Tygodnik Sanocki" bodajże dziesięć lat temu. Z pewnych źródeł wiadomo nam, że interwencja dziennikarza „TS” u ówczesnego starosty zakończyła się wezwaniem na dywanik pani Grażyny R. przez ówczesnego starostę i udzielnie jej ostatniego ostrzeżenia: "Jeśli to się powtórzy, nie zawaham się usunąć panią z pracy!" Były łzy i zapewnienia, że nigdy więcej!
Dziesięć lat później do wydziału wkraczają śledczy od spraw korupcyjnych. Zapytajmy więc: gdzie przez te lata był przełożony tej pani, gdzie były władze starostwa? Gdyby zareagowali i przypilnowali, uprawiany proceder miałby szansę być zaprzestanym. Zamiast tego, wkroczyły organy ścigania. Szok!